Z pamiętników Ser Thomasa Volothampa XXIV.
„Nie jestem jakimś zaślepionym, machającym flagą RNKfilem. To rodzina, ale pozwól, że coś ci powiem o rodzinie. Masz brata? Jakiegoś młodszego, przygłupiego brata, który, powiedzmy, zrobił bachora córze pastora, nie radzi sobie z robotą i spędza urlopy w pierdlu? To Republika Nowej Kalifornii. Ich kompas wariuje, bez przerwy.”
Republika Nowej Kalifornii – ostoja demokracji, spadkobierca najpiękniejszych myśli powstałych w światłych umysłach filozofów ze Starego Świata, protektor najwyższych cnót i praw człowieka, enklawa ładu w brutalnym, postapokaliptycznym świecie. Zaiste piękne to hasła i każdemu obywatelowi tego zacnego państwa u kresu jego życia aż ciepło robiło się na schorowanym sercu, że mógł żyć, rozwijać się i płacić podatki jako jego obywatel. Miał prawo odczuwać dumę z tego, że jest członkiem tej frakcji i otrzymał zaszczyt dołożenia do jego rozbudowy swojej skromnej cegiełki. Tak... może takie były marzenia prezydent Tandi, ale obecnie wspomniana federacja to szmaciana lala, która nieudolnie stara się udawać cnotkę z wyższych sfer w zrujnowanym teatrze nieśmiało wypełnionym przez zdegenerowaną i chamską publikę. Jednak kabotyństwo i ustawiczna postawa roszczeniowa nigdy nie wzbudzała aprobaty w towarzystwie, niewiele mając wspólnego z savoir-vivrem na szczeblu międzynarodowym.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham Republikę Nowej Kalifornii. To w końcu moja ojczyzna, dom przodków, a własnego gniazda nie powinno się kalać. Jednak nigdy nie ukrywałem, iż dzielę z nią toksyczne uczucie i w wielu punktach zwyczajnie się nie zgadzamy, przez co często dochodzi między nami do nieprzyjemnych spięć. Pomimo tego, to jedyne miejsce w tym zwariowanym postapokaliptycznym cyrku, które jest gwarantem przestrzegania podstawowych praw człowieka i pozwalającym wierzyć, że nawet w obliczu katastrofy ludzkość nie utraciła swojej godności oraz światłości.
„Idę wolno, ale nie cofam się nigdy.”
Republika Nowej Kalifornii zrodziła się z resztek ocalałych po exodusie z Krypty 15 w 2142 roku, wymuszonym przez przeludnienie tego kompleksu oraz rozliczne różnice społeczne, doprowadzające do wielu tarć (dziś wiemy, że te problemy były spowodowane jednym z mocno kontrowersyjnych i etycznie wątpliwych eksperymentów firmy Vault-Tec). Życie w tamtych czasach było prawdziwym wyzwaniem i uciekinierzy, wcześniej chronieni stalowym fartuchem matczynego schronu, mieli tylko jeden cel – przeżyć w tym wrogim środowisku, które pragnęło ich usmażyć niczym jajko na patelni, a następnie przeżuć i wypluć. Postanowili założyć nową enklawę, którą otoczyli murem zbudowanym ze stali, kamienia, potu, determinacji i nieziemskiego „Generatora Ekosystemu Cudownej Krainy”. Nazwali ją Cieniste Piaski i pomimo ogromnych problemów, w szczególności z radskorpionami oraz lokalnymi plemionami, wychodzili obronną ręką z prób, jakie wyznaczała im postnuklearna rzeczywistość.
Pod kierownictwem Aradesha i dzięki pomocy enigmatycznej postaci „Przybysza z Krypty” (do dziś trwają spory pomiędzy historykami, czy był wielkim bohaterem wypełnionym empatią, czy kawałem skurwiela liczącym na łatwe kapsle), który między innymi uratował przyszłą prezydent Republiki, Tandi, społeczeństwo prosperowało. Stopniowo decydowano się otwierać nowe i niezwykle dochodowe szlaki handlowe, które stały się swoistym pomostem, pozwalającym na szeroko zakrojoną ekspansję kulturową, a także były oczywistym impulsem do stworzenia odpowiednich podwalin pod świadomość narodową. W 2186 roku miasto Cieniste Piaski zmieniło nazwę na Republikę Nowej Kalifornii, tworząc tymczasową radę gabinetową, złożoną z przedstawicieli kilku okolicznych osad, której zadaniem było zaprojektowanie konstytucji. Po tym spektakularnym sukcesie postnuklearnej demokracji, błyskawicznie przyszedł kolejny. Już w 2189 roku Republika Nowej Kalifornii została powołana do istnienia jako federacja niepodległych miast, składająca się z pięciu współpracujących stanów – Hub, Los Angeles, Cieniste Piaski, Brzask Dnia oraz Maxson.
O ile w porównaniu ze zdobyczami i standardami przedwojennych krajów, Republika Nowej Kalifornii przypomina ambitne państwo trzeciego świata, to jeżeli weźmiemy pod uwagę ówcześnie panujące realia, federacja ta jest niekwestionowanym wzorem pod względem gospodarczym, a zwłaszcza etycznym! Gwarancja czynnego i biernego prawa wyborczego, demokratyczne rządy, rozsądny poziom bezpieczeństwa wewnętrznego, a także standard życia pozwalający na szeroki rozwój zainteresowań i pragnień, są codzienną rzeczywistością ponad 700 tys. obywateli. Serce aż rośnie na tę myśl, zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę, iż na pustkowiach możesz co najwyżej decydować o tym, czy wolisz zachować cnotę, czy życie, a despotyzm lub anarchia należą tu do szarej rzeczywistości, która absolutnie nikogo nie dziwi.
Obecnie Republika Nowej Kalifornii jest w fazie przejściowej. Federacja złapała wyraźną zadyszkę, a dynamiczny rozwój gospodarczy i olbrzymie zawirowania na szczytach władzy spowodowały wzrost wpływów oligarchów (w szczególności możnych ranczerów, dystrybutorów broni i wojskowych) na decyzje polityczno-ekonomiczne oraz stopniowe odchodzenie od ideologii państwa opiekuńczego i humanitaryzmu. Te konsekwencje najmocniej widać właśnie na pustyni Mojave, gdzie okupacja Zapory Hoovera, pomimo dostarczania olbrzymich zasobów energii elektrycznej i czystej wody, ma silne podłoże propagandowe, w które pompowane są wręcz bajońskie kwoty pochodzące z pieniędzy publicznych. Natomiast powolne uzależnienie władzy od kapryśnych humorów generalicji, otwiera niebezpieczną furtkę dla puczu i tendencji do rządów junty.
Priorytetem śliskiej administracji prezydenta Kimballa jest zaanektowanie Nowego Vegas, które w założeniach ma zostać stolicą szóstego stanu, obejmującego terytorium całego Mojave. Niestety na drodze tych ambitnych planów stoi enigmatyczny Pan House, Trzy Rodziny i cała armia Securitronów, dążących do pełnej autonomii tego miasta. Co gorsza, rada federacji zgodziła się na podpisanie niekorzystnego „Traktatu Nowego Vegas”, który zmusza Republikę Nowej Kalifornii do bezpłatnego przeznaczenia 5% energii produkowanej przez Zaporę Hoovera na potrzeby Stripu. Kolejnym policzkiem wymierzonym prosto w twarz tego państwa, jest konieczność bezterminowej obrony Nowego Vegas przed zagrożeniem czyhającym na wschodnim brzegu rzeki Kolorado – Legionem Cezara. Ośmieszające w tym punkcie jest to, że obywatele federacji muszą łożyć na tę obronę z własnej kieszeni, gdyż władcy „postapokaliptycznego miasta grzechu” zastrzegli sobie, iż wszystkie lukratywne zyski generowane przez metropolię trafią wyłącznie do ich sejfów. W zamian za to Pan House zagwarantował pełną neutralność Nowego Vegas i otworzył możliwość wybudowania ambasady na terenie Stripu. Nawet totalny ćpun, będący na największym odlocie w swoim życiu, zauważy, że daleko tutaj do stanu pełnej równowagi. Niestety, odwrotu już nie ma, bo miasto stało się swoistym pasożytem uczepionym do dorodnej piersi Republiki. Spełnia ono bowiem kluczową rolę w poprawianiu kiepskich nastrojów społecznych i ogólnego zniechęcenia do koncepcji federalistycznej – tania gorzała, łatwy seks czy nieograniczony hazard, potrafią skutecznie poprawić morale oraz wyprać mózg każdego praworządnego obywatela.
„Duchy prawa i wolności są filarami społeczeństw.”
Republika Nowej Kalifornii jest demokratyczną federacją, która opiera swoje uświęcone wzorce na filarach przedwojennych Stanów Zjednoczonych. W zgodzie z ideami jednego z wielkich filozofów Starego Świata, Karola Ludwika Monteskiusza, władza została podzielona na trzy równorzędne, niezależne i wzajemnie siebie kontrolujące organy – ustawodawczy, wykonawczy i sądowniczy.
Pierwszy z nich stanowi Kongres w całej swej skorumpowanej osobie, składający się z senatorów wybranych przed przedstawicieli wszystkich stanów. Należy nadmienić, że wspomniane zgromadzenie dzieli się na dwie części: Izbę Reprezentantów oraz Senat Republiki. Co ciekawe, kongresmani korzystają z różnych tytułów, zapewne w zależności od swojego widzimisię; i tak jedni pragną, aby nazywać ich „Radnymi”, drudzy każą o sobie mówić per „Przedstawiciele”, a inni chcą, żeby zwracać się do nich „Szanowni Senatorowie”. Burżuje, ale żeby było jeszcze śmieszniej, te snoby z Hub (znani ze swej pychy i upartości godnej brahminów) ochrzcili swoich reprezentantów „Gubernatorami”. Ha, to dopiero tupet!
Władza wykonawcza znajduje się w rękach Rady Republiki kierowanej przez prezydenta i vice-prezydenta. Wybierani są oni przez obywateli federacji oraz zatwierdzani przez Kongres. Z kolei ostatni organ, co nie jest jakąś wielką niespodzianką, składa się z sądów i obejmuje wszystkich sędziów orzekających zgodnie z prawem zwyczajowym przedwojennych Stanów Zjednoczonych, dostosowanym oczywiście do warunków panujących na bezlitosnym postnuklearnym pustkowiu.
Brzmi świetnie? Jeszcze jak! Jednakowoż każdy trzeźwo myślący i bezstronny obserwator błyskawicznie zauważy, że pod płaszczykiem stabilnej równowagi rodzą się wewnętrzne tarcia oraz toczą się wojny interesów. Przykładowo, Hub i Cieniste Piaski od wielu dekad plują na siebie jadem, który zawstydziłby olbrzymiego radskorpiona, w wyniku starć o lepsze prawa handlowe oraz karawany. Z kolei Nowe Reno od zarania dziejów lobbują rodziny mafijne. Niestety, do polityki coraz częściej zaczynają się dobijać możni przedsiębiorcy, niszczący drobiazgową równowagę i niezależność, aby spełnić swoje egoistyczne cele.
Na samym szycie tej ohydnej gromady są wszelakiej maści ranczerzy, który zebrali ogromne bogactwo na hodowli brahminów – praktycznie każdy senator korzysta z ich pieniężnego wsparcia, gdyż koszty kampanii wyborczej z elekcji na elekcję są coraz wyższe. Nie trzeba uchodzić za orła pustkowi, aby zauważyć, że w kwestii uzbrojenia i wojska karty rozdaje frakcja „Zbrojomistrzów” – uzyskała ona specjalną i niezwykle słodką dyspensę jako główny dostawca broni dla Armii Republiki Nowej Kalifornii. Jeżeli chodzi o handel, to ten jest faktycznie zmonopolizowany przez Karmazynową Karawanę i kilka pomniejszych firm ściśle z nią współpracujących. Pod ich kontrolą jest faktycznie wszystko – od wyznaczania szlaków handlowych, poprzez cło, a skończywszy na bezpieczeństwie dróg. Każdy niezależny przedsiębiorca z dobrze prosperującą karawaną szybko się przekonuje, że próba nadepnięcia na odcisk Pani Alice McLafferty kończy się bardzo brzydko i spektakularnie. Po kilku latach zysków z niewyjaśnionych okoliczności podatki stają się coraz wyższe, strażnicy na posterunkach wydają się być szczególnie przewrażliwieni w kwestii kontroli towarów, a na szlakach zdarza się coraz więcej „nieszczęśliwych i niewyjaśnionych wypadków”. Przypadek? Wysoce wątpliwe.
Nie ulega jednak wątpliwości, że wszystko zależy od aktualnego prezydenta, który wyznacza kurs i stymuluje impulsy rozwojowe dla Republiki Nowej Kalifornii. Przykładowo, w czasach prezydent Tandi (swoją drogą, rządziła żelazną ręką przez dziesięć kadencji, co często wykazują przeciwnicy federacji, uznając jej demokratyczność za mocno fasadową) państwo skupiało się na odbudowie przedwojennej infrastruktury i dążeniu do ponownego rozkwitu technologicznego – wiele ambitnych planów finalnie doszło do skutku, co zaowocowało znacznym wzrostem na wielu polach. Natomiast czasy prezydenta Kimballa to bardziej imperialistyczna wizja i nieumiarkowanie w każdym możliwym aspekcie.
W odróżnieniu od innych tworów politycznych, które możemy spotkać na postapokaliptycznych pustkowiach, Republika Nowej Kalifornii stara się przeciwdziałać z całą mocą zjawisku seksizmu i wszystkich niepożądanych zachowań z nim powiązanych. W związku z powyższym, widok pięknych kobiet na najwyższych szczeblach władzy czy wysokich stopniach wojskowych nie jest czymś zaskakującym, a równouprawnieniu podlega każdy aspekt społeczeństwa obywatelskiego. Niestety, o swobodzie i równości mogą jedynie pomarzyć ghule czy super-mutanty, które często są ofiarami dyskryminacji oraz agresji ze strony przeciętnych obywateli federacji. Oczywiście, mogą oni spokojnie przemieszczać się po terenach należących do tej frakcji, lecz wiele przybytków zamyka swoje drzwi przed tymi pokrzywdzonymi przez los osobnikami, a strażnicy często szukają byle pretekstu, aby wyrzucić lub w ogóle nie wpuścić ich do miast. Politycy również często dolewają przysłowiowej oliwy do ognia i podczas kampanii wyborczej skutecznie grają na emocjach elektoratu, wykorzystując hasła uderzające w społeczność mutantów, w celu zyskania większego poparcia. Analitycy nie mają wątpliwości, że uprzedzenia wynikają z ograniczonego kontaktu Republiki Nowej Kalifornii z Necropolis i „Armią Mistrza”, a także tym, iż obywatele większość swoich informacji na temat mutantów opierają na kłamliwych stereotypach lub fałszywych plotkach. Dlatego też, Drogi Czytelniku, jeżeli jesteś ghulem, który lubi klepnąć po tyłku ładną kelnerkę i opowiedzieć przy dobrym piwku kilka sprośnych dowcipów o blondynkach, to lojalnie ostrzegam przed wkroczeniem na tereny federacji. Chyba, że chcesz dogłębnie poznać wygody oferowane przez lokalne zakłady karne i gościnność przewrażliwionych farmerów, którzy poczuli właśnie w sobie zew obrońców moralności.
Republika Nowej Kalifornii jest niebywale otwarta na wszelakie przejawy aktywności religijnej, choć należy zaznaczyć, że istnieje tutaj wyraźny rozdział religii od państwa. Zarówno prezydent Aradesh, jak i Tandi, zgadzali się ze stanowiskiem, iż kościół z parlamentem nie odbierają na tych samych falach oraz nie czuć w tym związku żadnej chemii, jeżeli rozumiecie, o co się tutaj rozchodzi. Przez dekady władza federacji stanowczo opiera się naciskom ze strony obywateli, którzy pragną kanonizacji „Przybysza z Krypty” – w tym czasie ugięto się tylko jeden raz, gdy przed siedzibą Kongresu ustawiono malutki pomnik opiewający czyny tej enigmatycznej postaci. Tak czy owak, każdy religijny człowiek może spać spokojnie i bez ograniczeń praktykować swoją wiarę, o ile jednym z jej uświęconych kanonów nie jest kanibalizm lub wrzucenie człowieka do kadzi wypełnionej wirusem F.E.V.
„W dyplomacji ultimatum to stanowcze żądanie, po którym przechodzi się do ustępstw.”
Wielu mieszkańców zachodnich pustkowi jest wyraźnie skonfundowana, jeżeli przychodzi do rzetelnej oceny Republiki Nowej Kalifornii. Z jednej strony ciężko nie zauważyć, że federacja przywraca rządy prawa i szerzy demokratyczne wartości na terytoriach opanowanych przez anarchie oraz barbarzyństwo. Nie da się jednak ukryć, że dość bezpośrednie działania frakcji, która chce kontrolować wszystko za wszelką możliwą cenę, wzbudzają stanowczy sprzeciw. Wielu politykom ciężko zrozumieć, że prości ludzie, przyzwyczajeni do rządów absolutnych starszego wioski czy szeryfa, nie porzucą nagle dawnego stylu życia i wolności, na rzecz zbiurokratyzowanych mechanizmów politycznych, na które muszą łożyć część swoich oszczędności. Wraz ze wzrostem potęgi Republiki Nowej Kalifornii, pojawiali się coraz silniejsi przeciwnicy, którzy z nienawiścią patrzyli na flagę z dwugłowym niedźwiedziem rozpościerającą się nad pustkowiami.
Jak wspomniałem wcześniej, pod rządami prezydent Tandi federacja przeżywała powolny, lecz systematyczny rozkwit. Trwały rozwój gospodarczy oraz społeczny, przy równoczesnym prowadzeniu inteligentnej dyplomacji, doprowadził do przyłączania kolejnych wspólnot i miast, które będąc pod wrażeniem demokratycznego ducha federacji, legły do niej jak muchy do brahminiego łajna. Czujne oczy zorganizowanej armii Republiki Nowej Kalifornii, a przede wszystkim zmiażdżenie gangów „Żmij” i „Szakali”, dręczących okoliczną ludność przez wiele lat, doprowadziły do oczywistego wzrostu prestiżu frakcji. Ostateczne ucywilizowanie południowej części dawnej Kalifornii jest jednak zasługą charyzmy i olbrzymiej siły woli pani prezydent – ludzie darzyli Tandi zaufaniem i automatycznie akceptowali jej zwierzchnictwo, a lokalne plemiona określały ją nawet jako „Wielką Matkę”.
Błyskawiczny wzrost siły Republiki Nowej Kalifornii i coraz większe wpływy tego państwa nie umknęły uwadze Bractwa Stali, które nadal dąży do zachowania „status quo” na pustkowiach. Starsi skrybowie tej organizacji doszli do wniosku, że brak ich reakcji w powyższej sprawie może doprowadzić do zachwiania równowagi i powrotu do błędnej drogi obranej przez ludzkość – starcie militarne było więc nieuniknione. Pomimo początkowych zwycięstw Bractwa Stali, próba pacyfikacji federacji zakończyła się całkowitą klęską i utratą miru niepokonanej siły na pustkowiach. Polityka izolacjonizmu i pycha odbiła się w końcu czkawką, bo choć Paladyn z pancerzem wspomaganym oraz uzbrojony w morderczą technologię jest wart dwudziestu dziarskich żołnierzy Republiki Nowej Kalifornii, to liczby mówią same za siebie. Jakby powiedział sam Cezar – nec Hercules contra plures. Perfekcyjnie wyszkolona, doświadczona oraz dobrze zorganizowana armia federacji, dosłownie zalała mniej liczne siły Bractwa Stali i przecinała dosłownie każdą linię zaopatrzeniową. W celu uniknięcia porażki na wczesnym etapie wojny oraz całkowitej eksterminacji członków organizacji, skrybowie zarządzili nakaz odwrotu. Niegdyś dumni i wszechpotężni rycerze, czmychnęli do swoich tajnych placówek niczym gryzonie do ciasnych nor. Prezydent Tandi ponownie zatryumfowała i wydawało się, że największe zagrożenie federacji padło na kolana.
Niestety, jej następcy nie byli tak rozważni i zaczęli powoli zmieniać kierunek Republiki Nowej Kalifornii. Imperialistyczne marzenia zmąciły umysły establishmentu – w celu ich ziszczenia postanowili poświęcić na ołtarzu demokracji kilka kluczowych zasad i wartości moralnych, które stanowiły potęgę federacji. Prezydent Aaron Kimball doprowadził swoich obywateli na skraj pustyni Mojave, gdzie poczuli oni blichtr Nowego Vegas oraz potęgę Zapory Hoovera. Jednak na drodze mocarstwowych planów Kongresu stanął nieprzewidywalny i najgroźniejszy wróg Republiki Nowej Kalifornii – Legion Cezara.
„Każdy wprowadza swój system tak daleko, jak sięga jego armia.”
W celu uchronienia się przed chorymi ambicjami inteligentnych i bitnych nieprzyjaciół, a także utrzymania swych demokratycznych rządów, federacja potrzebuje silnej oraz znakomicie zorganizowanej armii. Szczęśliwie, władze i prywatni inwestorzy nigdy nie kręcili nosem, jeżeli rozchodziło się o kwestię łożenia okrągłych sum na wojsko, jednakowoż byłbym daleki od wychwalania ich patriotyzmu oraz chęci pomocy maluczkim – raczej chodzi o ochronę własnej rzyci i prywatnych majątków. Tak czy owak, Armia Republiki Nowej Kalifornii składa się z kilku dywizji, do których można również włączyć specjalne jednostki kawalerii i oddziały zmechanizowane (w tym niezawodne Latacze, których projekty zostały przejęte podczas zwycięskich wojen z niedobitkami Enklawy oraz Bractwem Stali). Na dodatek, kluczowe miasta czy drogi handlowe są nieustannie patrolowane przez uzbrojonych funkcjonariuszy żandarmerii.
Jedną z unikalnych formacji, którą czujny podróżnik może spotkać jedynie na pustkowiach Mojave, są Strażnicy Nowej Kalifornii. Należą do niej specjalnie wyselekcjonowani i wyszkoleni żołnierze, przysięgający bronić, a w razie zagrożenia oddać życie, za lokalnych mieszkańców (historycy porównują ich do grupy Strażników Teksasu, powstałej w czasach świetności Starego Świata). Jednym z kluczowych atutów tego oddziału jest sieć znakomicie zaopatrzonych kryjówek, gęsto porozmieszczanych po całej pustyni – są one szczególnie przydatne do przecinania niestałych tras łowców niewolników.
Pewnym utartym zwyczajem Republiki Nowej Kalifornii jest tworzenie stanowiska szeryfa na terytoriach charakteryzujących się mnogością aglomeracji. Jego zadanie polega na egzekwowaniu prawa federacyjnego na wspomnianym obszarze. W przeciwieństwie do czasów prezydentury Tandi, armia otwarła się na przedstawicieli innych ras. Tak więc, obecnie na polach bitewnych nietrudno spotkać ludzi walczących ramię w ramię z ghulami i super-mutantami. Niestety, niechlubnym ewenementem jest fakt, że niezależnie od predyspozycji super-mutanty nadal są niemile widzianymi rekrutami w siłach zbrojnych patrolujących okolice Nowego Vegas.
Republika Nowej Kalifornii posiada dostęp do wielu przedwojennych technologii. Każdy szary szeregowiec jest wyposażony w porządny karabin wraz ze standardową zbroją, dobrze chroniącą przed zagrożeniami czającymi się na nieprzyjaznych pustkowiach. Ba, można również zauważyć głęboką niechęć do korzystania z broni energetycznych, które z racji swojego skomplikowania nie cieszą się taką estymą jak karabiny snajperskie czy porządne przedwojenne rewolwery. Po zwycięskich wojnach z Enklawą i Bractwem Stali, federacja zyskała dostęp do prawdziwych cudów Starego Świata, w tym legendarnych pancerzy wspomaganych. Problem w tym, że bez specjalistycznego szkolenia żaden żołnierz nie będzie potrafił się poruszać w tej morderczej metalowej puszce, a starsi skrybowie są niezbyt skorzy do dzielenia się swoją wiedzą z obcymi frakcjami – szczególnie tymi, które czują wyraźną miętę do imperializmu. Dlatego też naukowcy Republiki Nowej Kalifornii postanowili poddać pancerze autorskim modyfikacjom. Zdecydowali się na odłączenie hydraulicznego systemu ruchu oraz zainstalowanie jednostki klimatyzacyjnej w miejscu rdzenia mocy, co zaowocowało niesamowicie ciężką, lecz równie efektywną zbroją. Z racji niewielkiego arsenału federacji na tym polu, dostęp do pancerzy wspomaganych otrzymują jedynie specjalne oddziały republikańskie (takie jak Strażnicy Nowej Kalifornii).
Jeżeli chodzi o technologie wykorzystywane w cywilnych projektach, to każdy podróżnik z łatwością zauważy, że federacyjni farmerzy opanowali do perfekcji wiedzę związaną ze skutecznym nawadnianiem upraw. Poza tym, każdemu gościowi Nowego Vegas z pewnością rzuci się w oczy przedwojenny cud technologiczny, którym jest kolej jednotorowa łącząca Camp McCarran z samym centrum miasta grzechu. Doskonałym przykładem zaadaptowania dobrodziejstw Starego Świata do warunków postapokaliptycznej Ameryki jest także dawna sieć kolejowa stanu Nevada. Niestety, w ciągu ostatnich miesięcy, w wyniku nieudolności federacyjnej administracji i nonszalancji wojskowych, dochodowa linia łącząca kopalnie wapienia z Boulder City popadała w ruinę. No, ale jak się nie zwraca uwagi na wzrastającą populację Szponów Śmierci i przy okazji daje się dostęp do dynamitu zdegenerowanym więźniom, których ulubionym hobby jest knucie, jak najszybciej prysnąć z zakładu karnego, to o tego typu konsekwencje nietrudno...
W kwestii medycyny dużo zmieniła aneksja Kryptopolis, która pozwoliła Republice Nowej Kalifornii produkować na masową skalę stimpaki i różnej maści prochy. Wzrósł również odsetek wykształconych lekarzy, potrafiących usunąć szkodliwe skutki radiacji czy wykonywać skomplikowane zabiegi chirurgiczne, w tym zastąpienie utraconych kończyn oraz narządów poprzez klonowanie lub wszczepianie implantów podskórnych. Problem jednak w tym, że na finansowanie takich cudownych zabiegów stać jedynie bogaczy pokroju Roberta Edwina House’a, a skoro 95% mieszkańców pustkowi nie stać nawet na luksus czystej wody czy świeżego jedzenia, to można dojść do logicznej konkluzji, że do raju jest jeszcze daleko.
Warto zaznaczyć, że federacja posiada najwięcej terenów zalesionych i użytków rolnych ze wszystkich innych napotkanych przeze mnie frakcji, a Cieniste Piaski i Kryptopolis to prawdziwe oazy roślinności. Może dlatego kongresmani tak często bujają w obłokach i czują się niczym bogowie na mitycznym Olimpie, zapominając o smutkach swoich wiernych? Kto wie, jeżeli Kimball i jego sztab w porę się nie otrząśnie, może już za niedługo zaobserwować przed złotymi bramami ostoi bóstw samego Cezara oraz jego niepokonane legiony, zwiastujące koniec rozpasania oraz idylli.
Komentarze
Dodaj komentarz