Zapraszam do recenzji kolejnej książki z tematyki wikińskiej. Nosi tytuł "Miecze dobrych ludzi" i stanowi debiut Snorriego Kristjanssona. Czy warto po nią sięgnąć? Tego dowiecie się, czytając artykuł. Drugi tom powieści ukaże się już niedługo – bo w październiku.
Powiem szczerze, że jestem coraz bardziej zaabsorbowany nowościami książkowymi, które osadzone są w klimatach wikińskich. Zaczęło się dość niewinnie – od świetnego serialu „Vikings”. Tamtejsza atmosfera, przedstawienie obrzędów i zwyczajów oraz kompletna nieprzewidywalność wojowników ujęły mnie w sposób absolutny. Z uwagą wypatrując więc kolejnych tytułów, trafiłem na „Mecze dobrych ludzi”. Tu nie dość, że mamy wikingów, to jeszcze powieść została napisana przez ich potomka, szwedzkiego autora, Snorriego Kristjanssona. Książka zapowiadała się całkiem nieźle i miałem wszelkie powody, aby sądzić, iż intrygujący opis nie będzie zwodniczym posunięciem pisarza na miarę oszustw Lokiego.