Już tylko godziny dzielą nas do hucznej premiery pierwszego, i miejmy nadzieje nieostatniego, pudełkowego dodatku do „Dragon Age: Początek”. Nie wiem jak Wy, ale ja z niecierpliwością wypatruje w kalendarzu daty 19 marca. Już „oczyma wyobraźni” widzę siebie zrywającego folię z DVD-Boxa i ponownie zanurzającego się w intrygach, w świecie Thedas. Tylko w mojej duszy tkwi nutka zazdrości, że po drugiej stronie oceanu Atlantyckiego, niektórzy już mogą zaprosić do zabójczego tańca Architekta.
Zaznaczam, że powyższy akapit nie jest sponsorowany przez grube ryby z „Electronic Arts”, to moje prywatne uczucia. Przysięgam jednak, że jak dodatek nie spełni moich oczekiwań to zwołam chyba jakąś krucjatę na Edmonton, celem wyjaśnienia pracownikom BioWare, że „odcinać kupony” to sobie oni mogą w przypadku jakiegoś innego uniwersum.
No, ale ponownie się zagalopowałem, bo ta informacja nie skupia się na moich personalnych uczuciach (bo tylko mój prywatny psycholog może je poznać bez szwanku na zdrowiu), a o ostatnim towarzyszu, który dołączy do naszej niecodziennej ekipy. Nigdy go nie spotkaliśmy, ale nasze ostatnie „popisy” z jego żądnym władzy tatuśkiem, mocno zaważyły na jego życiu. Powiedzenie „niedaleko pada jabłko od jabłoni”, chyba w tym przypadku będzie idealnym podsumowaniem.
Nathaniel Howe
Nazwisko Howe było kiedyś potężne, znane w całym Fereldenie jako honorowi zarządcy tych ziem i obrony wolności jego ludu. Jednak potem Arl Rendon Howe zdradził Teyrna Wysokoża, przejął tytuł, który do niego nie należał, wziął udział w królobójstwie i został zgładzony za swe przewiny. Okazuje się, że jednak był szczęśliwcem. Nie dożył, aby zobaczyć używających jego nazwiska przeciągniętych przez błoto, jego rodziny obdartej z tytułów i ziem. To syn Rendona, Nathaniel, wycierpiał za grzechy swego ojca. Został pozostawiony z niczym, parias skazany jedynie na swój rozum. Jedyne co wie to to, że ojciec, którego kochał, został zgładzony z rak Szarych Strażników, a ci mordercy zawłaszczyli sobie teraz jego dom z dzieciństwa.
Prostak, ale trzeba być odważnym desperatem, żeby użyć takich hardych słów w stosunku do mojego bohatera. Na dodatek umie też zrobić użytek z oręża i jest sprytny. Może się przydać w mojej misji, poczekam więc z zapoznaniem go z moimi dwoma kolegami – stryczkiem i suchą gałęzią. Pożyjemy, zobaczymy. Najwyżej skończy jak jego tatko, wykrwawiający się na zimnej posadzce z bebechami na wierzchu.
Stokrotne dzięki dla Matthiasa Circello. Niech Twoje piwo zawsze będzie zimne, a kobiety gorące.
Komentarze
No niestety BioWare zaczyna odcinać kupony........... a szkoda......... Kolejne dodatki pewnie będą jeszcze gorszę(mam nadzieje, że nie)
Dodaj komentarz