Przed twórcami "Bitwy Atomu" stało trudne zadanie. Mieli stworzyć historię z okazji półwiecza X-Men. Możliwe były dwie drogi – zrealizowanie czegoś ambitnego i wymagającego albo typowo rozrywkowego. Postawiono na drugi wariant, łatwiejszy, ale nadal nastręczający pewne problemy, ponieważ opowieść należało powiązać z aktualnymi losami superbohaterów w taki sposób, żeby nowy czytelnik nie musiał ich znać. Efekt jest całkiem przyzwoity.
Rzeczywiście lektura wcześniejszych perypetii X-Men nie stanowi konieczności. Jedynie na początku można być trochę skołowanym tym, co się do tej pory działo w świecie mutantów, ale z czasem wszystko staje się jasne i nic nie przeszkadza w cieszeniu się komiksem – przynajmniej jeśli przymknie się oko na niedociągnięcia. Nie jest to wcale trudne, bo chaotyczna fabuła dość szybko pobudza ciekawość i zaczyna wciągać.