RPGi tekstowe

O telenowelach, czyli Bruinena 2

Dodał: , · Komentarzy: 8

Jedną z telenowel na pewno oglądał każdy z was. Trudno przed nimi uciec, a w końcu jakoś muszą zarabiać zarówno wciąż ci sami aktorzy, jak też producenci kropel na płakanie instant. Całe te historie o miłości i nienawiści, rozpisane na setki odcinków trwających zdawałoby się rok. A mimo to oglądamy i jesteśmy ciekawi dalszego ciągu.

Co gorsza, swoiste telenowele czekają na nas nie tylko przed telewizorem, ale także w tym jakże prawdziwym, codziennym życiu. Z racji zbliżających się wyborów dostajemy setki ulotek, do tego jeszcze niekończące się debaty kandydatów, którzy próbują nas przekonać do swoich racji. A przecież niczym telenowele wraca problem służby zdrowia, czy też przebudowy najsławniejszej drogi w Polsce, prowadzącej do miasta mającego iście olimpijskie aspiracje.

bruinena

Jednak prawdziwej telenoweli nie doszukałem się dziś, ani w wypowiedziach o lepszej Polsce, ani też w zapewnieniach, że ważniejsze są interesy górali. Telenowelę znalazłem w powracającym raz jeszcze temacie o nazwie Bruinena. Pierwsza reakcja? Och... nie, tylko nie znowu. Wygląda jednak na to, że raz jeszcze pacjent wprost ze świata Tolkiena pragnie wyrwać się z okowów niebytu. Czy tym razem się uda?

Kingdoms of Amalur: Reckoning

Choć świat Amalur może nie należy do najoryginalniejszych i jest w stu procentach zgodny z wyświechtanymi zasadami tolkienowskiej wizji fantastyki, to jest w nim coś urokliwego, co intryguje. Trudno mi określić, czemu kupuję tę krainę, pomimo faktu, że normalnie mam alergię do cukierkowej stylistyki, szczerze gardzę czarno-białym postrzeganiem rzeczywistości i nie trawię sztywnych ram, w których gnomy muszą być mózgowcami, wojownicy nawijają ciągle o honorze, a złe kulty chcą zniszczyć wszelkie życie na ziemi. Normalnie mamy tutaj typowy przypadek krystalicznie czystego stereotypowania z domieszką idiotyzmów, ale tym razem mi to nie wadzi.

kingdoms of amalur

Czy to zasługa tego, że dłubał przy nim sam R. A. Salvatore, legendarny pisarz specjalizujący się w epickiej wizji gatunku, którego prywatnie bardzo cenię, gdyż to jego „Trylogia Mrocznego Elfa” w młodzieńczych latach wypaczyła mój umysł i skierowała go na fantastyczne tory? Czyżby tkwiła w tym ukryta tęsknota za grami fabularnymi umieszczonymi w uniwersum „Dungeons & Dragons” i podświadome pragnienie powrotu do starej, dobrej przygody z przełomu wieków? Może problem leży w tym, że generalnie developerzy nie potrafią stworzyć odpowiednio bezkompromisowego świata z rozlicznymi odcieniami szarości („Fallout: New Vegas” i „Wiedźmin” wiosny nie czynią…), a skoro wykładają się na takich pryncypiach, to niech lepiej zostaną przy dawnych schematach? Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że mam nie po kolei w głowie, ale mój psycholog nie wykrył niczego alarmującego, więc ten trop też nie należy do najpewniejszych.

Toteż staję przed niemałą zagwozdką, dlaczego podoba mi się coś tak sztampowego, a samo „Kingdoms of Amalur: Reckoning” wciąż uważam za najgorętszą premierę 2012 roku. Naprawdę, nie mam zielonego pojęcia, z jakiego powodu czuję miętę do tego klona „Fable” i sądzę, że komandor Shepard może się wypchać swoją krucjatą przeciwko Żniwiarzom.

Deus Ex: Bunt Ludzkości - Brakujące Ogniwo

Przyznam, że początkowo dość sceptycznie podchodziłem do konceptu „Brakującego Ogniwa”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały bowiem, że Eidos Montreal pragnie wykorzystać kasowy sukces „Deus Ex: Bunt Ludzkości” do nabicia swojej kabzy na rozentuzjazmowanych fanach. Nie, żeby było to coś wyjątkowego, bo taki model biznesowy skutecznie praktykują najwięksi potentaci gatunku jak BioWare czy Bethesda, ale mimo wszystko nie chciałem, aby Adam Jensen sprzedawał się za marne srebrniki niczym dziewka portowa, bo polubiłem tego szorstkiego faceta. Na dodatek, totalny niesmak wzbudzało we mnie żerowanie na pasjonatach tego futurystycznego uniwersum, skoro już nie raz dostali po tyłku i zostali zrobieni w bambuko przez branżę (rana, jaką zadał „Invisible War” już nigdy się nie zasklepi). Taka ma być nagroda za ich cierpliwość i wyrozumiałość? Tanie dodatki, nad którymi można tylko załamać ręce?

Pierwsze DLC jawiło się jako wykastrowana przygoda, która została odrzucona przez twórców, z powodu cięć budżetowych i chęci dopięcia na ostatni guzik wszystkiego przed nieubłaganym „dniem zero”. W takiej sytuacji odrzuca się przecież najbardziej zgniłe kawałki, nieprawdaż?

the missing link, brakujące ogniwo

Poza tym „Brakujące Ogniwo” strasznie miesza w fabule gry, gdyż w moim mniemaniu draka na frachtowcu i trzydniowa cisza w eterze została wyjaśniona dość dobrze, a całość trzymała się kupy. W fabule są większe luki i ten fragment nie spowijał mi jakoś snu z powiek zbyt mocno, w przeciwieństwie do tego, gdzie się podziała eksploracja futurystycznego Montrealu, którym to twórcy tak się chwalili.

Postanowiłem jednak spuścić z tonu, gdy usłyszałem, że rozszerzenie zabierze nam z życia aż 5 godzin, co jest naprawdę godną podziwu liczbą przy tego typu zawartości. Usatysfakcjonował mnie również fragment rozgrywki, którym postanowili podzielić się twórcy. Mnogość ścieżek, intrygująca przygoda, mroczne oraz frapujące scenerie – między innymi za te elementy pokochaliśmy „Bunt Ludzkości” i wszystko wskazuje na to, że DLC nie będzie odbiegało w znaczący sposób od znamienitej „podstawki”.

Star Wars: The Old Republic

Straszny psotnik z tego Świętego Mikołaja. Wczoraj skrzywdził wszystkich graczy, dogadując się z Panem Ciemności i jego apostołami, aby rozpętali kolejną apokalipsę dopiero na początku 2012 roku. Kiedy wszyscy spuścili nos na kwintę w wyniku tego, że zapowiadała się nam kolejna leniwa gwiazdka, podczas której obrośniemy w tłuszcz i zapadniemy w sen zimowy do czasu gorących marcowych premier, ten gruby żartowniś po cichu dogadywał się z chłopcami z BioWare. Tak jest, moi drodzy. Nadchodzące święta będą nierozerwalnie kojarzyć się z zakonem Jedi, mrocznymi Sithami i międzygalaktycznym konfliktem na pełną skalę. Zobaczymy, czy twórcy zasługują na rózgę, którą wieści im niemała grupka graczy, a może na wyjątkowy prezent, przełamujący swoista stagnację, jaką od dawna trawi ten gatunek.

Co intrygujące, ta szalenie istotna informacja pojawiła się na trzeciorzędnym konwencie „Eurogamer Expo 2011”, który raczej nigdy nie wysławił się niczym wyjątkowy i znajdował się na marginesie branżowego kalendarza. Cóż, mam nauczkę, że trzeba trzymać rękę na pulsie i bacznie obserwować każdą imprezę, nawet jeżeli brakuje tej specyficznej pompy, a całość pachnie delikatnym zaściankiem.

star wars: the old republic

Do rzeczy. Tak więc, założycielski duet Ray Muzyka – Greg Zeschuk, wszem i wobec ogłosili, że „Star Wars: The Old Republic” trafi na ekrany naszych monitorów już 22 grudnia. Oj.. coś czuję, że na rodzinną atmosferę w te święta nie ma co liczyć, karp nie dostanie tym razem po łbie, a choinkę będzie musiał ubrać ktoś inny. No chyba, że familia również została zindoktrynowana przez tryby branży wirtualnej rozrywki albo tytuł okaże się totalnym nieporozumieniem i rzucimy go w kąt, zanim na dobre zabrzmią kolędy.

Dobra, a teraz czas na mniej zabawną kwestię. Ile ta przyjemność będzie nas kosztować?

Książki fantastyczne

Wygraj Panią Shaladoru!

Dodał: , · Komentarzy: 5

Dla niektórych wakacje skończyły się już 23 dni temu. Nie dziwi więc fakt, że aktualnie najbardziej wypatrywanym dniem tygodnia jest piątek, który z kolei zwiastuje weekend i dwa dni dłuższego spania. My, redakcja Game Exe wraz z wydawnictwem Initium, chcąc Wam jeszcze bardziej umilić dzisiejszy dzień, przyszykowaliśmy konkurs, w którym do wygrania są 4 egzemplarze książki "Pani Shaladoru".

pani shaladoru

Zasady są takie jak zawsze. Jeżeli chcesz, by Twoje zgłoszenie było brane pod uwagę, musisz udzielić poprawnych odpowiedzi na trzy pytania. Więcej informacji znajduje się pod tym adresem. Powodzenia!

Książki fantastyczne

"Piter" – premiera w listopadzie

Dodał: , · Komentarzy: 2
piter, metro 2033

Od 9 listopada będzie nożna nabyć nową powieść Szymuna Wroczka pt. Piter, którą osadzono w uniwersum Metro 2033, stworzonym przez Dymitry'ego Glukhovsky'ego.

Piter to pierwsza książka w ramach projektu "Metro 2033 Uniwersum". Tytuł to pieszczotliwa nazwa Petersburga, w którym osadzono całą akcję powieści. Jej głównym bohaterem jest Iwan Mierkułow, digger ze stacji Wasilieostrowska. Podobnie jak i inni mieszkańcy Petersburga, którzy ukryli się w tunelach metra, przeżył atomową apokalipsę. Właśnie mierzy się z zamiarem poślubienia ukochanej Tani, gdy przygotowania do ceremonii przerywa kradzież agregatu prądotwórczego. Bez niego cała stacja Wasilieostrowska skazana jest na zagładę, zaś cień podejrzenia zostaje rzucony na Chodników, czyli mieszkańców pobliskich stacji, wśród których znajdują się dawni moskwianie.

Wkrótce wybucha wojna pomiędzy luźną federacją, w skład której wchodzi stacja Wasilieostrowska, a stacjami zamieszkałymi przez Chodników. Główny bohater zostanie wplątany w coś więcej niż lokalne potyczki.

Książka w naszym kraju ukaże się nakładem wydawnictwa Insignis, którą wyceniono na 39,99 PLN. Jeśli nie jesteście przekonani do zakupu, to być może pomoże wam prawie 40 minut fragmentu książki w wersji audio, którą czyta Krzysztof Gosztyła.

Filmy fantastyczne

Michelle Rodriguez dołączyła do obsady piątego filmu z serii Resident Evil. Aktorka ponownie wcieli się w rolę Rain Ocampo.

michelle rodriguez, resident evil, resident evil 5

Ta decyzja nie powinna nikogo zaskakiwać, gdyż reżyser filmu, Paul W.S. Anderson, postarał się o powrót przed kamery znanych z serii postaci. Jednak warto zauważyć, że Rain została zabita w pierwszym "RE" i pytanie, jak też twórcy zamierzają ją wskrzesić.

O fabule filmu nadal nie wiadomo prawie nic. Grająca Alice Milla Jovovich zdradziła jednak, że akcja filmu rozgrywać się będzie w Japonii, chociaż zdjęcia do filmu rozpoczęły się nie w Kraju Kwitnącej Wiśni a w Toronto. Wiemy jednak, że bohaterowie mają zostać schwytani przez głównego złego całej serii – korporację Umbrella – zaś za zagrożenie będzie odpowiadał pasożyt Las Plagas.

W filmie zobaczymy także ponownie Leona Kennedy'ego, Adę Wong i Barry'ego Burtona. W obsadzie już wcześniej znaleźli się Sienna Guillroy (jako Jill Valentine), Shawn Roberts II (czyli zabity w Afterlife Albert Wesker), Boris Kodjoe (Luther West) i Colin Salmon (jako One).

Premiera filmu została zaplanowana na 14 września 2012 r.

Diablo III

Niestety, ploteczki rozsiewane w branżowych kuluarach przy aromatycznej kawie i w odmętach papierosowego dymu znów okazały się prawdziwe, serwując wiernym fanatykom serii „Diablo” kolejnego kopa w organ witalny. Wygląda na to, że wielogodzinne modły na wilgotnej posadzce i ofiary z kozła na niewiele się zdały, gdyż jak poinformował pierwszy apostoł Pana Ciemności, Mike Morhaime, trzecia część kultowej sagi nadejdzie dopiero na początku 2012 roku. Powodem tego niefortunnego opóźnienia jest, jakżeby inaczej, chęć doszlifowania tytułu do granic perfekcji, aby sprostał on oczekiwaniu wszystkich maniaków uniwersum Sanktuarium.

Cóż, skoro wyglądaliśmy za tą produkcją tyle lat, to poczekamy te dodatkowe kilka miesięcy. Tym bardziej, że w ramach rekompensaty Mroczna Rada Episkopatu Blizzarda zapowiedziała, iż beta testy tytułu zostaną przedłużone, a szansę zasmakowania piekielnej posoki otrzymają kolejni gracze, którzy w ostatnim losowaniu mieli pecha i nie dostali swoich wyśnionych kluczy. Miło, miejcie więc maile szeroko otwarte, trzymajcie rękę na pulsie i zapuszczajcie swoje brody.

diablo 3

Tylko powstaje pewien problem… Skoro „Diablo III” wyjdzie dopiero w przyszłym roku, to o co poprosić tego otłuszczonego dziada z Laponii? Wielu z nas szykowało się na wyjątkowo krwawą gwiazdkę, a tutaj taki ciężkostrawny pasztet! Czyżby powtórka z rozrywki, czyli kolejny wełniany sweter i para ciepłych kalesonów? Hm… a nie zastanawialiście się kiedykolwiek nad zakupem wychuchanego pada? Jeżeli nie, to warto pomyśleć nad tym intratnym interesem, gdyż redakcja czasopisma „PC Gamer” postanowiła pociągnąć za język Jaya Wilsona i podpytać o potencjalne plany związane z wersją konsolową „Diablo III”. Pracownik Blizzarda, jak to on, wykonał skuteczny dyplomatyczny unik i nie puścił pary z ust, ale równocześnie dorzucił trochę węgla do pieca rozgrzanego od spekulacji.

„Nie widzimy siebie jako twórców produkcji przeznaczonych wyłącznie na komputery osobiste – traktujemy siebie jako developerów gier. Nie sądzimy, że potrafimy stworzyć strategię w stylu „Starcrafta”, która szturmem podbiłaby serca graczy konsolowych. Wierzymy jednak, że możemy zrobić RTS’a, który byłby świetny na tych platformach, lecz najpierw musimy mieć odpowiedni koncept, iskrę i pasję.

Jednym z powodów, dla których badamy pomysł konsolowej wersji „Diablo III” jest fakt, iż czujemy, że sterowanie i styl tej produkcji zwyczajnie pasuje do tych platform.

Guild Wars 2

Jak donosi oficjalny blog ArenyNet, w listopadowym wydaniu ImagineFX pojawił się bogato ilustrowany materiał z ekipą tworzącą concept arty dla Guild Wars 2.

imagine fx, guild wars 2

Na łamach magazynu o swojej pracy opowiada cała śmietanka grafików, którzy już przy pierwszej odsłonie gry dali się poznać z bardzo dobrej strony. Dość powiedzieć, że grafiki koncepcyjne do GW2 zostały nawet wydane w formie albumu, który sprzedaje się dobrze nie tylko wśród miłośników tego darmowego MMO.

Całą ekipą zarządza urodzony w Rumunii Daniel Dociu i to właśnie on jako pierwszy opowiada o swojej pracy przy tworzeniu grafik dla Guild Wars 2. Pochodzący z miasta Cluj grafik rozpoczął pracę w londyńskiej Movie Picture Company (MPC), ale właśnie w stolicy Anglii poznał kolegę po fachu, Kekai Kotaki, który dziś jest jednym z dowodzących własnym zespołem artystów. Daniel opowiada, że "Z początku był to mały zespół, jednak z czasem się rozrastał i logiczne, że musiały w nim nastąpić pewne zmiany". Potem dodaje: "Przez te lata powierzone mi zadania zmieniły się. Na początku tworzyłem tekstury obszarów a dziś jestem menadżerem całego zespołu grafików. Staramy się utrzymywać twórczą atmosferę, gdzie każdy zachęcany jest do wypowiadania się i dzielenia własnymi pomysłami".

Przez zespołem Daniela zadanie dość trudne, bo druga część gry rozgrywa się wiele lat po "jedynce" a w tym czasie świat nie stał w miejscu. Należało uwzględnić, że pewne rasy ewoluowały, podczas gdy inne starały się utrzymać na raz wytyczonym poziomie, co niekiedy owocowało całkowitym wyginięciem danego gatunku.

ArcaniA: Upadek Setarrif

It's Alive!!!

Ech... niechciany mesjasz powraca w akompaniamencie gwizdów i zgniłych pomidorów, rzucanych przez samych pasjonatów serii. Ten bezimienny chłystek zwyczajnie nie chce umrzeć z godnością i pragnie przed śmiercią pognębić udręczone dusze fanów „Gothica”. Widać strasznie nagrzeszyli przez te wszystkie lata, biedacy. Tylko, czy zasługują na tak niehumanitarną pokutę?

Pomimo tego, że niedawno podziwialiśmy ostatnie podrygi austriackiej firmy JoWooD, która od wielu lat lawirowała między jednym wierzycielem a drugim, skutecznie odcinając kupony od swoich legendarnych marek, to projekt „Upadku Setarrif” nie umarł i dumnie zmierza na ekrany monitorów. Kwiaty i bombonierki w ramach podzięki za ten wyczyn możecie wysyłać do baśniowej Szwecji pod drzwi tamtejszego holdingu Nordic Games, który postanowił wykupić prawa do „Arcanii” od wspomnianego bankruta. Oczywiście, wszystko z miłości do graczy i ich ukochanych świnek skarbonek.

upadek setariff

„Cieszymy się, że to właśnie „Upadek Setarrif” będzie pierwszą produkcją wydaną pod skrzydłami naszej firmy. Zapoczątkowaliśmy już sporo zakulisowych działań, ale nie mogliśmy wyobrazić sobie lepszej okazji do przełamania lodów i zapoczątkowania naszej komunikacji ze społecznością graczy niż oficjalna zapowiedź tego projektu.” – zdradził Lars Wingefors, dyrektor generalny Nordic Games GmbH.

Wczytywanie...