Najnowszy materiał z „Guild Wars 2” dobitnie ukazuje, czym jest magia kina i jak mocna jest siła reklamy. Kiedy widzę takie zwiastuny, w moim umyśle krystalizuje się tylko jedna myśl – „muszę to mieć!”. Gdy zaczynam snuć misterne plany, skupiające się na pytaniu „skąd ja wezmę pieniądze na kolejną grę?”, do głosu zaczyna dochodzić chłodna kalkulacja, która wylewa mi kubeł zimnej wody na głowę i krzyczy ile sił w płucach – „przecież nie trawisz gatunku MMORPG!”. Dopiero wtedy niechętnie budzę się z pięknego snu, przyznaje mojej logice rację i ruszam w dalszą drogę, przez zdradzieckie szalki wirtualnego świata.
Inną parą kaloszy jest, że gdybym kilka razy w życiu nie naciął się na tego typu transakcje, to zapewne w tym momencie wpisałbym czerwonym mazakiem do swojego kajecika „Guild Wars 2” jako tytuł, który trzeba koniecznie nabyć. Kryta, ostatnia ojczyzna rasy ludzkiej, zwyczajnie kusi, aby ją zwiedzić.
Zaintrygowani?