"Zagubieni" są jedną z tych nowoczesnych, powstałych w XXI wieku produkcji, które zapoczątkowały modę na wysokobudżetowe seriale. Swego czasu cały świat zachwycał się losami bohaterów lotu Oceanic 815 i wszyscy z wypiekami na twarzach oczekiwali kolejnych odcinków. Po niewątpliwym sukcesie dziecka J.J. Abramsa nastąpił trwający do dzisiaj wysyp seriali wszelakiej maści. Młodszym czytelnikom chciałbym przybliżyć tę rewelacyjną produkcję, natomiast starszych zachęcić do jej odświeżenia, co sam niedawno zrobiłem. Po ponad dziesięciu latach od premiery "Zagubieni" nadal zachwycają i trudno znaleźć im godnego przeciwnika.
Powiem szczerze, że pisanie tej recenzji nie przychodzi mi łatwo. Potrafiłbym zareklamować wam "Zagubionych" w taki sposób, iż bez wahania zasiedlibyście przed ekranem do oglądania. Niestety oznaczałoby to zdradę wielu istotnych wątków i zepsułoby tak istotny w tym wypadku element zaskoczenia. Mimo wszystko spróbuję obejść te niedogodności i zachęcić was do zmierzenia się z pełną sekretów wyspą. Co się dzieje w pierwszym, liczącym aż 25 odcinków sezonie?
Pasażerowie lotu Oceanic 815 z Sydney do Los Angeles z pewnością nie spodziewali się katastrofy samolotu. Przetrwawszy tragiczny wypadek, którego racjonalnie nie mieli szans przeżyć, znaleźli się na tajemniczej wielkiej wyspie. Pochowawszy zabitych i zapewniwszy sobie podstawowe warunki do przeżycia, oczekują na ratunek. Problem w tym, że, mimo upływających dni, pomoc nie nadchodzi. Nie jest to jedyne zmartwienie rozbitków. W dżungli grasuje niedookreślony potwór, zabijający ludzi i wyrywający drzewa z korzeniami. A to dopiero początek niesamowitych "atrakcji".
Tym, co najbardziej fascynuje w serialu, zaraz po samym miejscu akcji, są niewątpliwie bohaterowie. Seria skonstruowana jest w taki sposób, że mocno przybliża nam postaci wraz z ich wszelkimi wadami i zaletami, w związku z czym jesteśmy w stanie bardzo szybko się z nimi zżyć. Muszę wam powiedzieć, że sztuka ta stanowi nie lada wyzwanie, jako że "główniejszych" protagonistów mamy około piętnastu, a katastrofę przeżyło 48 osób. Czym więc wyróżnia się ta garstka od reszty randomów, jak zwykłem zwać pozostałych rozbitków? Otóż każdy odcinek zaprojektowany jest w ten sposób, że teraźniejsze wydarzenia przeplatane są scenami z przeszłości jednego z bohaterów. W pierwszym sezonie są to głównie wyjaśnienia, w jaki sposób każdy z pasażerów znalazł się akurat w tym samolocie.
Galeria osobowości i ich problemów jest spora. Mamy lekarza, więźnia, byłego żołnierza, ćpuna, kobietę w ciąży, myśliwego, architekta oraz wielu innych. Wszyscy zmagają się z demonami przeszłości. A to ojciec alkoholik był zbyt wymagający; kłopotliwy mezalians doprowadził kochającego męża do czynów, jakich wstydzić się będzie całe życie; czy kobieta, na której chciano wymusić torturami zeznania, okazała się dawną przyjaciółką przesłuchującego z dzieciństwa. Wszystkie te kłopoty podążają za naszymi bohaterami na wyspę i nie dają o sobie zapomnieć. Zaczynają one nabierać znaczenia szczególnie wtedy, gdy grupa obcych sobie ludzi zaczyna się zbliżać i wzajemnie dbać o siebie. Najciekawiej robi się wówczas, kiedy przestajemy uznawać dziwne wypadki za przypadkowe i dostrzegamy różnego rodzaju powiązania.
Niestety mnogość odcinków pierwszego sezonu sprawiła, że trudno ustrzec się błędów. Mnie najbardziej denerwował trójkąt postaci: Kate (Evangeline Lilly), Jack (Matthew Fox) i Sawyer (Josh Holloway). O ile w początkowych etapach miotanie się kobiety między mężczyznami daje jeszcze frajdę, o tyle w późniejszej fazie serialu po prostu denerwuje. Sprawie nie pomaga fakt, że Sawyer jest moim (i większości oglądających) ulubionym bohaterem w tej części serialu. Momentami szamotanie się całej trójki po dżungli i ich infantylne dialogi potrafią doprowadzić do szewskiej pasji. Napiętą sytuację na szczęście zawsze rozładowuje wspomniana mnogość postaci. Przeszłość innej osoby potrafi na tyle zaciekawić, że zapominamy o niekończących się dylematach "kocha, nie kocha".
Jeżeli więc chcecie dowiedzieć się, skąd na tropikalnej wyspie wziął się niedźwiedź polarny (a jednak nie ustrzegłem się małego spoilera), koniecznie obejrzyjcie "Zaginionych". Jeśli same wydarzenia, rozgrywające się w miejscu katastrofy, nie wciągną was zbytnio (w co nie wierzę), zdecydowanie zdołają to sprawić fragmenty życia poszczególnych pasażerów lotu Oceanic 815. Jestem przekonany, że szybko znajdziecie swoich faworytów, którym będziecie kibicować, oraz wkurzających przykrasów, zasługujących na ostracyzm ze strony innych. Powiem wam jedno – zarówno wydarzenia na wysepce, jak i powiązania w przeszłości postaci, nie przestaną was zaskakiwać do końca. Zdecydowanie polecam!
Komentarze
Co do sezonu pierwszego - siłą rzeczy najlepszy ze wszystkich, bo dopiero poznajemy historię i bohaterów i wszystko jest świeże, niesamowite i wciągające. Tercet Kate (nie lubię), Jack (bardzo nie lubię) i Sawyer (hehe, uwielbiam i to na przestrzeni wszystkich sezonów, bez wyjątku!) jest rzeczywiście irytujący, ale to naprawdę mała bolączka w porównaniu z ogromem zajebistości, jaki spływa na widza podczas chłonięcia kolejnych odcinków.
Nie chcąc spoilować ludziom, którzy jeszcze nie widzieli LOSTÓW, napiszę tylko - polecam, dla mnie 10/10 i nie sądzę, żeby jakikolwiek serial zbliżył się kiedykolwiek u mnie do podobnej oceny. Czekam na kolejne recenzje.
A z Tobą Med mam następny temat, który musimy poruszyć przy okazji kolejnego spotkania.
Lecę oglądać, żeby móc pisać kolejne recenzje i dyskutować na temat następnych sezonów
Dodaj komentarz