

Trzynasty Schron przypomina o swoim istnieniu wydając kolejny – najnowszy, choć poprzedni – numer zina. W zawiłości chronologiczne nie ma co się wikłać. Jest jak jest i inaczej nie będzie.
Numer o niewoli tym razem. Jakoś dziwnie aktualny, choć o pandemii ani słowa. Opóźnienie kolosalne (datowany na 2020 rok) ale dla czytelników to nieistotny detal. Ważne, czy autorzy mają coś ciekawego do powiedzenia, czy też międlą czerstwą bułę i proponują popłuczyny po kawie z zeszłego roku. Za świeżość mogę ręczyć, większość tekstów nie ma określonej daty przydatności do spożycia, ale jako jeden z autorów nie mogę wchodzić w buty recenzenta. Ocenę zostawiam czytelnikom.
W numerze: o (nie)przepraszaniu, współczesności, wychowaniu, szczęściu, lekomanii, punku… A wszyscy autorzy o niewoli piszą w gruncie rzeczy. Popkulturowe, bardziej oczywiste ujęcia też są. W końcu Trzynasty Schron postapokalipsą się zajmuje. Numer nie jest monotematyczny, przy 36 stronach nie było to ani możliwe, ani pożądane.





Początek nowego roku to jak zwykle czas na podsumowania starego. Zdaje sobie sprawę, że na słowo „podsumowanie” wielu reaguje alergicznie, również ja – bo w większości przypadków jest to nudne wymienianie rzeczy, które nikogo nie interesują albo już dawno straciły swoją datę przydatności do „spożycia”. Tym razem jednak jest inaczej, ponieważ mamy dla was przesmaczną dawkę postapokaliptycznych wieści, które w ciągu ostatnich kilku dni pojawiły się na Trzynastym Schronie. Kto nie czytał, może nadrobić zaległości.