Wszystko wskazuje na to, że fani ekscentrycznego kapitana Jacka Sparrowa i jego pokręconych perypetii, muszą pójść w ślady Walta Disneya – skorzystać z metody hibernacji. Studio posiadające prawa do marki "Piratów z Karaibów" postanowiło zdjąć kolejną część korsarskich przygód z kalendarza emisji na 2015 rok i przesunąć premierę filmu na późniejszy, bliżej nieokreślony termin. Branżowi eksperci przewidują, że produkcja zadebiutuje na ekranach kin w okolicach lata 2016, lecz przypomina to raczej efekt wróżenia z fusów niż analizy twardych danych.
Disney nie ujawnił oficjalnych powodów poślizgu, lecz z pewnością wiąże się to ze znakomitymi wynikami finansowymi i sutymi wpływami, które przynosi firmie uniwersum Marvela, a także ze spektakularną klapą finansową "Jeźdźca znikąd", opartego na bardzo podobnej konwencji co "Piraci z Karaibów". Tłumaczy to ostatnie roszady na filmowej szachownicy, w tym niedawne przesunięcie "Ant-Mana" z listopada na sezon letni 2015 – teraz okazuje się, że przenosiny odbyły się właśnie kosztem "Dead Men Tell No Tales". Nie da się również ukryć, że studio dość chłodno patrzy na kino przygodowe z Johnnym Deppem w roli głównej, po tym, jak musiało przełknąć gorzką stratę około 190 milionów dolarów, jakie pochłonęła za sobą klęska frekwencyjna, którą dotknęła najnowsze dziecko Gore'a Verbinskiego. Dodajmy do tego dość przeciętne recenzje "Na nieznanych wodach" i wszystkie elementy układanki wydają się nagle do siebie pasować.
Tym niemniej, szkoda. Michael Bolton z pewnością będzie niepocieszony.