Hill House Comics to nowa linia wydawnicza, po którą sięgnął rodzimy Egmont, w dodatku sygnowana nazwiskiem słynnego pisarza, Joego Hilla. Połączenie takiej znamienitości z horrorowym komiksem mogło budzić nadzieję na tytuł z wysokiej półki. Jak wyszło w praktyce?
W "Koszu pełnym głów" Hill obiera za miejsce akcji to, co tak bardzo upodobał sobie jego ojciec, czyli Stephen King – miasteczko gdzieś hen na uboczu cywilizacji. W głównej roli obsadził zaś wesołą i energiczną June Branch, ukochaną młodego Liama, który wakacje spędził jako praktykant w miejscowej policji w nadziei, że zdobyte doświadczenie przybliży go do upragnionej kariery w służbach. Koniec lata przynosi jednak niespodziankę – z lokalnego zakładu karnego uciekają więźniowie, natomiast młoda para rusza do domu szeryfa, aby zatroszczyć się o jego rodzinę, podczas gdy ten rzuca się w pościg za uciekinierami. Szkopuł w tym, że pod latarnią najciemniej i zbiegli włamują się do rezydencji głowy policji. Liam zostaje porwany, a June chwyta za znaleziony u szeryfa prastary topór wikingów, aby bronić się przed napastnikami i odnaleźć ukochanego. Nie trzeba długo czekać, aby przekonać się, że czas nie stępił ostrza.