Każda praca może zmęczyć, dlatego w ostatnim fabularnym dodatku do „Dzikiego Gonu” polskie CD Projekt Red wysyła Geralta z Rivii do malowniczego Toussaint, by zakończyć tam przygody tego najsławniejszego wiedźmina. Tylko naiwni uwierzą, że nasz fachowiec zdecyduje się na łapanie promieni słonecznych, bowiem tak naprawdę udajemy się na południe za sprawą wezwania od samej księżnej Anny Henrietty.
Główna oś fabularna została zbudowana wokół wątku Bestii, która grasuje w okolicach Beuclair i zabija kolejnych rycerzy oraz szlachciców. Nikt nie może czuć się bezpiecznie, chociaż na pierwszy rzut oka Toussaint przypomina sielską Francję, gdzie nikt nie przejmuje się jakąś tam wojną z Nordlingami czy też Dzikim Gonem. Szybko poznajemy mroczniejsze oblicze księstwa, zaś już sam tytuł dodatku zdradza, że Geralt będzie miał do czynienia z istotami gustującymi w piciu krwi, czyli wampirami.
Główny wątek obfituje w sporą ilość poszukiwań dowodów, pościgi oraz piękne kobiety podczas przyjęcia. Jak na wiedźmina przystało, nie zabraknie miejsca dla srebrnego i stalowego miecza, bowiem sięgniemy po nie znacznie częściej niż podczas wypełniania życzeń dla Olgierda. Niestety, zbyt szybko poznajemy miano głównego oponenta, co psuje wątek stopniowego odkrywania kart, i zaraz po tym fakcie gra ostrzega nas, żeby wykonać zadania poboczne, bowiem brnąc dalej, stracimy ku temu szansę. Takie rozwiązanie z początku dziwi, lecz potem trochę irytuje, gdyż twórcy rzucają nas w dziki pościg i szybko przekonałem się, jak to jest biegać z ekwipunkiem bliskim rozpadowi, bowiem brakło miejsca lub czasu na zwykłą naprawę. Jak pewnie pamiętacie, „Serca z kamienia” toczyły się swoim tempem i właściwie nikt nie zmuszał nas do jakiegoś pośpiechu, lecz tutaj czułem się niczym sierotka, która chce już finałowego starcia, by w końcu móc zająć się prawie już zapomnianym zleceniem w jednej z winnic. A na końcu czekało pewne rozczarowanie, bowiem nie tak skromnie i bezbarwnie powinno wyglądać zakończenie przygód na szlaku tak ważnej persony.
Nie lepiej wygląda wątek romansowy, którego właściwie nie ma. Możemy obejść się smakiem w obecności pięknej Anny Henrietty, której szczegółowy model postaci przykuwa uwagę znacznie mocniej niż obietnica solidnej zapłaty za zlecenie. Tym razem dostajemy scenę seksu praktycznie z nieznajomą, ale jednocześnie akt ten nie ma żadnego wpływu na główny wątek. Shani także nie należała do uległych, jednak miała solidne podstawy fabularne z pierwszej odsłony serii, podczas gdy nowy obiekt zainteresowań wrzucono tylko po to, by ktoś nie zarzucał później braku tego istotnego elementu wcielania się w Geralta z Rivii.
W kwestii zadań pobocznych jestem także trochę rozczarowany, bowiem mamy tutaj perełki, jak budowanie posągu Lebiody, udział w turnieju rycerskim oraz śledztwo w sprawie odzyskania dość... intymnego elementu jednego z nagich posągów, który zapewnia... witalność mężczyznom w ich relacjach z kobietami. Niestety, zdarzają się także wyzwania typu odłożenia kości upiora do grobu tuż za zakrętem czy też zabicie dwóch potworków, które mieszkają w drugiej części mapy i dłużej trwa podróż niż faktyczna walka.
Co prawda twórcy w ten sposób zapełniają całkiem spory obszar Toussaint, lecz jednocześnie zanudzają nas bieganiem między odległymi punktami w świecie gry i sztucznie wydłużają czas potrzebny na uporanie się z wyzwaniami w księstwie Anny Henrietty. Sytuację ratują jednak ciekawe postacie niezależne czy też chociażby kłótnia dwóch duchów w krypcie. Wysokie nagrody także skłaniają do wysiłku, zaś za opcję wcielenia się w Ravixa fani książek będą składać dziękczynne modły. Pamiętajmy także o powrocie Regisa, który dla „Krwi i wina” jest postacią absolutnie pierwszoplanową.
Oglądanie Toussaint przypomina nam o porze roku i człowiek odruchowo patrzy na kalendarz w oczekiwaniu na urlop czy wakacje. Księstwo zostało odwzorowane pieczołowicie, jest kolorowo, głośno, zaś majaczące w oddali Beuclair czy Gorgona to widoki, które zapadają w pamięć. Stolica tych ziem to klasa sama w sobie i widać, że twórcy mocno wzorowali się na średniowiecznej architekturze zachodniej i południowej Europy. Nawet podziemia stały się trochę przestronniejsze, zaś jedna czy dwie dziury dostarczają odrobinę światła, czyniąc całą lokację o niebo ciekawszą dla oka od burych jaskiń w Velen. Zmiany to nie tylko grafika, ale także dodatkowe animacje, chociażby podczas scen łóżkowych czy zwyczajnego odbijania wiosek, jak też w pełni usprawniony interfejs, będący pokłosiem wydanego zaraz przed premierą patcha.
Osobny akapit należy poświęcić wyglądowi postaci. Co prawda wciąż na ulicach spotkamy sporo podobnych mieszkańców, jednak już postacie drugiego i trzeciego planu wybijają się swoją indywidualnością. Mowa tutaj nie tylko o kobietach, ale także zwykłych wojownikach czy wampirach. Każdy rycerz przemawia w specyficzny sposób, zaś głos Anny Henrietty potrafił przywołać do porządku. Warto posłuchać próbek dubbingu w innych językach, bowiem Polacy mogą czuć się w tej kwestii szczęściarzami.
Nowy element w formie mutacji wymaga wykonania zadania pobocznego, więc niczego nie dostajemy na srebrnej tacy. Element ten miał na celu poprawę przeciętnego systemu rozdawania umiejętności, który wraz z kolejnymi łatkami jakoś uniknął rewolucyjnych zmian. Nadmiar punktów trafia teraz do zupełnie nowego drzewka, zaś mutageny można rozbijać i łączyć, bowiem najlepsze z nich są wymagane dla każdej mutacji. Gdy uzbieramy wszystkie „składniki”, możemy wypróbować nowe efekty wzmacniające, chociażby nasze Znaki. Nie ignorujemy tego mechanizmu, bowiem „Krew i wino” potrafi nas zaskoczyć walką z dwoma szybkimi i znikającymi oponentami, przez co mniej uważni gracze będą musieli oglądać śmierć Geralta.
Dobrym pomysłem okazało się wprowadzenie Corvo Bianco, czyli własnego domu. Możemy remontować posiadłość, by nadać jej blask, jak też dostajemy stojaki, pozwalające na prezentację zdobytego oręża czy elementów zbroi. Niestety, opcji rozbudowy jest zbyt mało i opierają się jedynie na gotówce, więc przy odpowiednich zasobach finansowych szybko stracimy zainteresowanie tym miejscem i nawet nie zajrzymy do pokoju gościnnego, bowiem w ową gościnę nie przybędzie praktycznie nikt.
Niestety, kwestie techniczne także i tym razem kładą się cieniem na Toussaint. Polskie dialogi nie pasowały do ruchu ust, do tego dochodzą kupcy, którzy niczego nie oferują, czy też denerwujące wchodzenie w tryb walki po skorzystaniu z opcji szybkiej podróży. W kwestii stabilności nie zanotowałem większych uchybień, jednak przed wizytą w Toussaint zdecydowałem się na reinstalację całej gry i usunąłem wszystkie modyfikacje, mogące wpływać na "Dziki Gon", co pewnie także nie pozostało bez echa. Jeśli jednak przełkniecie te niedogodności, to już w nowym menu przywita was kapitalny utwór, zaś potem czeka na was prawie dwugodzinna uczta dla uszu.
Polskie wydanie gry oferuje zarówno wersję cyfrową, jak też tradycyjne pudełko, gdzie wzorem "Serc z kamienia" dostajemy w swoje łapki dwie talie do gwinta. Tym razem uzupełnimy kolekcję o Królestwa Północy i Cesarstwo Nilfgaardu. Karty ponownie prezentują wysoki poziom wizualny i mierny w sensie trwałości, zaś dołączony poradnik jest dość ogólny, przez co bez znajomości gry może być trudno pojąć wszystkie zasady.
Podsumowując, wyprawa do Toussaint okazuje się być bardzo dobrym zakończeniem komputerowych przygód Geralta z Rivii. Dostajemy rozbudowany dodatek z zupełnie nowym obszarem, broniami, mutacjami i przede wszystkim historią, która wydała mi się trochę mniej ciekawa od pogrywania z siłami Pana Lusterko. Być może odbiór popsuł ten komunikat o wykonaniu zadań pobocznych oraz fakt, że szybko poznałem miano przeciwnika i zabicie go wcale nie wywołało jakiejś lawiny odczuć czy przemyśleń. Nie podobało mi się także ciągłe bieganie w każdym kierunku, by zabić raptem dwa potworki, bowiem twórcy trochę za często stawiali na oklepany motyw idź-zabij-przynieś. Mimo to dla kilku questów warto zarwać nawet noc, zaś oglądanie Toussaint wynagrodziło mi brak porządnych wakacji. Ech, to naprawdę już koniec?
Dziękujemy firmie CD Projekt RED za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- piękne i dobrze odwzorowane Toussaint
- postacie znane z książek
- własny dom
- mutacje
- sporo zadań
- nowa talia do gwinta
- dużo pojedynków z bossami
- usprawnienia grafiki oraz interfejsu
- muzyka
- Anna Henrietta oczywiście!
Minusy
- drobne problemy techniczne
- mało opcji rozbudowy Corvo Bianco
- zadziwiająco dużo zadań "zapychaczy"
- brak sensownego romansu
- trochę rozczarowujące zakończenie
Komentarze
Cytat
Dla mnie samo pojawienie się postaci Regisa rekompensuje jakiekolwiek minusy tego dodatku - tylko jego mi brakowało w podstawce. Praktycznie przez niego głównie się skupiałem na głównym wątku (co trochę mogło utrudnić końcowe bitwy, finalny boss aż przywodził mi na myśl bossów z Devil May Cry), także nietypowe więzienie było świetne. Romansu nie miał tej siły co inne, ale chociaż scena "baraszkowania" była dobrze zrealizowana.
W sumie jak tak myślę to jedynie co mi przeszkadzało to brak płyty instalacyjnej w pudełku
Dodaj komentarz