To chyba w celu uczczenia tej informacji, mroźne usta urokliwej pani Zimy postanowiły dziś pocałować wszystkich rodzimych fanów „Gry o Tron”. Co prawda Innych nie zaobserwowałem, ale wiało niczym na blankach Muru, śnieg zasypał trakty (drogowcy jak zwykle zaskoczeni), a temperatura przywodziła na myśl Pięść Pierwszych Ludzi. Tak czy siak, premierowy epizod drugiego sezonu serialu HBO, trafi na ekrany naszych telewizorów już 1 kwietnia i trzymajmy mocno kciuki, aby nie był on niesmacznym żartem z miłośników prozy George’a R. R. Martina.
Zmartwić może natomiast inna sprawa – twórcy i tym razem przygotowali jedynie dziesięć odcinków. Wydaje się to olbrzymim szaleństwem, gdyż „Starcie Królów” jest o około 200 stron dłuższe od pierwszego tomu sagi, obfituje w intensywniejsze wydarzenia (niewiele tutaj miejsca na nudę i ewentualne cięcia), a także do puli głównych bohaterów dochodzi kilku kolejnych szczęśliwców. Na dodatek zapowiedziano, że w tym sezonie pojawi się parę scen z „Nawałnicy Mieczy” (wątek Jaimego) i.... no, cóż miejmy nadzieję, że twórcy wiedzą, co robią, a fantazja ich nie zawiodła. Po cichu liczyłem, że stacja zdecyduje się sypnąć groszem i analogicznie jak w przypadku „Zakazanego Imperium” otrzymamy dwanaście epizodów, ale niestety ten zacny koncept pozostanie jedynie w sferze moich najskrytszych marzeń.
Ech... no nic. Pożyjemy, zobaczymy – na chwilę obecną możemy jedynie z niecierpliwością obgryzać paznokcie i wypatrywać w kalendarzykach dnia premiery. Oj... będzie się działo.