Tłusty Czwartek #98 – Domowe prace

3 minuty czytania

Kolejny dzień na Dworze. Albo na polu, jakby to co poniektórzy woleli: w moim przypadku nie padałoby to jabłko daleko od prawdy, bo po orzeczeniu się nadworną druidką, to właśnie na mnie spadło zadanie sprzątania nadwornych stajni. Niestety, we wspomnianym miejscu, ulokowanym niedaleko kwater Nieumarłego Króla Umarłych Tamc.a (ponoć donoszące się ze stajni zapachy mu odpowiadają), stanowiska nie były okupowane tylko i wyłącznie przez zwierzęta oczekiwanego gatunku. O nie. To byłoby tak za proste, jak i za piękne, dla trójki zesłanych tutaj na ciężkie roboty niewolników, że nie mogłoby być prawdą w żadnym świecie, w którym osadzony był królewski zamek.

Tlusty czwartek

Punkt piąta rano, czyli już po własnoręcznym wydojeniu wszystkiego, co tylko w stajni można było wydoić, w drzwiach stanęły trzy blade postacie. Jedna opierając się o drugą, przecierały ledwo otwarte oczy przeklinając pod nosem tego, albo raczej tą, która ich tutaj zesłała. Najgłośniejsza w swych sprzeciwach była Lily, która za nic nie mogła pojąć dlaczego spotkała ją ta kara.

Delikatna dziewczyna, o skórze naturalnie bledszej od naszego władcy Matthiasa (zaznaczyć trzeba, przed jego nałożeniem paro centymetrowej warstwy tapety, do której czynności nadworny naukowiec Nazin wynalazł mu ostatnio specjalne rolujące urządzenie) zaczynała wątpić w to, czy wielomiesięczne szorowanie podłóg po kąpielach Couruna, oferowanie zabiegów pedicure Tamc.owi, prostowanie kijów Kiyuku, kolekcjonowanie bagiennego śluzu do konserwacji macek eimyra, zszywanie peleryn Tokara po kolejnych nieudanych próbach lotu z dachu królewskiego zamczyska, wieczorne przygrywanie hiszpańskich ballad przy oknie Ven'Diego, noszenie parasolki nad głową Sazanki, aby jej ciemna aura nigdy nie pojaśniała, czy wreszcie zmywanie garów po kuchennych eksperymentach nadwornej druidki, było faktycznie odpowiednią taktyką do zdobycia... szacunku wśród członków Dworu.

Okazało się, że nie.

Wystarczyło bowiem tylko niewinnie napomknąć wiedźmie Ati (podczas codziennego, parogodzinnego asystowania jej przy naciąganiu licznych sznurów jej magicznego gorsetu, który w jakiś magiczny sposób zawsze dawał radę się zapiąć), że coś wystaje z jej szafy. Biedna dziewczyna zaczęła na głos zastanawiać się cóż to za para bladych przedmiotów (dziwnie przypominających czyjeś stopy), gdy zapierała się nogami o łoże wiedźmy starając się dopiąć materiał gorsetu, aby wspomniana, w panice przed wyjawieniem (i tak powszechnie znanego i wszystkim wiadomego) sekretu swej wiecznie trwającej młodości, nie wyrzuciła dziewczęcia ze swych komnat i nie skazała jej na ciężkie roboty w nadwornych stajniach. Upewniając się, że drzwi jej komnaty były dobrze zamknięte, wiedźma Ati następnie rzuciła się do szafy, aby magicznym zaklęciem, pozbyć się ciała młodego chłopięcia, z którego (niczym na terapii odchudzającej) wyssała wszelką młodość...

Tak oto, bohaterka dzisiejszego odcinka wylądowała w nadwornych stajniach o tej barbarzyńskiej, porannej porze. Po obu swych stronach miała dwóch nowych członków redakcji, którzy, sądząc po wzroku nadwornej druidki, i tak skończyć mieli niedługo jako pokarm dla któregoś z pupili mieszkańców Dworu. (Jeśli dziwiło Was kiedyś, że niektórzy autorzy tekstów pojawiają się i znikają szybciej oraz częściej, niż Courun wspomina o Lolth, to teraz macie już na to wyjaśnienie). Lily wiedząc, że nie mogła polegać na swych towarzyszach, postanowiła wykorzystać pierwszą zasadę Dworu: rzucić kogoś na pierwszy ogień i zobaczyć co się stanie!

Jakie zadanie stało jednak przed dziewczyną o cerze bladszej niż najbladsze mleko? Czy towarzyszący jej nowi mieszkańce Dworu są tak naiwni, na jakich wyglądają, czy może szykuje się pomiędzy nimi jakieś przymierze? I ile razy Courun faktycznie potrafi wspomnieć o Lolth podczas jednego życia przeciętnego mieszkańca Dworu?

Kolejne przygody Lily już w następnym odcinku!

Komentarze

0
·
Eeeeej, to była konserwacja, a nie prostowanie kijów. Proszę nie mylić pojęć.

Cóż, ile razy Cou może wspomnieć o Lolth w życiu miszkańca Dworu... No cóż, zapewne w przypadku Tamca będzie to trochę więcej, ale przypuściłbym istnienie liczby zwanej Lolthilion, Lolthiliard lub Lolthkończoność
0
·
Lolthilion.

You win!
0
·
Nic, tylko harówa i wykorzystywanie... I potem się dziwić, że blada jestem, jak nawet na słońce nie ma czasu wyjść. Inna sprawa, że słońca prawie i tak nie ma.
0
·
Ciesz się Lily, szlachta chodzi blada, tylko plebs się opala na polu
0
·
Ati ma w zupełności rację. 8D
0
·
Powinniście się ciszyć, że poświęcam cenny czas, aby ukazać wam prawdę i uratować dusze, które będą mogły po śmierci trafić na plan Lolth (ups, znów to zrobiłem )
0
·
Szkoda mi jest trochę Lily.Oczywiście czekam na jej następne przygody
0
·
Aż się boję co będzie dalej.... Eirin, oszczędź mnie
0
·
Nie bój się Lily zawsze może być gorzej
0
·
To prawda, zawsze można było trafić na czyszczenie sarkofagów i trumien. Z obserwacji wiem, że śmiertelnikom za bardzo nie odpowiadają dochodzące stamtąd zapachy.
0
·
Czyszczenie sarkofagów i trumien? A ja rozważałem czy aby do was nie dołączyć.Jeśli to miało być moje pierwsze zadanie to będę musiał poważnie się jeszcze na tym zastanowić .

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...