"Pan Żarówka" zapowiadał się na najlepszy polski komiks roku. Za wcześnie by mówić, czy jest nim w istocie, ale trzeba przyznać, że wyróżnia się wśród innych pozycji. Już wydanie zadziwia: czarnymi brzegami ponad 600 stron oraz minimalistyczną czarną okładką z żółtymi elementami. Z daleka można się zastanawiać, czy oglądany przedmiot to na pewno komiks, z bliska zaś – czy treść też się okaże tak wyjątkowa.
W największym skrócie: Wojtek Wawszczyk opowiada o życiu. Szerzej: robi to za pomocą absurdów, których nie należy odbierać wprost. Z jednej strony czytamy dziwną, naprawdę dziwną historię, w której, dajmy na to, ojciec staje się plackiem po wyprasowaniu samego siebie, a jego syn (główny bohater) ma zdolność świecenia. Z drugiej – za tym kryją się bardzo smutne motywy samotności, wpływu rodziców (i ich problemów) na dziecko czy też bycia zranionym i ranienia innych. Ten niepokojący świat z niedorzecznymi, fantastycznymi sytuacjami to odzwierciedlenie naszej rzeczywistości, a przynajmniej jej ciemnej strony.