Dobra, nie będę pisał tutaj jakiegoś przydługiego wstępu i przypominał, jakie ogromne emocje związane są z każdą informacją traktującą o „Wiedźminie 2” – szczególnie jeżeli mówimy o wiadomościach takiego kalibru. Otóż CD Projekt RED oficjalnie oświadczył, że Zabójcy Królów rozpoczną swoją krwawą działalność dopiero 17 maja 2011 roku. Gdzie się podział pierwszy kwartał, zapytacie? Uleciał niczym sen złoty. Według szefa projektu, Adama Badowskiego, termin ten nie gwarantował maksymalnie dopracowanego produktu:
„Zdecydowaliśmy się przesunąć datę premiery o kilka tygodni z końcówki pierwszego kwartału 2011 na 17 maja, aby zyskać dodatkowy czas na jak najlepsze dopracowanie gry. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że gracze chcieliby dostać drugą część Wiedźmina najszybciej jak to możliwe, więc nam nadzieję, że nam to wybaczą. Wierzymy, że ten dodatkowy czas pozwoli nam maksymalnie doszlifować grę, tak aby dostarczyć maksymalnie dopracowany produkt.”
Wychuchany produkt jest ważny (o czym wielokrotnie boleśnie przekonał się chociażby taki Obsidian), aczkolwiek nie mogę nie odnieść wrażenia, że Polacy zwyczajnie zdecydowali się na taktyczny odwrót i zajęcie bezpiecznej pozycji, oddając tym samym pole Kanadyjczykom z ich „Dragon Age 2”. Trochę szkoda, bo liczyłem na chwalebną batalię, w której Geralt wcale nie był skazywany na pożarcie przez Hawke, ale niestety obejdę się smakiem. Zbytnia ostrożność, a może cwany manewr strategiczny? To oceńcie już sami.
Tak czy siak – maj? To bardzo zły miesiąc dla studenta. Coś czuje w kościach, że w tym roku bez kampanii wrześniowej się nie obejdzie.