Mimo że piąty tom "Sagi" był słabszy, to nadal reprezentował sobą parę najlepszych cech serii – budzenie takich emocji, żeby historię mocno się przeżywało, stawianie na wartości rodzinne czy prezentowanie okrucieństwa i bezsensu wojny. Stanowił przykład dobrego komiksu. Szósta odsłona pokazuje, że scenarzysta (przynajmniej na razie) nie planuje kierować swojego dzieła w ambitniejsze rejony, za to woli pozostać na zbadanym już gruncie przyjemnej rozrywki aspirującej do czegoś więcej.
Być może ta ocena jest trochę krzywdząca, ale trudno wydać inny osąd, gdy Brian K. Vaughan nie wykorzystuje potencjału fabuły. Akcja ponownie przeskakuje naprzód, lecz o kilka lat. Hazel chodzi do przedszkola w pewnym ośrodku, babcia nadal się nią opiekuje, a rodzice starają się odnaleźć obydwoje. Książę Robot IV zajmuje się wychowywaniem swojego syna, natomiast Uparty pragnie zemsty za śmierć ukochanej.
Przeskok w czasie ułatwia zadanie autorowi, ponieważ nie musi przedstawiać, w jaki sposób zaszły zmiany w postaciach – po prostu zmienili się i basta. W przypadku Hazel oznacza to, że ledwie muskamy wątek jej edukacji, a także tego, co działo się z Klarą. Tymczasem te elementy można byłoby rozwinąć, zwłaszcza że wiążą się z prezentacją świata, w którym (jak się okazuje) jednak istnieją ośrodki dla cywilów wroga. Lepiej wygląda to w pozostałej części historii, ponieważ w niej żadne dopowiedzenia nie są potrzebne. Czasem wystarczy wspaniały rysunek.