Kiedy Vitanee, wypadłszy nam z łódki,
W wodzie miotała się jeszcze czas krótki...
Noire Panthere: Ratunku! Vit zniknęła! Jej rzeczy zniknęły! Tylko jakieś pióro sowy zostało, a przysięgam, ŻADNYCH sów ostatnio nie jadłam! Co my bez niej zrobimy?!
Jezid: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej w przysłowiu. Wróci. A jakby co, to nie ma takiego złego, któremu nie dalibyśmy rady. Poszukamy.
N: Przysłowia! Cóż mi po nich?! Ciągle tylko ple, ple i ple, a sprawdzalność… no powiedzmy, że czasem ją o kant zadka można potłuc. I poszukamy, powiadasz? Pytanie, gdzie! Nie ma co, dobrana z nas para, jeż i pantera...
J: że niby z innej bajki jestem? Nie wypominaj. A co z tym piórem? Poszukaj listu. Jest pióro. Była sowa. Logiczne. Pamiętając o fascynacji Vit Hogwartem...