Mass Effect 3: Omega

3 minuty czytania

W końcu trafimy na Omegę! No dobra, spodziewałem się tego już po jednej rozmowie z Arią na Cytadeli, gdy Asari narzekała na to, że podły Cerberus wygnał ją z jej domeny. Czemu jej od razu nie sprzątnęli? Jak dała się wygryźć? Tego dowiemy się z kolejnego DLC do „Mass Effect 3”, które, zgodnie ze swoją nazwą, pozwoli nam się wyprawić do królestwa pani T'Loak.

omega, mass effect 3

Oczywiście sposobność taka będzie nas kosztować... i to sporo. Prawie 50 PLN to niemało przy szybko spadającej cenie „podstawki”, zaś na przecenę DLC nie mamy co liczyć. Ot, „słuszna” polityka EA zakładająca, że jak spodoba się gra, to i tak nabędziesz dodatki. Dość marudzenia, bowiem do ściągnięcia mamy pokaźną ilość danych. Zabawę możemy rozpocząć, jak na ostatnio wydane DLC przystało, także po ataku na bazę Człowieka Iluzji, bowiem wątek fabularny nijak nie wpasowuje się w walkę ze Żniwiarzami. To ogromny minus, bowiem będziemy strzelać do ludzi i nasza misja, poza złotą wolnością Omegi, nie zmieni w kosmosie absolutnie NIC. Aria dalej sobie siedzi w Czyśćcu, zaś my zdobędziemy trochę nowych zasobów wojennych. Tym sposobem „Omega” przypomina nieco „Arrival” do drugiej odsłony serii, zaś jeśli skonfrontować to z wysoką ceną rozszerzenia, pozostaje zadać sobie ważne pytanie egzystencjalne: „brać czy nie brać”?

omega, mass effect 3 omega, mass effect 3 omega, mass effect 3

Jeśli patrzeć na „Omegę” od strony fabularnej, to recenzowane DLC zdecydowanie nie prezentuje zbyt wysokich lotów. Naszym głównym celem jest powstrzymanie niejakiego Olega Pietrowskiego, który przejął całą stację i zabezpieczył ją przed atakiem z zewnątrz. Oczywiście przedostajemy się do środka, zaś potem czeka nas wycieczka aż do finałowej walki. Poza wątkiem głównym, twórcy przygotowali całe trzy zadania poboczne, które wykonamy niejako „przy okazji”. Ograniczają się one do interakcji z konsolą czy odnalezienia zagubionej kanapy(!), więc nie jest to żadne mistrzostwo świata. Nieco rumieńców historii mogła nadać postać pierwszej turianki w grze oraz elementy z pogranicza horroru, jednak nie zmienia to faktu, że głównym aktorem całej tej historii jest najzwyklejsza w świecie nuda.

Wynika ona także z konstrukcji poziomów, które można podzielić na dwie kategorie: szare kopalnie oraz bliźniaczo podobne do siebie korytarze. Widoków innych uświadczymy tyle, co palców na jednej ręce, a i tak po chwili trafimy do kolejnego mdłego korytarza. Do tej pory nie widzieliśmy zbyt wiele Omegi i aż prosiło się o coś ciekawszego, jednak twórcy uznali, że nas zainteresuje przede wszystkim walka.

mass effect 3 omega, omega

Niestety, także i ten element nie przyciąga zbyt mocno do ekranu. Raptem dwóch nowych przeciwników to za mało, by wywołać opad szczęki, zaś naszym jedynym celem jest ciągłe mordowanie przeciwnika przy wsparciu drużyny. Wspomnieć należy, że walczymy głównie we dwójkę, a reklamowana szeroko turianka wcale nie jest jej stałym ogniwem. Nyreen, bowiem tak jej na imię, co jakiś czas pojawia się i znika, zaś jej historia nie jest na tyle unikalna, by mocniej odczuć jej absencję. Nie zmienia to faktu, iż poczułem się oszukany, bowiem obiecano nam naprawdę ciekawego "pełnowymiarowego" towarzysza. Pośladki jej "koleżanki" Arii nie są wcale takie złe, ale komentarze i szablonowość asari potrafiły znudzić, przez co wolałbym walczyć jedynie u boku turianki.

omega, mass effect 3

Z mocnych stron tego DLC należy przede wszystkim wymienić długość. To nie jest zabawa na 2-3 godzinki, bowiem po bazie przyjdzie nam biegać przez około 10 godzin. W tym czasie zapominamy o standardowej drużynie, bowiem nasza zleceniodawczyni zdecydowanie nie życzy sobie jej obecności. Niektórzy fakt ten potraktują w kategorii wady, co nie zmienia faktu, iż liczyłem na jakąś głębszą więź z panią T'Loak. Co prawda twórcy próbowali wprowadzić system dobro-zło reprezentowany przez relację Nyreen-Aria, jednak asari zdaje się ignorować wszelkie odpowiedzi Sheparda. Co prawda ścieżka Renegata skutkuje buziakiem, jednak to chyba zbyt mała zachęta, by bawić się w moralnego „zbawcę” stacji.

„Mass Effect 3” posiada dużo lepsze DLC niż „Omega”. Wizyta w domenie Arii jest fabularnie nieciekawa, postać turianki niewykorzystana, zaś potencjalne korzyści niewarte większej uwagi. Gdy dodać do tego wysoką cenę i raptem dwóch nowych przeciwników, okazuje się, że zakup można traktować w kategorii nieudanych. Polecić mogę jedynie zagorzałym fanom, jednak jeśli już planujecie nabyć jakiś dodatek do ME3, to powinniście rozejrzeć się za czymś innym. Aria dokończy swojego drinka i jakoś to przeżyje.

mass effect 3 omega, omega
Plusy
  • podróż na Omegę
  • pierwsza w serii turianka
  • współpraca z Arią
Minusy
  • cena
  • fabularne dziury i nuda
  • mało nowych przeciwników
  • nieciekawe mapy
  • niewykorzystany potencjał turianki
  • walka, walka i jeszcze raz walka
Ocena Game Exe
4
Ocena użytkowników
4.33 Średnia z 6 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Zająłem się tym DLC na takim etapie, że ciągła walka aż tak nie dała mi się we znaki. Niemniej: dała się we znaki i odnoszę wrażenie, że "Omega" to właśnie taki ciągły shooter sprawdzający cierpliwość gracza i umiejętności BioWare do tworzenia tego typu rozgrywki. Niestety jest powtarzalnie, a scenariusz okazuje się bardzo pretekstowy, byleby mnożyć problemy stawiane przed Shepardem. No i zadania poboczne w liczbie trzech rodzaju "znajdź coś" to słabizna. Można było bardziej popracować nad fabularną zawartością, a zwłaszcza więcej wyciągnąć z dialogów między dwiema paniami z odmiennymi wizjami (liczyłem na wybór, która ma stanąć u władzy).

Znajduję zalety w pewnej widowiskowości. Rozgniewana Aria ładnie ciska wrogami, kolorystyka to zdecydowanie Omega z ME2, ale to takie "małe rzeczy". 4/10 to odpowiednia ocena. DLC zajęło mi 4 godziny, nie 10, może kwestia poziomu trudności, mnie akurat nie zależy na wyzwaniu, zwłaszcza gdy mowa o tak powtarzalnej rozgrywce.
0
·
Dodatek miał smakowity klimat, niezgorsze dialogi, jakieś tam wybory i z tego co pamiętam całkiem nieźle mi się w niego grało. Może byłem mniej krytyczny, dlatego że złapałem go na jakiejś ostrej przecenie i generalnie zawsze lubiłem Omegę

Problem w tym, że główny wątek fabularny (a szczególnie wielki finał) został tak masakrycznie skopany, że te wszystkie działania na tej stacji były i tak o kant dupska potłuc, przez co ma się wrażenie bezsensowności tej przygody.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...