Kieron Gillen, scenarzysta "The Wicked + The Divine", na początku i na końcu komiksu porusza kwestię powstawania historii. Pisze, że stanowi ona efekt pewnych wydarzeń w jego życiu. Podczas czytania zarówno wstępu, jak i posłowia możemy więc zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo osobistym dziełem może być opowieść – komiksowa, filmowa czy książkowa.
Słowa autora zrobiły na mnie duże wrażenie, tym bardziej że Gillen wspomina o intymnych przeżyciach. Co do głównej treści komiksu... Bohaterką jest Laura, fanka bogów, którzy przyjęli ludzką postać. Nie wszyscy dają temu wiarę, ponieważ do tego zdarzenia dochodzi raz na 90 lat, a bogowie znikają (umierają?) w ciągu dwudziestu czterech miesięcy.
Pomysł ciekawy i oryginalny. Wykonanie już mniej, co wynika m.in. z tego, że pierwszy tom to tylko wprowadzenie i to nawet nie takie, które sprawiałoby wrażenie pełnego. Pełnego pod względem informacji o świecie i postaciach oraz w budowaniu fabuły. Subiektywnie – jakby czegoś brakowało, przynajmniej gdy oczekujemy więcej, bo na dobry początek materiału starcza.
Czym ma być "The Wicked + The Divine"? Nie jestem w stanie do końca odpowiedzieć na to pytanie, więcej konkretów pada z komentarza autora, niż nasuwa się na myśl po lekturze samej historii. Na pewno wyklarował się wątek kryminalny, tylko że nie da się określić, jaka będzie jego rola w kolejnych odsłonach.