Saga Winlandzka. Tom 1

2 minuty czytania

Saga Winlandzka #1

Wikingowie to wdzięczne postacie, jeśli chodzi o wykorzystanie ich w filmach, serialach, grach komputerowych, książkach i komiksach. Ostatnio co chwila gdzieś się pojawiają. W "Sadze Winlandzkiej" również pełnią główną rolę.

Thorfinn to młody, pałający żądzą zemsty wojownik. Uzdolniony i szybki, pełen nienawiści do zabójcy swojego ojca – tego zabójcę chce teraz zabić, ale w uczciwej walce. Pierwszy tom serii, zawierający dwa tomy wydania japońskiego (świetna decyzja wydawnictwa Hanami), przedstawia wydarzenia nie tylko obecne, lecz także przeszłe. Właściwie przeszłość stanowi najdłuższą część mangi, a do tego najciekawszą.

Zazwyczaj retrospekcje są nudne, ale nie tu. Początkowi brakowało solidnych fundamentów. Bohater chciał się zemścić, jednak niewiele było wiadomo o tym, jak się zmienił, kim jest, co się stało i w jakich okolicznościach. Zostaliśmy po prostu wrzuceni w środek akcji, skupiającej się na oblężeniu. Dopiero gdy przychodzi moment emocjonalnych uniesień, można poczuć zainteresowanie. Gdy zaś lądujemy w przeszłości, czujemy rosnące zaangażowanie, bo zaczynamy rozumieć motywacje postaci. Widzimy, dlaczego młody Thorfinn pragnie zemsty.

Makoto Yukimura bardzo dobrze radzi sobie z budowaniem postaci. Te pozytywne przedstawia z sympatycznej strony, co wynika m.in. z umieszczania ich w humorystycznych, familiarnych scenach. One nie tylko skutkują rozluźnieniem atmosfery i uśmiechem na twarzy czytelnika, lecz także pozwalają poznać i polubić bohaterów, czy to pobocznych, czy głównych. W mojej opinii najlepiej pod tym względem wypada Ylva, twarda dziewczyna, która nieraz rozbraja swoim rozsądkiem i pragmatyzmem. Oczywiście nie byłoby mowy o humorze bez rewelacyjnego oddawania jej wyrazu twarzy na ilustracjach. Już sama przerysowana mimika daje oczekiwany efekt.

saga winlandzka #1

W przypadku innych charakterów ten element także jest zaletą mangi. Ogólnie na rysunkach pojawiają się dynamiczne starcia, czasami też drastyczne momenty. Świat ustylizowano na średniowieczną Europę z Wikingami na pierwszym planie, choć w trakcie czytania można mieć wrażenie, że opowieść nie musiałaby opowiadać akurat o skandynawskich wojownikach. Przyczepiłbym się tylko do pewnego drobiazgu – chwilami postacie nie mają narysowanego drugiego oka. Że niby cień tak pada, a dodatkowo tego kogoś widzimy z boku... Jednak wygląda to sztucznie.

W XI wieku nadal było niewolnictwo. Były też wojny, kwitła niesprawiedliwość. W "Sadze Winladzkiej" pojawiają się te motywy, dzięki czemu historyczny świat jest wiarygodny w oczach czytelnika. Cieszy również niejednoznaczność niektórych postaci. Daje to intrygujące możliwości w rozwoju fabuły. Oczywiście to dopiero początek historii, ale obiecujący. Ze względu na liczbę tomów, które wyszły zagranicą, można sądzić, że scenariusz nie ograniczy się do samej zemsty. Zresztą nadal po ukazaniu przeszłości i ojca głównego bohatera (udany szablon – wojownik zmęczony wojną, dostrzegający jej zło) pozostają luki do wypełnienia. I te luki chce się poznać już teraz.

Saga Winlandzka #1

O "Sadze Winlandzkiej" mówi się, że to opowieść, która może spodobać się czytelnikom niesięgającym po mangi (albo w ogóle po komiksy). Coś w tym jest. W pierwszym tomie znalazło się sporo miejsca na emocje (bez popadania w przesadę!) i nakreślenie sympatycznych postaci, dlatego tak łatwo przejąć się wydarzeniami. I dlatego zachęcam do poznania tej historii, zwłaszcza jeśli macie ochotę na wikińską sagę albo czujecie niedosyt po serialu "Wikingowie".

Dziękujemy wydawnictwu Hanami za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.25 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...