"Czarny Młot" został świetnie przyjęty przez czytelników w Polsce i zagranicą. Wystartował nawet jego spin-off, "Sherlock Frankenstein & the Legion of Evil", pokazujący, że twórcy – Jeffowi Lemire'owi – zależy na rozwijaniu świata nie tylko przez główną serię. Znajdujący się w tytule Sherlock Frankenstein to złoczyńca, który pojawia się już w drugim tomie "Czarnego Młota" zatytułowanym "Wydarzenie".
Niesamowite, jak gładko powraca się do losów niegdysiejszych superbohaterów, uwięzionych na farmie w pobliżu miasteczka, gdzie nikt o nich nie słyszał. Wynika to z przejścia od razu do najciekawszej części historii, to znaczy do kontynuowania cliffhangera z pierwszego tomu. Od tego momentu zainteresowanie nie słabnie i właściwie jedyne, co można zarzucić "Wydarzeniu", to zapewnianie powtórki z rozrywki, przez co nie wywołuje ono aż tak mocnego wrażenia jak poprzednia odsłona. Poziom został utrzymany, ale liczę na podwyższenie go w przyszłości.
Scenarzysta prowadzi akcję dwutorowo – obok obecnych poczynań postaci obserwujemy ich przeszłość, tę przed walką z Antybogiem, która doprowadziła ich na farmę. To rozwiązanie dalej świetnie się sprawdza, zwłaszcza że oglądamy bohaterów w dawniejszych czasach.