Tysiąc i jedna noc
Istnieją przygody, które nigdy się nie kończą. Jedną z nich jest Neverwinter Nights. Pewnie wiele godzin zajęło ci ukończenie głównego wątku kampanii, nie wspominając już o dwóch oficjalnych dodatkach, które wniosły wiele świeżości i przyniosły ze sobą ciekawy scenariusz. Chyba jednak nie sądziłeś, że to koniec?
Moduły Premium
Pod tą nazwą kryją się gotowe moduły – dodatkowe scenariusze, które powstawały pod okiem samych mistrzów gatunku z BioWare. Chciano w nich wprowadzić coś nowego, zaś historia miała wciągnąć na te kilka godzin potrzebnych do ukończenie gry. Czy cel ten udało się osiągnąć? Spójrzmy sami.
Kingmaker
Tytułowy i zdecydowanie największy z modułów wchodzących w skład zestawu. Nie spodziewałem się fajerwerków od samego początku, ale muszę przyznać, iż śmierć po kilku minutach gry mogła prowadzić mnie do nieukrywanej złości. Na szczęście wskrzesza nas tajemnicze światło, które będzie nam towarzyszyć do końca gry pod postacią broni. Tak, nie pomyliłem się – magicznego oręża, którego rodzaj możemy wybrać sami już na samym początku. To nie koniec naszych wyborów – czterech naszych towarzyszy znalazło się wraz z nami w sferze dusz i musimy odesłać w zaświaty dwoje z nich, by pozostali mogli ponownie stanąć z nami do walki.
Po przekroczeniu bram znajdujemy się w samym sercu Warowni Cyjanu. Nie jest ona zbyt duża, a dodatkowo podróż ułatwia nam Alias – zwiadowczyni, która z jednej strony jest pomocna, a z drugiej będzie osobą, której lepiej unikać, jeśli nie zebraliśmy dostatecznej liczby głosów – ale o nich za chwilę. Dotychczasowy kandydat na przywódcę – Banner, zrzekł się prawa do tronu i wkrótce potem zginął, więc mieszkańcy gorączkowo poszukują lidera, który pomoże im w walce z Zamaskowanym. Kim jest owa tajemnicza postać? Jej prawdziwą tożsamość poznamy dopiero na sam koniec gry, więc nie chcę jej zdradzać, by nie psuć nikomu zabawy. Powiem tylko, iż chce z Warowni Cyjanu uczynić serce swojego przyszłego imperium, a dotychczasowi mieszkańcy raczej nie podzielają jego ambitnych planów.
Musimy zebrać minimum cztery głosy od mistrzów dziewięciu cechów wybierających Władcę Warowni. Wykonywane dla nich zadania polegają w dużej mierze na walce, choć jedna z misji polega na uratowaniu krów i kurczaków za pomocą rozsypywania ziarna w drodze do wyjścia. Walcząc z goblinami możemy także odciąć Zamaskowanego od dostaw i przeszkodzić w rekrutacji jego armii.
Na nic jednak nasze wysiłki, gdyby nie główna innowacja tego modułu, którą jest niewątpliwie magiczna broń. Ta może być ulepszana wedle naszej woli wraz z rozwojem postaci, tak więc im my jesteśmy silniejsi, tym łatwiej przyjdzie nam mordować wrogów – aż dziw bierze, że dopiero w tym module pojawia się taka opcja, ale lepiej późno niż wcale.
W końcu staniemy oko w oko z Zamaskowanym, aby odkryć tajemnicę pochodzenia tajemniczego światła i magicznej broni.
ShadowGuard
Drugi z modułów premium jest zdecydowanie krótszy od Kingmakera, ale wprowadza do serii… pożywienie. Dotąd tylko my – gracze, musieliśmy jeść, by żyć, zaś teraz musi to robić także i nasza postać. Racje żywnościowe są dość tanie i nie ma kłopotów z ich znalezieniem, ale głodni nie możemy odpoczywać, a więc szansa śmierci i wczytywania gry znacząco rośnie.
Scenariusz nie należy do porywających – kolejna historia o dziecku, które traci matkę i musi żyć w obcym mieście. Do tego dochodzi wątek ojca, który nie ma dla nas czasu i z oddali śledzi nasze losy. Wkrótce potem dostajemy się do elitarnych Strażników Cienia i przyjdzie nam ratować Imperium Szarakan.
Walka nie należy do prostych, ale często mamy do pomocy nieśmiertelnych najemników, którzy odwalają za nas całą czarną robotę. Niejednokrotnie też mamy do wyboru inne metody niż walka, a w wielu przypadkach monety zmieniają całkowicie stosunek do naszej postaci.
Pokonujemy nasłanych na nas zabójców, a w końcu potwory Szkarłatnego Proroka kończąc ten moduł.
Witch’s Wake
Rozpoczynając ten moduł nastawiłem się na zabawę podobną do „ShadowGuard’a”. Niemałe było moje zdziwienie, gdy powitał mnie dość tajemniczy filmik i rozmowa z kobietą, która na samym początku postanowiła odciąć mi palec. Przygotowałem się walki, wzmocniłem kilkoma zaklęciami, ale to okazało się zbędne – walki tu niewiele, za to zdecydowanie postawiono na fabułę w starym, dobrym stylu.
Wiele miejsc zostało okraszonych głosem narratora, a raczej jego żeńskiej wersji, co każdemu graczowi powinno się potem mile kojarzyć. Zwykły z pozoru wodospad został ciekawie przedstawiony, podobnie jak zachowania i gesty każdej postaci niezależnej. Przypomina to książki lub sesje na żywo z udziałem graczy, gdzie ogranicza nas jedynie wyobraźnia i przez to wymusza na Mistrzu Gry dość dokładny opis napotykanych przygód.
Nie ma tu sytuacji, iż nie wiemy co dalej robić. Zawsze rozmawiamy z każdym i o wszystkim, gdyż wszystko może przynieść cenne PD-ki. Pierwsze spotkanie z Nocną Wiedźmą jest przeżyciem dość intrygującym i przywołuje na myśl emocje, jakie towarzyszyły mi przed walką z potężnym Mefistofelesem.
Moduł zdecydowanie najciekawszy, ale zarazem najkrótszy – ponoć trwały prace nad jego kolejnymi częściami, ale póki co efektów nie widać.
Warto, nie warto?
Podsumowując, nie żałuję ani chwili z „Kingmakerem”. „Neverwinter Nights” to ponoć gra na tysiąc i jedną noc, z których kilka spędziłem przy tych trzech modułach. To nie jedyne z dostępnych na stronie BioWare, więc wypatrujcie mojej postaci na tropie kolejnych intryg.
Plusy
- Wciągająca fabuła
- Niska cena
- Magiczna broń
Minusy
- Zbyt krótki czas zabawy
- Dla niskopoziomowych postaci
- Niechlujna lokalizacja
Komentarze
Znalazły się oczywiście pewne minus. Jak już Cou odnotował, lokacje były dość ubogie, a do tego znalazło się kilkanaście nieprzetłumaczonych kwestii i opisów. Poza tym szkoda, że nie powstały kontynuacje tych historii, bo na prawdę były intrygujące. No i głównym minusem była cena przy premierze, bo nieźle sobie zażyczyli płacić za te kilka godzin rozrywki, ale teraz są te wszystkie edycje za śmieszne pieniądze, więc grzechem byłoby nie zagrać. Ode mnie 9 za historie, dialogi i filmy.
Dodaj komentarz