Nigdy nie byłem fanem DLC, zwłaszcza wtedy, gdy jedno z nich ukazuje się już w dniu premiery gry. Jednak "Lewiatan" okazał się być wart grzechu, więc gdy potem wydano "Omegę" sądziłem, że nie pokuszę się o dalsze dodatki do "Mass Effect 3". "Cytadelę" kupowałem z drżeniem serca (i portfela), jednak dziś wiem już, że to ostatnie rozszerzenie przygód Sheparda jest godnym zakończeniem serii.
Nim jednak do niego dotarłem, okazało się, że DLC wyceniono na 1200 punktów BioWare. W sumie daje nam to 42 PLN za dodatek, który, choć objętościowo imponujący, wciąż pozostaje jedynie dodatkiem, będącym w zasadzie epizodem wyjętym z głównej osi fabularnej walki ze Żniwiarzami. Cena powinna być o połowę niższa, więc wygląda na to, że EA chce wycisnąć z serii wszystkie soki.
Abstrahując od ceny, po instalacji otrzymujemy wezwanie na Cytadelę. Tam ma się odbyć przegląd "Normandii", zaś nam zostaje przydzielony krótki urlop wypoczynkowy. Co ważne, możemy na niego udać się w dowolnym momencie gry, a więc nawet wtedy, gdy Tygiel zrobił już swoje. Na Cytadeli udajemy się wpierw do mieszkania Andersona, które stary przyjaciel oddał nam w prezencie. Po zajrzeniu pod każde łóżko i odsłuchaniu dzienników z życia dowódcy oporu na Ziemi udajemy się do ulubionego baru sushi. Nagle zjawia się niejaka Brooks i oświadcza, że ktoś hakuje nasze dane. Jakby tego było mało, pojawiają się najemnicy i zaczynają strzelać. My jesteśmy ich celem, więc uciekamy z opresji i podejmujemy się zadania odszukania zamachowców. W końcu nie godzi się, aby zbawca galaktyki padł przedwcześnie, prawda?
"Cytadela" oferuje zadanie odszukania polujących na nas najemników, co prowadzi nas przez kilka poziomów tytułowej stacji. Odwiedzimy m.in. salon samochodowy, nowy rejon pełen kasyn i restauracji oraz będziemy kryć koleżankę na przyjęciu, co przywołuje od razu skojarzenia z "Mission Impossible". Nowe plansze są dość małe, jednak zawierają sporo elementów dekoracji i dobrze oddają charakter wnętrza kosmicznej stacji. Wciąż do celu prowadzi jedna droga, jednak twórcy starali się, byśmy nie nudzili się ciągłym strzelaniem, dlatego nie zabraknie także rozbrajania alarmów, odwracania uwagi strażników i wtapiania się w tłum.
Drugim elementem tego rozszerzenia jest wspomniany już apartament Andersona. Możemy w nim odpocząć, zmienić nieco wystrój oraz zaprosić przyjaciół. Wszystko to ma na celu wspólne spotkanie z najważniejszymi osobistościami, w tym rzecz jasna naszą starą i obecną drużyną. Większość z nich zaprasza nas na osobne schadzki, podczas których pogramy w dodane mini gry, napijemy się drinka, spierzemy paru oprychów czy też najzwyczajniej w świecie pogadamy na spokojnie. Zwieńczeniem będzie wspólna impreza, podczas której zadbamy o nastroje gości i wlejemy w nich tony alkoholu, by potem oglądać z rana pobojowisko typowe dla studenckich imprez.
"Cytadela" oddaje w nasze ręce nowe bronie, w tym karabin z tłumikiem. Broń ta pozwala po cichu eliminować cele, jednak wciąż "Mass Effect 3" to gra, która stawia na akcję – tę krwawą, gdzie lufa nigdy nie ostyga do końca. Także dodane minigry, chociaż ciekawe, po pewnym czasie nudzą i nie dają za wiele satysfakcji. Da się na nich zarobić porządne pieniądze, jednak już pod koniec gry i bez tego DLC dysponujemy takimi zapasami gotówki, że nie bardzo wiadomo, co z nimi począć. Wyjątkiem jest dodany tryb areny, który zatrzymał mnie na dłużej. Dziwnym rozwiązaniem jest opcja zmiany wystroju pomieszczeń apartamentu – asortyment należy do skromnych, przez co element ten, rodem z "The Sims", raczej nie pasuje do przygód Sheparda.
Nowi przeciwnicy to właściwie powtórka z rozgrywki. Są więc jednostki wyposażone w kamuflaż (patrz gethy), jak też te, które w bliskiej odległości korzystają z tarcz (patrz Stróż). Dobrze chociaż, że rzucają nam sporo granatów pod nogi, przez co walka w wąskich przestrzeniach wymaga odrobiny ruchu. Niestety, sztuczna inteligencja czasami zawodzi i zdarzało mi się zajść wroga od tyłu i bić go pięściami z dobre pięć sekund, nim ten zareagował i zakrył się tarczą.
Cieszy za to wzmożona interakcja z towarzyszami. Tego do tej pory brakowało, bo każdy na "Normandii" był skupiony na swoich obowiązkach i ten swoisty wyjazd integracyjny, chociaż nie pozbawiony emocji, wywołał na moich ustach uśmiech. Co prawda niektóre żarty nie są zbyt wysokich lotów, jednak większość tekstów jest naprawdę dobra i nawet w czasie strzelania któryś z towarzyszy potrafił rzucić celnym porównaniem. Podobała mi się zwłaszcza plansza, na której walczył cały nasz skład. Jedna ze scen jak żywo przypominała kadr z filmu "Niezniszczalni", co uważam za plus. Znajdą się także smaczki dla fanów uniwersum, jednak "Cytadela" stawia przede wszystkim na towarzyszy, a nie fabułę, która jak na "Mass Effect 3" przystało, miejscami jest szyta dość grubymi nićmi.
Graficznie nie mogę "Cytadeli" zbyt wiele zarzucić. Mieszkanie wykonano bardzo dobrze, nowy obszar jest kolorowy i gwarny. Nieźle zrobiono widoczne zza okna neony, zaś ekrany ładowania są zupełnie nowe i dużo ciekawsze od tych z podstawki. Mógłbym ponarzekać na to, że właściwie nie ma nowych modeli postaci, jak też na fakt, że tańczących czy stojących ludzi muszę omijać niczym drzewa, jednak z tymi uciążliwościami da się spokojnie żyć i nadal czerpać radość z gry.
Podsumowując, "Cytadela" to bardzo dobre pożegnanie z serią. Nie brak tu humoru, pogłębiono tło fabularne postaci i zadbano o to, by przepustka zapadła w pamięć załogi "Normandii" na długo. Co prawda nowa misja jest dość sztampowa, jednak nie musimy tylko ciągle strzelać, a gdy już to robimy, to mamy do dyspozycji niezłą siłę ognia.
Niestety, to DLC jest stanowczo za drogie, niekiedy zawodzi sztuczna inteligencja wrogów i wciąż czuję pewien niedosyt po osobnych spotkaniach z przyjaciółmi, które wykonano bardzo dobrze, jednak są one zbyt krótkie. Nie zmienia to jednak faktu, że "Cytadela" to bardzo dobry produkt, który stanowi niemalże idealne pożegnanie z serią. Jeśli lubicie przygody Sheparda i macie trochę (więcej) wolnej gotówki, to ten DLC powinien trafić w wasze gusta.
Plusy
- możliwość integracji z towarzyszami
- odpoczynek od walki ze Żniwiarzami
- ładne nowe lokacje
- urozmaicenie misji o wątki szpiegowskie
- spora dawka humoru
- arena
Minusy
- cena
- nużące na dłuższą metę minigry
- problemy z inteligencją przeciwników
- to już naprawdę koniec?
Komentarze
http://i.neoseeker.co..._3_citadel.jpg
Oczywiście wciąż mi się podoba, część żartów do mnie trafia, nostalgia i te sprawy, okręgi... Ale ten gameplay zabija część radości, a zawartość można było doprawić jeszcze czymś konkretnym (ta misja to jednak krótka jest). 7/10.
Dodaj komentarz