Niemal równo 10 lat temu, 21 września 2005 roku, na ekranach telewizorów w Stanach Zjednoczonych wyemitowany został początkowy odcinek drugiego sezonu "Zagubionych" – "Man of Science, Man of Faith". Życie rozbitków na tajemniczej wyspie przez 40 dni (a więc całą pierwszą serię) dostarczyło widzowi więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego nikt ich nie znalazł? Kim są Inni? Czym jest właz? Dlaczego, do cholery, nie mogę przestać tego oglądać?! Jestem pewien, że macie już swoich ulubionych bohaterów i tych, których najchętniej zrzucilibyście z klifu (bez obrazy, Boone, chociaż tobie się należało). Co najlepsze, moim zdaniem prawdziwa zabawa z serialem dopiero się zaczyna.
"Exodus" skończył się wielkim cliffhangerem – otwarciem włazu. Problem w tym, że nie za wiele mogę wam opowiedzieć o wydarzeniach z sezonu drugiego, nie czyniąc z tego jednego, olbrzymiego spoilera. Mogę jedynie rzec, że otwarcie bunkra jest tak naprawdę początkiem najciekawszej tajemnicy wyspy. Gonienie króliczka, czyli powolne wyjaśnianie szczegółów z nią związanych, należy do mojej ulubionej części "Zagubionych". Zdradzę wam jedynie, że odwiedzimy więcej miejsc na dziwnym lądzie, ponownie spotkamy Innych, a stosunek nawarstwiania zagadek do ich rozszyfrowywania nadal będzie wynosił powyżej jednego.
Na horyzoncie pojawi się parę nowych postaci, z czego dwie zasilają mój ranking top 4 (przy czym drugie miejsce zajmuje oczywiście Sawyer). Skąd się wzięli i kim są? W tym względzie niestety także muszę milczeć. Jeżeli natomiast jesteśmy już przy naszym ukochanym badassie – nieszczęsny trójkąt Kate – Jack – Sawyer nie jest w tym sezonie już tak upierdliwy, jako że zszedł na dalszy plan. Kosztem tego jest wskoczenie Jacka na pozycję najbardziej wkurzających bohaterów, ale i tak zrobiło się o wiele bardziej znośnie. Retrospekcje ponownie mocno przybliżą nam rozbitków, a powiązania między nimi i dziwne zbiegi okoliczności sprawią, że będziemy o nich myśleć w każdej wolnej chwili.
Najciekawszym elementem serialu wciąż pozostaje wyspa. Dziwny potwór z dżungli ma swoje cameo, ale póki co pozostawiony jest raczej w spokoju. Koncentrujemy się na odkrywaniu nowych lokacji. Świetną zachętą dla was z pewnością będzie to, że w końcu można się dowiedzieć, co zrobiła Kate, jak Sayid zstąpił na ścieżkę torturowania ludzi oraz skąd Sun zna język angielski, a jej mąż o niczym nie wie. Nieco światła rzucone jest również na kilkudniową nieobecność Claire, podczas której nabawiła się amnezji.
Zdaję sobie sprawę, że recenzja ta jest niemożebnie krótka i tak naprawdę niewiele wyjaśnia. Chciałbym was bardzo przekonać, że jest to najlepszy sezon "Zagubionych", lecz bez uchylenia wielkiego jak drzwi stodoły rąbka tajemnicy zadanie to wydaje się wręcz karkołomne. Pozostaje mi mieć nadzieję, że pierwsza seria była dla was na tyle zaskakująca i rewelacyjna, że bez wahania sięgniecie po dalsze odcinki. Gdy skończycie oglądanie, zapraszam do podzielenia się swoimi wrażeniami – wtedy będziecie wiedzieli o tym, czego obecnie nie chcę wam powiedzieć, bo byłoby to zwyczajnym świństwem.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz