Kroki i jęki słychać w oddali
odgłosy toczącej się kuli...
Czarna pantera, poirytowana poczynaniami swojej towarzyszki, wysforowała się daleko do przodu. Będąc kotem, nie potrzebowała takiej ilości światła, co czarodziejka. W pewnym momencie zatrzymała się, przekrzywiając łeb i najwyraźniej nie tylko przyglądajac się otoczeniu, ale również nasłuchując.
Noire Panthere: Cała moja wiedza o Podmroku nic nie mówi na temat kamiennych... ścian. Mój nos twierdzi, że to jest zapach zamkowych lochów, a nie krainy, co słońca nie zna.
Vitanee: Tak mówisz? Widocznie wybrałyśmy dobry korytarz.
N: A mi się wydaje, że twoje przypuszczenia i sugestie były całkiem błędne. Ale, może to i lepiej, nie muszę się obawiać, że jakiś szalony drow przerobi mnie na figurkę, tak jak Guenhwyvar. Hmm, ale skoro to zamkowe lochy... jeśli sama budowla wciąż stoi, to kto wie, może będzie tam biblioteka? I może znajdziemy tam potrzebną wiedzę?