Inne

Blizzard Entertainment w pigułce...

Dodał: , · Komentarzy: 0

...czyli dwie dekady nietuzinkowej historii branży elektronicznej rozrywki i niemała część życia każdego z nas. Poniższy filmik dobitnie potwierdza, że ciężka praca, potrzeba dbałości o każdy detal, szacunek do społeczności pasjonatów i olbrzymie oddanie sprawie, powodują, iż gry komputerowe to coś więcej niż tylko zwykła zabawa przed monitorem – to najprawdziwsza pasja.

Oby kolejne lata życia tego legendarnego studia były tak owocne i nadal przynosiły mnóstwo radości ludziom z każdego zakątka globu. Niełatwe zadanie, bo na drodze do celu czyha wiele zdradzieckich pokus. Miejmy jednak nadzieję, że Blizzard nie zmieni nagle swojego kursu i wciąż będzie gorliwie parł do przodu, pozytywowe zaskakując społeczność graczy.

Kingdoms of Amalur: Reckoning

[Zwiastun] „Kingdoms of Amalur” i przerywniki filmowe

Dodał: , · Komentarzy: 0

Praca nad sekwencjami filmowymi w grach komputerowych to naprawdę niewdzięczny kawałek chleba. Kiedy oglądamy kilkudziesięciosekundowy materiał z obojętnym wyrazem twarzy, nie myślimy o tym, jak wiele wysiłku, litrów potu, pieniędzy i godzin wytężonej pracy kosztowało stworzenie takiego króciutkiego przerywnika. Trzeba mieć naprawdę ogromne umiejętności i olbrzymie dawki samozaparcia, aby wykoncypować filmik, który skutecznie podsyci atmosferę oraz podtrzyma gracza w odpowiednim napięciu. Pułapek czyha bowiem wiele – w końcu łatwo się zagubić w gąszczu kompleksowych planów, niuansów fabularnych, detali związanych z otoczeniem bohatera i żmudnych sesji motion capture.

kingdoms of amalur: reckoning

Zazwyczaj jedyną nagrodą dla reżyserów za odwalenie kapitalnej roboty jest fakt, że w recenzjach krytyków czy opiniach graczy brakuje adnotacji o tym, jak strasznie dali oni ciała. Cisza jest swego rodzaju komplementem. Oczywiście, mamy tutaj pewne wyjątki od reguły (chociażby seria „Mass Effect”, gdzie trudno nie wspomnieć o kunszcie poszczególnych scen), lecz generalnie nie skupiamy się na tym elemencie, przy wystawianiu odpowiedniej „laurki”.

Czy ten aspekt rozgrywki w „Kingdoms of Amalur: Reckoning” olśni nas tak, że będziemy rozpływać się w zachwytach nad maestrią 38 Studios? Pożyjemy, zobaczymy. Póki co, warto rzucić okiem na kolejną część pamiętnika developerów, która dość wyczerpująco wyjaśnia, jak wyglądała praca nad tym etapem tworzenia gry.

Mass Effect 3

„Mass Effect 3” i kwestia wersji demonstracyjnej

Dodał: , · Komentarzy: 6

Pod stertą soczystych wieści i miodnych materiałów z Blizzcon 2011, zawieruszyła się niepozorna, acz niezwykle istotna informacja, która powinna zainteresować wszystkich fanów gwiezdnych przygód Sheparda. Jedni się ucieszą, innym podniesie ona ciśnienie, a niektórzy przyjmą ją z chłodną obojętnością i skomentują całą tę notkę beznamiętnym – „eee… wsio ryba”. O co chodzi? Już wkrótce „Mass Effect 3” doczeka się dwóch wersji demonstracyjnych – zarówno do kampanii dla pojedynczego gracza, jak i swoistych beta testów trybu kooperacji.

mass effect 3, battlefield 3

Jeżeli chodzi o rozgrywkę dla zdeklarowanych wirtualnych singli, to w skórę dziarskiego komandora wcielimy się w styczniu przyszłego roku. Miło, że będziemy mógli przetestować swój sprzęt i sprawdzić z czym to się je. Obstawiam, że dostaniemy fragment, którym Kanadyjczycy katują nas na każdej imprezie branżowej, czyli kopanie tyłków żołnierzy Cerberusa na planecie Sur'Kesh. Nie będę narzekał z tego powodu, w końcu darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale profilaktycznie będę rzucał skromne datki na tacę w każdą niedzielę, aby tym razem przygotowali coś lepszego niż w przypadku „Dragon Age II” (wtedy przypominało to antyreklamę stworzoną przez konkurencję). Kolejny tego typu strzał w stopę, mógłby się okazać tragiczny dla finansów BioWare i zdrowia psychicznego ich fanów. Tego z pewnością byśmy nie chcieli.

Natomiast kwestia wersji demonstracyjnej trybu kooperacji nie jest tak jasna i przejrzysta. Problem w tym, że wcześniejszy dostęp do niej dostaną nie fanatycy serii „Mass Effect”, lecz każdy gracz, który zdecyduje się zakupić pudełko z grą „Battlefield 3”. Ups… kiepskie zagranie, BioWare.

Inne

[Zwiastun] „Blizzard DOTA” – quo vadis, Blizzard?

Dodał: , · Komentarzy: 3

Naprawdę? Znaczy... panowie, na serio planujecie coś takiego? Nie lepiej zostawić ten gatunek wiernym pasjonatom, którzy odwalają kawał znakomitej roboty i generalnie sami wpadli na koncept MOBA, a skupić się na innych projektach? Nie da rady? Aha… w grę wchodzą brudne wojny korporacyjne? Rozumiem, tak tylko pytałem.

blizzard dota

Najwidoczniej Blizzardowi nie podoba się, że inne studia zarabiają niezłe pieniądze na pomyśle, który wykiełkował w umysłach pasjonatów „Warcrafta III” i pragną zdominować ten segment branży elektronicznej rozrywki. Przyznam szczerze, że nie mam zielonego pojęcia, jak ocenić ten dziwny pomysł, gdyż nawet sami chłopcy z Irvine zdają się podchodzić do niego strasznie niepoważnie i z pewnym przymrużeniem oka. Przez pierwszą chwilę myślałem, że podle sobie dowcipkują z konkurencji – czasem sam się boję otworzyć lodówkę, bo mi ze słoika z ogórkami kiszonymi, co rusz wyskakują kolejni samozwańcy, buńczucznie nazywający się „duchowymi spadkobiercami DOTA”. Taką mamy dziwną rzeczywistość.

Choć muszę przyznać, że strasznie mnie ciekawi, jaki ferment w tym gatunku wywoła Blizzard, i jak sobie poradzi z potentatami pokroju Riot Games („League of Legends”, który obecnie dzieli oraz rządzi) czy Valve (gdzie ojcowie MOBA pracują w pocie czoła nad zbliżającą się wielkim krokami „DOTA 2”). Oj... będzie gorąco. Czy po raz pierwszy Michael Morhaime nie dostanie tego, czego pragnie i będzie musiał obejść się smakiem?

Starcraft II: Heart of the Swarm

Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że „Heart of the Swarm” to krystalicznie czysta strategia i informowanie o zwiastunie akurat tego dzieła Blizzard Entertainment, może wprawić w konfuzję niemałą część czytelników, którzy poszukują soczystych informacji o komputerowych grach fabularnych. Macie całkowitą rację, lecz redakcja naszego zacnego serwisu zawsze czuła mocną miętę do tej kosmicznej serii i doszliśmy do słusznego wniosku, że akurat ten malutki kroczek w bok nie zaszkodzi. Poza tym, w moim skromnym mniemaniu, zajawki „Starcrafta II” prezentują się o klasę lepiej od materiałów związanych z „World of Warcraft” czy „Diablo III” i warto poświęcić im choć chwilkę, co też skwapliwie czynię.

Oj… dobra, nie osądzajcie mnie – każdy ma w końcu swoje odchyły, tym bardziej stary zrzędliwy informator, który dochrapał się niesłusznej łatki „hatera” (mam nadzieję, że urzekła Was moja historia i ktoś mnie mocno przytuli).

heart of the swarm

Dobra, koniec pitolenia i bierzmy się do rzeczy. Niespotykana dramaturgia oraz perfekcyjne tempo akcji ukazują, że „Heart of the Swarm” nie zamierza być cichy i subtelny, ale ma intencję uderzyć z dwa razy mocniejszym przytupem. Mistrzowski dramatyzm i wyczucie czasu, dynamiczny podkład muzyczny, pełna adrenaliny akcja, mroczna intryga kipiąca wręcz od emocji oraz pietyzm widoczny na każdym kroku. Jasne, brakuje mu trochę do maestrii, jaką zaprezentował zwiastun „Ghosts of the Past”, lecz pomimo tego, ogląda się go z zapartym tchem, siedząc na krawędzi obrotowego krzesła przez ponad dwie minuty.

Warto rzucić okiem, nawet jeżeli do strategii macie analogiczny stosunek jak Kaczyński na myśl o podaniu ręki Tuskowi.

The Elder Scrolls V: Skyrim

Czas na coś z zupełnie innej beczki, aby nie było później plotek, że tak strasznie kochamy chłopców z Blizzard Entertainment i piszemy tylko o nich.

The Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: Skyrim

Zatem teraz „małe co nieco” dla czytelników, którzy nie ekscytują się kolejną reinkarnacją Pana Grozy i na myśl o słodziutkiej Pandarii dostają irytującej, swędzącej wysypki. Bethesda postanowiła przebić się przez specyficzną blokadę informacyjną, jaką zgotował nam BlizzCon i przyszykowała dla graczy zupełnie świeżutkie fragmenty prosto z ich najnowszego dziecka – „Skyrim”. Generalnie nie powinno to nikogo dziwić, gdyż Nordowie to żelazny lud, któremu nie straszne są arktyczne niże, Zamiecie i tego typu zjawiska pogodowe.

The Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: Skyrim

Nowy materiał ponownie skupia się na akcji i walce, więc nie mogło zabraknąć masowej eksterminacji smoków przy pomocy łuku, przemieniania lokalnego tałatajstwa w bloki lodu (demonstracja nowego „smoczego okrzyku”) czy efektownego ukatrupiania panteonu mitologicznych stworów (w dzisiejszym odcinku – Trolle oraz Spriggany). Szczęśliwe, obok kolejnych krwawych igrzysk na cześć bogów chaosu, znalazło się również miejsce dla bardziej sielankowych fragmentów. Mamy polowanie na zająca, starożytne ściany zawierające bezcenną wiedzę o języku smoków, demonstrację różnorodnego środowiska prowincji Skyrim oraz creme de la creme, prawdziwy cud, czyli wskrzeszenie drobiu. Łał…

The Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: Skyrim

Konkludując, można to obejrzeć bez odruchu wymiotnego spowodowanego przeżuwaniem przeterminowanego kotleta mielonego. Nie zwracajcie tylko uwagi na komentarze redaktorów Gamespotu, którzy z uśmiechem na ustach kolejny raz totalnie się kompromitują, wykazując się rażącą niekompetencją i zerowym wyczuciem dobrego smaku.

Diablo III

Edycje kolekcjonerskie już dawno temu przestały być obiektem westchnień wszystkich graczy. Coraz częściej, zamiast ślinić się przed monitorem i błyskawicznie składać zamówienie na egzemplarz takiego unikalnego cudeńka, znamiennie prychamy, a na naszych ustach gości uśmieszek politowania. Czyżby twórcy przestali szanować swoich najwierniejszych konsumentów, bo w końcu to do nich skierowane są takie oferty?

Z jednej strony zalewają nas „ekskluzywnymi DLC”, które zostały skrzętnie wykastrowane w procesie produkcyjnym, tym samym prezentując najwyższy poziom cwaniactwa. Zapłacić dodatkowe pieniądze za garść pikseli, które powinny znajdować się w podstawowej wersji gry, równocześnie dzieląc graczy na równych i równiejszych? Strasznie nie fairskie i godne pogardy. Gdzie się podziała idea zbieractwa?

diablo 3, edycja kolekcjonerska

Po drugiej stronie barykady są developerzy, którzy upychają do pudełek chińską tandetę, grającą rolę magnesu na kurz. Generalnie nie byłoby w tym nic złego, bo między innymi o to w tej całej manii kolekcjonerskiej chodzi, lecz trudno nie kręcić nosem, gdy ktoś nam każe płacić za ten plastik jak za złoto. 200-250 zł jestem w stanie zrozumieć, ale 500-600 zł (Ubisoft jest niekwestionowanym rekordzistą ze swoim „tysiączkiem” za figurkę Archanioła Michała), to gruba przesada, niezdrowy ekscentryzm i najniższa forma żerowania na graczach.

Jak będzie z Blizzardem, czyli z firmą, która raczej nie zawodzi swoich fanów? Którą stronę zdecyduje się poprzeć? Może nie pójdzie po utartej ścieżce i edycja kolekcjonerska „Diablo III” spełni wszystkie oczekiwania niecierpliwych pasjonatów? Przekonajmy się.

World of Warcraft: Mists of Pandaria

„World of Warcraft” nie młodnieje i chyba każdy szczerze przyzna, że dni największej świetności ma już za sobą. Co chwila można spotkać się z opiniami, że stary mistrz nie ma już takiej siły w rękach jak kiedyś i coraz trudniej wytrzymać mu pełne dwanaście rund z młodymi pretendentami, którzy chcą zakończyć hegemonię żywej legendy gatunku MMO oraz pławić się w blasku sławy. Krnąbrnej konkurencji nie brakuje, bo stawka jest wciąż wyjątkowo wysoka i soczysta, a każdy, kto zapisałby się w pamięci graczy jako pogromca dotychczasowego czempiona, zyskałby coś znacznie większego niż ogromne bogactwo.

mists of pandaria, world of warcraft

Weteran ringu nie zamierza jednak rezygnować ze swojego wypolerowanego pasa i wciąż ma w zanadrzu kilka sztuczek, które potrafią zaskoczyć młode wilki marzące o jego znokautowaniu. Rzekłbym, że są to wyjątkowo kontrowersyjne chwyty, które wprawiają w konfuzję nawet najwierniejszych fanów świata Azeroth. Dodatek „Mists of Pandaria” już dziś wywołuje żywe emocje i ożywcze dyskusje – od dawna nie widziałem takiej fali krytyki skierowanej w stronę Blizzarda i zarzutów o gwałcenie własnej marki. Ile w tym prawdy? Oceńcie sami.

Diablo III

Człowieka nie ma raptem dwa dni, a tutaj tyle materiału do opublikowania.

Wszystko przez chłopców z „Zamieci” i ich cykliczną imprezę – BlizzCon, gdzie twórcy serwują bezustannie sycące informacje, jakbyśmy mieli do czynienia z ziemniakami, a nie z kawiorem. Tak czy siak, walkę o serca graczy czas zacząć. Na pierwszy ogień idzie Pan Ciemności i jego nowy pachołek Azmodan – Pan Grzechu, który po dekadzie spokoju pragnie przypomnieć dobremu Sanktuarium, jak smakuje agonia, chaos i totalne zniszczenie.

diablo 3, diablo iii

Niestety, najnowszy zwiastun nie robi tak ogromnego wrażenia, jak stare materiały przygotowywane przez Blizzard. Nie zrozumcie mnie źle – wspominany filmik prezentuje się znakomicie, a nad kunsztem i pietyzmem twórców tego dzieła można jedynie mlaskać z zachwytu, ale… Cóż, moim skromnym zdaniem brakuje tego zwyczajowego kopa, który powoduje, że musimy szukać naszej szczęki po całym pokoju, a nasze zmysły przeżywają prawdziwy szok od skondensowanej dawki maestrii wylewającej się z ekranu monitora.

Władca Pierścieni: Wojna na Północy

Wojna na Północy – trailer z Andriel

Dodał: , · Komentarzy: 0

Trzeci trailer z Wojny na Północy przybliży nam profil jednej z trzech postaci grywalnych – Andriel.

Elfka reprezentuje magów, a więc jest swego rodzaju szklanym działem – zadającym duże obrażenia a przy tym dość delikatnym. Na filmiku jednak owej delikatności zdecydowanie nie zobaczymy. Andriel nie tylko może atakować swoją magiczną laską, ale także rzucać czary obszarowe. Chociażby pokazane Sanktuarium, które odpowiednio rozwinięte leczy sojuszników w zasięgu swojego działania. Wystarczy zwabić do tej bańki wrogów i atakować bez strachu, że po kilku ciosach będziemy musieli uciekać.

Premiera gry na PC, PlayStation 3 i Xboxa 360 w listopadzie.

Wczytywanie...