“Lewiatan” to drugie po “Z prochów”, płatne rozszerzenie do “Mass Effect 3”. Oferuje ono dodatkowy wątek fabularny, skupiający się wokół poszukiwania tytułowego Lewiatana – tajemniczego, potężnego bytu i wroga Żniwiarzy. Czy jest wart 800 punktów BioWare, które trzeba na niego wydać? Ja nie żałuję kupna, ale niestety nie obyło się bez zgrzytów.
Dodatek możemy przejść po zakończeniu misji na Palavenie, a przed atakiem na bazę Cerberusa. Można też wykorzystać zapis gry tworzony po jej zakończeniu. Fabuła, choć liniowa, jest solidna i dobrze poprowadzona. Przygoda rozpoczyna się od spotkania z Doktorem Brysonem w jego laboratorium na Cytadeli. Naukowiec ten zajmuje się badaniem legend i mitów związanych ze Żniwiarzami. Natknął się on na ślady istoty, tytułowego Lewiatana, który prawdopodobnie zabił jedną z maszyn. W połowie rozmowy doktor zostaje zastrzelony przez swojego asystenta, a my musimy sami ustalić dalsze kroki w oparciu o wskazówki pozostawione w laboratorium. Następnie przygoda przeciąga nas przez szereg nowych systemów słonecznych, trzy misje na planetach oraz regularnie przywołuje z powrotem na Cytadelę, by planować kolejne posunięcia. Aż do samego końca nie jesteśmy do końca pewni, z czym właściwie mamy do czynienia, a finał przygody jest widowiskowy i odpowiada na kilka ważnych pytań.
Grywalnościowo dodatek również nie zawodzi. Tempo jest bardzo przyjemne, twórcy dobrze zrównoważyli ilość etapów skupionych na walce i tych bez niej. Naszymi przeciwnikami są siły Żniwiarzy. Starcia są wymagające, przeciwnicy mają zazwyczaj spore pole do flankowania, ciężko się po prostu okopać. Przechodziłem "Lewiatana" na poziomie "Szaleniec" i momentami łatwo było zginąć. Dodatkowo w walkę wpleciono elementy charakterystyczne dla trybu wieloosobowego, takie jak eskorta sondy. Ocenę tego posunięcia pozostawiam czytelnikowi, mnie to nie przeszkadzało. W nowych systemach słonecznych czają się kolejne zasoby wojenne, ale ich łączny bonus jest niewielki. Możemy też zdobyć dwie nowe giwery – karabin szturmowy M-55 Argus i strzelbę AT-12 Raider oraz szereg dodatków do broni. Spluwy zgrabnie wpasowują się w dotychczasowy arsenał, nie są "przepakowane", a ich wykorzystanie zależy od indywidualnego stylu gry – mnie się nie przydały, ale znajomemu owszem. Na dokładkę dostajemy także nową, przydatną moc bonusową dla Sheparda, której nazwy i sposobu działania nie zdradzę.
Graficznie dodatek trzyma solidny poziom i styl charakterystyczny dla uniwersum. Plansze są różnorodne, rozbudowane i dobrze zaprojektowane, a przy tym całkiem ładne. Każda ma swój unikalny klimat. Zwiedzimy m.in. klaustrofobiczną bazę na asteroidzie oraz statek na powierzchni niespokojnego oceanu. Jest też fragment pod wodą – krótki, ale klimatyczny. Nasi towarzysze mają sporo do powiedzenia w trakcie przygody, w przeciwieństwie do większości dotychczasowych dodatków do "Mass Effecta", co zasługuje na plus i daje nadzieję, że kolejne rozszerzenia będą jeszcze lepsze. Przejście “Lewiatana” na poziomie trudności "Szaleniec" zajęło mi około 4 godzin, na niższych poziomach pewnie pójdzie to szybciej. Wynik nie zachwyca, ale z doświadczenia wiemy, że mogło być krócej. Należy też wspomnieć o polskiej lokalizacji kinowej – wydawca wykonał ją przyzwoicie, ale bez polotu.
Niestety, o czym już wspomniałem na wstępie, nie obyło się bez wad – w tym wypadku jednej. Błąd z drabiną w trakcie jednego z etapów uniemożliwiał przejście poziomu, co pewnie wielu graczy doprowadzi do szewskiej pasji. Na szczęście, w internecie można znaleźć różne działające sposoby obejścia problemu, z czego skorzystałem, ale do momentu pisania recenzji nie było łatki poprawiającej babola. Za tę ewidentną fuszerkę przysługuje punkt w dół w ocenie. Innych błędów nie znalazłem, ale pewien niesmak pozostał.
Podsumowując, osoby wciąż głodne uniwersum Mass Effect powinny się zainteresować “Lewiatanem”. Warstwa fabularna nie zawodzi, gra się w to dobrze i jest na co popatrzeć. Poza jednym upierdliwym błędem z drabiną jest to naprawdę solidny dodatek, wart wydanych pieniędzy.
Plusy
- Fabuła
- Gameplay
- Projekty poziomów
- Nowe bronie i modyfikacje do nich
Minusy
- Zabugowana drabina w jednym z etapów
Komentarze
Ale jak w poprzednich dlc do serii: BioWare i rozszerzenie = zawartość wycięta lub niedostatecznie rozwinięta ("Cytadela" przede mną, więc ją wyłączam z równania). Sama historia ma potencjał na główny wątek, co byłoby lepsze niż jakaś tam nagle odkryta proteańska broń. A kończy się, jak się kończy - bez jakichś większych konsekwencji poza nowymi zasobami wojennymi.
Wciąż byłoby to dobre dlc, gdyby nie dalsza gadka o syntetykach niszczących organiczne życie:
Ocena: 5,5/10
Dodaj komentarz