Jednym z celów przyświecających twórcom "Kingdom Come: Deliverance" było utworzenie jak najbardziej rozbudowanego i realistycznego systemu walki bronią białą. I na Rany Chrystusowe i Przenajświętszą Panienkę, udało im się! W najnowszej aktualizacji dyrektor kreatywny Daniel Vara i główny projektant Viktor Bocan wyłuszczają sekreta starć. Czegóż tam nie ma, ciosy z każdej strony, szczerbienie pancerza i broni, rozbudowana fizyka, różne rodzaje ciosów, okrążanie wrogów et cetera.
Jak wiadomo z wcześniejszych trailerów, twórcy "Kingdom Come: Deliverance" włożyli sporo pracy w stworzenie realistycznego systemu walki bronią białą. Jednak czasami niektóre sytuacje lepiej rozwiązać w cichy sposób. Najnowszy trailer pokazuje nam wszystkie skrytego taktyki wykańczania wrogów typu duszenie, sztyletowanie oraz zatruwanie jedzenia. Znalazło się też miejsce na krótki pokaz walki bronią oraz pięściami.
Produkcje "made in Kickstarter" zazwyczaj nie porażają oprawą wizualną, stawiając przede wszystkim na klimat, inwencję oraz oryginalność. To raczej kuźnia marzeń i nieszablonowych pomysłów czekających na spełnienie w świecie, gdzie rządy sprawują cyniczni inwestorzy, którzy siedzą na szczycie wieży zbudowanej z kości słoniowej, z wilczym uśmiechem przymilając się do masowej publiki.
Stąd też darczyńcy nie oczekują raczej graficznych wodotrysków, ale ziszczenia idei, jaka w tej brutalnej rzeczywistości nie miałaby jakichkolwiek szans na realizację, bo "byłaby najprawdopodobniej nieopłacalna". Tym bardziej, że budżet jest mocno ograniczony, a świetny wygląd swoje kosztuje, nieprawdaż?
Cóż... błąd. Warhorse Studios stara się udowodnić, że mniejsze finanse wcale nie oznaczają mniej imponującej grafiki. Ich średniowieczny symulator oparty na mechanice cRPG, będzie cieszyć oko i jakościowo niewiele odbiegać od wysokobudżetowych tytułów. Taka harda postawa wcale nie dziwi, kiedy spojrzymy na najświeższy materiał z wersji alfa, który przedstawia wędrówkę po lesie. Niezwykle urokliwym i pięknym cudzie wirtualnej natury.
Firma Warhorse Studios zapowiedziała wersję alfa gry "Kingdom Come: Deliverance". Czesi poinformowali na swoim Twitterze, że będzie ona dostępna na przełomie września i października bieżącego roku na PC, PS4 i Xbox One.
Zagrać będą mogli wszyscy ci, którzy wsparli projekt produkcji kwotą co najmniej 45$.
Zbiórka po zbiórce – pieniędzy za mało, więc trzeba po raz kolejny skorzystać z pomocy wiernych graczy. Mimo że na Kingdom Come: Deliverance, średniowiecznego cRPG-a bez fantastyki, zebrano ponad 1,80 miliona dolarów, twórcy jeszcze raz proszą o fundusze. Jednak tym razem nie za pośrednictwem Kickstartera.
Kiedy Kingdom Come: Deliverance trafił na Kickstartera, zyskał w branży gier spore zainteresowanie. Może to dlatego, że pomysł stworzenia cRPG-a w historycznych realiach, nastawiony na jak najdokładniejszą wierność tamtejszych czasów, jest dość innowacyjny i rzadko spotykany. Poza tym nie można zapomnieć o porównywaniu gry do gigantów wśród gatunku – do "Skyrim", "Dark Souls" czy "Wiedźmina". W każdym razie, decyzja sfinansowania produkcji przez graczy okazała się receptą na sukces.
W chwili gdy piszę te słowa, na Kingdom Come: Deliverance zebrano już ponad 700 tysięcy dolarów od około 22 tysięcy graczy z całego świata. Z tej okazji twórcy postanowili przedstawić ciekawe dane, związane z tym, którzy gracze z poszczególnych krajów zapłacili najwięcej. Jak nietrudno domyślić się z tytułu newsa, Polacy dużo na "Kingdom Come: Deliverance" nie wyłożyli.
Niedawno pisaliśmy o tym, jak świetnie "Kingdom Come: Deliverance", gra odtwarzająca realia XV-wiecznej Europy, poradziła sobie na Kickstarterze. W przeciągu dwóch dni gracze przekazali studiu Warhorse minimalną sumę 300 tysięcy funtów. Teraz kwota ta wynosi ponad 650 tysięcy funtów, a do końca zbiórki pozostało aż 13 dni.
Najnowsza aktualizacja postępów w produkcji obrazuje... konie. Programista Michal Hapala w blisko trzyminutowym filmiku opowiada o tym, jak dokładnie ma w praktyce wyglądać ten element. Według niego nadali najpopularniejszym wierzchowcom cechy między niezależnym zwierzęciem a bezmyślnym tragarzem. Objawia się to między innymi tym, iż kiedy życie konia będzie zagrożone, ten po prostu ucieknie; nie skoczy też z wysokiego klifu, gdyż będzie to oznaczało natychmiastową śmierć, ale samodzielnie przeskakuje mniejsze przeszkody. Posiada również własny ekwipunek. Gdy zniknie nam z oczu, możemy zabawić się z Zaklinacza Koni i zagwizdać, a ten przybędzie na nasze wezwanie.
Czeskie studio Warhorse ma interesujący pomysł. Zamierza stworzyć cRPG-a, ale bez smoków i innych fantastycznych elementów właściwych dla świata fantasy, tylko osadzonego w realiach historycznych, a konkretnie w XV-wiecznej Europie. Napędzana silnikiem Cry Engine 3 produkcja ma cechować się bardzo dużą wiernością w stosunku do tamtejszych czasów – poczynając od architektury, strojów, a kończąc na stylu życia oraz sztuce wojskowej. Czesi znaleźli już pierwszego inwestora. Jeden z najbogatszych mieszkańców sąsiadującego z nami kraju, Zdeněk Bakala, przekazał twórcom około 4 milionów dolarów.
Niestety, utrzymanie 50-osobowego zespołu i skończenie zacnego projektu ciągnie za sobą duże koszta, więc Warhorse starał się znaleźć nowych inwestorów za granicą. Rozmowy z potencjalnymi kandydatami kończyły się jednak fiaskiem – część stwierdziła, że produkcja nie ma szans zainteresować amerykańskich odbiorców. Londyński bankier inwestycyjny powiedział nawet, że z racji, że PC i konsole umierają, a Kingdom Come: Deliverance nie zmierza na platformy mobilne i nie jest grą free-to-play, znalezienie inwestora będzie ciężką sprawą. W ten sposób historyczny cRPG trafił na Kickstartera.