Miały być szampan, kwiaty i kolejny niewyobrażalny sukces polskiego gamedevu. Skończyło się na wylaniu wiadra pomyj przez rozczarowanych graczy i pozwach zbiorowych składanych przez inwestorów, którzy poczuli się oszukani. “Cyberpunk 2077” spowodował, że CD Projekt RED jest na zakręcie i musi się mierzyć się z zupełnie nowym gatunkiem wyzwań. Takim, o którym nie śnił nawet w najgorszych koszmarach.
Experiment 101, delikatnie pisząc, dość oszczędnie promuje swoje debiutanckie dzieło. “BioMutanta” zapowiedziano w 2017 roku, a konkretnych materiałów promocyjnych tudzież ukazujących postępy w produkcji ze świecą szukać. Ostatnia, dość pocięta, prezentacja rozgrywki wzbudziła umiarkowany entuzjazm wśród fanów gatunku i wyglądało na to, że tytułowi brakuje jeszcze sporo do szczęśliwego wydania. Okazuje się jednak, że gra ukaże się już naprawdę niedługo, a wydawca w osobie THQ Nordic pokłada sporą wiarę w jej sukces.
Taki przynajmniej przekaz wysłał w świat Klemens Kruezer, dyrektor generalny korporacji, który potwierdził, że tytuł zadebiutuje za maksymalnie 11-12 tygodni, a więc w aktualnym roku finansowym, który kończy się 31 marca. Natomiast już niedługo mamy zobaczyć kolejny zwiastun “Biomutanta”, w którym poznamy konkretną datę premiery.
"Haven" jest grą o miłości i związkach. Na początku poznajemy chłopaka i dziewczynę – Kay oraz Yu. Zakochani bohaterowie są uciekinierami z autorytarnego reżimu zwanego Apiary. Żyją na pokładzie Nest, małego statku kosmicznego, na planecie Source, złożonej z setek małych latających wysp. Ich idylla nie trwa wiecznie. W wyniku bardzo niefortunnego zbiegu okoliczności Nest zostaje poważnie uszkodzony. Yu i Kay muszą zatem naprawić swój statek i przy okazji rozwikłać tajemnice planety, na której zdecydowali się ukryć.
I tak ponownie nadszedł Nowy Rok. Czas postanowień, decyzji i podsumowań. Choć rocznik 2020 zakończył się najróżniejszymi rozczarowaniami, za których większość odpowiada koronawirus, wciąż pozostaje nam nadzieja, że następny będzie lepszy.
Z mojej strony proponuje rozważenie serii japońskich RPG-ów spod sztandaru "The Legend of Heroes", a konkretnie trzech pierwszych części wchodzących w skład trylogii/arki Liberl:
Takie szokujące informacje przekazuje Daniel Richtman, znany krytyk oraz uznany informator branżowy. Przeniesieniem wirtualnego świata Tamriel na szklany ekran ma być zainteresowany Netflix, który chciałby jeszcze bardziej poszerzyć swoją bibliotekę o nowe fantastyczne tytuły cieszące się już ugruntowaną popularnością.
Jak najlepiej zakończyć apokaliptyczny 2020 rok i przywitać nowy, postapokaliptyczny 2021? Świeżym materiałem prosto z kontynuacji klasyka gatunku! Tak pomyśleli chłopcy i dziewczęta z GSC Game Wrold i przygotowali krótką prezentację z wyczekiwanego “S.T.A.L.K.E.R. 2”.
Co ciekawe krótki teaser przedstawia przedsmak perypetii Skifa, głównego bohatera kolejnej części serii. Oparty jest on o silnik graficzny gry, więc możemy oczekiwać, że tak mniej więcej będzie prezentowała się oprawa wizualna tytułu. Twórcy zaznaczyli również, że szybkie zmiany scenerii, a także ustawiczne poczucie wyobcowania i niebezpieczeństwa będzie jedną z cech charakterystycznych produkcji. Z drugiej strony – osobiście nie dorabiałbym specjalnych teorii do tak krótkiego materiału.
CDProjekt Red otrzymuje ostatnio sporo uwagi (i krytyki) w związku z grą "Cyberpunk 2077". My jednak nadal lubimy wracać do ich poprzedniej produkcji. W związku z tym mamy dla czytelników dwa artykuły autorstwa Ravna poświęcone Wiedźminowi:
Niezły wynik prawda? 13 milionów sprzedanych kopii gry, pomimo wszystkich kontrowersji wokół niej. Najpierw okazało się, że wersje "Cyberpunka" na konsole są niegrywalne, a wersja na PC zawiera dużą ilość błędów. Potem Sony, sfrustrowane całą sytuacją, wycofało grę ze sprzedaży na PlayStation Store (pierwszy taki przypadek!), a Microsoft dodał ostrzeżenie w swoim sklepie online. Notowania CDProjektu Red na giełdzie poleciały w dół o 41%. Na dokładkę inwestorzy zapowiadają możliwość pozwania spółki za zatajanie przed nimi informacji o prawdziwym stanie prac nad grą, jak i samej gry. Największa premiera dekady zamieniła się w gigantyczną kaszankę, o której opowiadają czołowe światowe gazety. Czas pokaże, czy CDProjektowi uda się to odkręcić. Póki co przepraszają.
Wielokrotnie krytykowane przez fanów wydawnictwo Uroboros oficjalnie kończy swoją przygodę z serią "Gwiezdnych Wojen". Począwszy od przyszłego roku, na sklepowe półki nie trafią kolejne pozycje zza oceanu, jak też nie ma co liczyć na dodruk już istniejących pozycji.
Można powiedzieć, że niektórzy dopięli swego, bowiem Uroboros przestanie wydawać książki z logiem "Star Wars". Nie tylko próżno wypatrywać nowych pozycji, ale także liczyć na dodruk już wypuszczonych serii. Aktualnie dostępne produkty pozostaną w sprzedaży do 31 marca 2021 roku. Po tym dniu wydawnictwo oficjalnie odcina się od sagi należącej do Disneya. Oficjalny komunikat milczy o powodach, ale tych na pewno jest kilka.
"Moss" była jedną z pierwszych gier, które wypróbowałem po zakupie Oculus Rift. Jest to platformówka zaprojektowana od podstaw pod VR. Gramy w nią na siedząco, otoczeni bardzo ładnym światem przedstawionym, w którym możemy dość swobodnie się rozglądać. Dzięki takiemu rozwiązaniu w ogóle nie uświadczymy tu dyskomfortu czy choroby lokomocyjnej. Mogę zatem od razu polecić "Moss" osobom, które dopiero stawiają pierwsze kroki w zabawie z wirtualną rzeczywistością.