Chociaż pierwsza odsłona Guild Wars wydaje się być logicznym wyborem w przypadku oczekiwań na drugą odsłonę serii, to moje pierwsze chwile w Aionie, w ramach F2P, zbiegły się w czasie z rozmową o tym, iż to właśnie ten tytuł stał się przystanią oczekujących na najnowsze dziecko od ArenaNet. Czy teraz, kiedy do 28 sierpnia został ledwo ponad tydzień, możemy spodziewać się, że póki co ostatnie dzieło studia zacznie tracić graczy?
AN z mojego punktu widzenia postąpiło w ostatnim czasie dość mocno niefrasobliwie. Wpierw byliśmy świadkami stopniowego wycofywania się z obiecanych dodatków do Guild Wars, by potem przekonać się o tym, że stworzony w tym celu zespół został oddelegowany do pracy nad "dwójką". Przypomina to trochę mieszkanie w blokach, w które się nie inwestuje, bo gdzieś tam dalej budujemy cały dom. Niech sobie wielka płyta niszczeje i trwa w spokoju, bowiem wszelkie remonty czy usprawnienia to utopiona gotówka i czas. Owszem, Guild Wars Beyond dodało nieco fabuły i zadań, jednak zabrakło nowych terenów, frakcji czy też większego wpływu na otaczający nas świat. Nowe bronie w dużej mierze korzystały ze starych wyglądów, zaś kiedy już pojawiły się unikaty, to okazało się, że nie można ich przypisać do Komnaty Chwały, która ma nagradzać nasz trud z GW1 w GW2. Mówiąc krócej – szkoda zachodu.