Ostatnio mój redakcyjny kolega, krzyslewy, produkuje na pęczki serialowych recenzji, abyście wiedzieli, co oglądać w wolnej chwili, a czego unikać. Jako że bardzo lubię skrobnąć od czasu do czasu artykuł na temat filmów, postanowiłem wziąć się również za bary z tą dłuższą formą. Okazało się to nie lada wyzwaniem, zupełnie jak w przypadku zbiorów opowiadań w porównaniu do zwykłych powieści. O ile sezony liczące mało odcinków da się jeszcze rozsądnie opisać, o tyle prawdziwe tasiemce w stylu "Zagubionych" już sprawiają problem. Widać to było w poprzednim sezonie, gdzie jego główna atrakcja była tak ciekawa, że zdradzenie jej okazałoby się olbrzymim spoilerem. Nie chcąc zrobić tego tym, którzy nie oglądali serialu, tak naprawdę nie można było opisać niczego konkretnego. Nieco inaczej jest z liczącym 23 odcinki sezonem 3.
Poprzednia seria skończyła się nieco dramatycznie. Zostawiliśmy związanych na pomoście Kate, Jacka i Sawyera, czyli nasz nieśmiertelny trójkąt. Inni zabrali ich do swojej bazy i każdy wylądował w innym miejscu – Kate w łazience, Sawyer w klatce dla zwierząt, a Jack w ciemnej celi ze szklaną szybą. Nie mogliście zapomnieć, że utrata wiary w wyspę przez Locke'a doprowadziła do wypadku – implodowania bunkra. Takie wydarzenie z pewnością nie może pozostać bez konsekwencji. Tymczasem Sun, Jid i Sayid płyną łódką Desmonda na pomoc porwanym przyjaciołom, nie podejrzewając nawet, że ci zostali porwani. Do zbioru tajemnic dołącza widziana przez nich olbrzymia czteropalczasta stopa jakiegoś starego posągu. Zdradziecki i wyklęty Michael odpływa razem z Waltem podanym przez Bena kursem, mającym podobno zabrać ich z powrotem do cywilizowanego świata.
Sezon trzeci różni się od poprzednich tym, że zaczynamy poznawać coraz więcej informacji na temat Innych. Większość z nich przekazywana jest poprzez nową postać – dr Juliet Burke, dołączającą do podstawowej obsady "Zagubionych". Poświęcone zostaje jej sporo czasu ekranowego, dzięki czemu wiemy, że wrogowie rozbitków nie są do końca tak zagadkowi i nieomylni, jak byśmy się tego spodziewali. Co więcej, oprócz teraźniejszych wydarzeń będzie dane nam poznać retrospekcje z życia pani doktor oraz... Przywódcy Innych – Benjamina Linusa! Trzeba przyznać, że sceny z nim należą do jednych z najciekawszych w serialu. Nieustanne manipulowanie każdą osobą, nieznane motywy działań oraz pasjonująca przeszłość świetnie się prezentują podczas seansu. Dowiemy się, czemu pozostali ludzie z jego obozu, jak Tom czy Richard Alpert (także nowy gościnny bohater) obdarzają go takim respektem i wykonują najdziwniejsze polecenia bez zająknięcia.
Muszę wam zdradzić coś, co i tak szybko sami odkryjecie – Desmond, John, Mr. Eko i Charlie wyjdą z wybuchu bunkra... Hm, może nie bez szwanku, ale żywi. Musiałem to wam oznajmić, ponieważ tak naprawdę John Locke jest najistotniejszą oraz najciekawszą postacią tego sezonu. Oboje z czarnoskórym wielkoludem z biblijną pałką zdają się rozumieć, że to nie jest zwykła wyspa. Łysy myśliwy po kryzysie wiary wraca o wiele silniejszy. Dzięki niecodziennym zdolnościom okazuje się być nie mniej tajemniczy od Innych i również jego motywy często będą się wydawać widzowi niezrozumiałe. No i gratka – w końcu dowiemy się, dlaczego Locke jeździł w przeszłości na wózku! Świetną historię do opowiedzenia ma także mój ulubiony bohater – Desmond. Po implozji schronu został obdarzony nowymi, pasjonującymi umiejętnościami. Jakimi? To już będziecie musieli sprawdzić sami.
Żeby nie było tak słodko, ze smutkiem i irytacją stwierdzam, iż jeden odcinek był zupełnie niepotrzebny. Mówię o czternastym z kolei epizodzie, Exposé, w którym główną rolę grają Nikki i Paulo. Posługując się reakcją Sawyera – "kim, do cholery, są Nikki i Paulo?!". Otóż ci bohaterowie są jednymi z randomów, czyli pozostałych rozbitków, podających ręczniki głównym postaciom "Zagubionych". Pojawiają się w kilku scenach trzeciego sezonu i nagle poświęca się im cały odcinek. Nie mówię, że ich historia jest nieciekawa – w sumie wypada całkiem nieźle. Tylko pytanie brzmi – po co? Nie należą do podstawowej obsady, więc ich losy obchodzą mnie mniej niż trójkątny romans między Kate, Jackiem i Sawyerem... Niestety, jest to zupełny zapychacz, wnoszący do głównej linii fabularnej dosłownie jedną czy dwie sceny, które spokojnie mogłyby pozostać nieujawnione, bo nie odkrywały żadnych tajemnic.
Aktorsko nie będę się rozpisywał, bo w grze głównej obsady nic się nie zmieniło. Jeżeli wcześniej wam się ktoś podobał albo wręcz przeciwnie – nic się w tym aspekcie nie zmieni. Ponarzekać za to muszę nieco na Elizabeth Mitchell, wcielającą się w dr Juliet. Jej miny i nieco drewniana postawa sprawiały, że irytowała mnie chyba najbardziej ze wszystkich bohaterów serialu. Kiepsko. Dobrze spisał się za to Michael Emerson jako Benjamin Linus. Idealnie dobrano małego aktora o wyłupiastych oczach do roli przebiegłego, kojarzącego się ze sprytnym szczurem-manipulatorem przywódcy Innych. Również Henry Ian Cusick, czyli Desmond, wypada znakomicie. Ma pasjonującą historię i doskonale oddaje wszystkie jej aspekty.
Podsumowując, "Zagubieni" nie przestają zaskakiwać. Kilka tajemnic się wyjaśnia, dwukrotnie więcej pojawia się nowych, czyli wszystko po staremu. W końcu nieco infiltrujemy Innych oraz odsłaniane są świeże fakty na temat zagadkowej organizacji Dharma. Nowi bohaterowie trochę zawodzą, a trochę spełniają pokładane w nich nadzieje, więc równowaga zostaje zachowana. Poza jednym odcinkiem wszystkie trzymają w napięciu i tylko chce się wciągać kolejne, nie myśląc o przerwach na jedzenie, spanie lub po prostu zwykłe życie. Czy warto poświęcić nie tak mało czasu na ten sezon? Oczywiście, że tak! Jeżeli podobał wam się poprzedni, tutaj nie będzie inaczej, bo jest dokładnie tak samo pasjonujący. Znanym zwyczajem zakończenie ostatniego epizodu jest bardzo zaskakujące i sprawia, iż od razu chciałoby się sięgnąć po kolejną serię. A jej recenzja niebawem!
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz