Kingdom Come: Deliverance

6 minut czytania

Czechy, pierwsza połowa XV wieku. Miejsce zdecydowanie niezbyt przyjemne. Chyba że dla ekscentryków lubiących oglądać płonące miasta i wsie. Tak było w czasach, kiedy wśród husytów szalał Reynevan z Szarlejem i Samsonem, jak również w przygodach Henryka ze Skalicy...

kingdome come: deliverance

W "Kingdom Come: Deliverance", tytule czeskiego studia Warhorse, wcielamy się w postać wspomnianego już Henryka. Prostego, niepiśmiennego i niezbyt rozgarniętego syna kowala. Nie zapowiadało się, aby jego życie miało obfitować w przygody. Ot, karczemna pijatyka tudzież obrzucenie łajnem chaty niemieckiego sąsiada głupio gardłującego za Zygmuntem Luksemburskim. Do czasu, kiedy ów uzurpator prawowitego pana Czech, Wacława IV, postanowił w 1403 roku puścić z dymem lojalną prawowitemu monarsze mieścinę.

Kingdom Come: Deliverance
Rataje. Główna ulica najważniejszego miasta w okolicy i miejsce schronienia uchodźców ze spustoszonej Skalicy

Henryk, w przeciwieństwie do rodziny i swojej ukochanej, zdołał uciec. Dzięki pobieranym potajemnie przed rodzicami lekcjom u wędrownego woja poznał podstawy szermierki i potrafił sobie poradzić. Jego przygoda dopiero miała się rozpocząć.

Historia przenosi nas do początku XV wieku, do wojny domowej, podczas której zostajemy giermkiem na służbie stronnika Wacława IV – pana Radzika Kobyły. Gra umiejętnie balansuje w swej narracji między wielką polityką Czech, sprawami lokalnymi a osobistym życiem protagonisty. Obok szturmów czy oblężeń nie brakuje również prostych scenek rodzajowych – popijawy i turnieje, karczemne burdy i herezje. Począwszy od lekkich historyjek, po problemy stawiające gracza przed wyborem nawet nie tyle fabularnym, co moralnym. Cóż więcej rzec? Nie zapomnijcie tylko, że kiedy proboszcz wraz z konkubiną oferują picie w karczmie, to się nigdy nie odmawia.

Kingdom Come: Deliverance
Fikał chłop do rycerza, a jak dostał to aż się nogami nakrył!

Na wiele słów pochwały zasługuje mechanika walki. Po raz pierwszy mogę napisać, że coś w pełni spełniło moje oczekiwania. Wstępnie należy zaznaczyć, że gra zachowuje balans między zręcznością gracza a rozwojem postaci. Jeśli gracz nie da rady własnymi siłami czegoś rozwiązać, z pomocą przyjdzie mu "powergaming" i podbicie statystyk. Walka jest jednak bogata w ciosy, combosy, uniki i kontry. Złożony jest system pancerza, który oczywiście oddzielnie traktuje np. tułów, głowę, ręce czy nogi. Możemy przykładowo założyć przeszywanicę, na nią kolczugę, na kolczugę brygantynę, a dla pewności jeszcze narzucić dublet. O kończyny i głowę również warto zadbać – krytyczne obrażenia ręki wpłyną na zdolność do walki, zaś rozcięte czoło sprawi, że krew nam zaleje oczy. Hełm może ograniczyć horyzont. Kapalin jest wygodny, choć nie chroni najlepiej. Kiedy jednak założymy przyłbicę z zasłoną typu "psi pysk" czy inny basinet – nasze pole widzenia ulega ograniczeniu.

Skoro mowa o rozwoju postaci, ten jest bardzo zbliżony do tego z serii "The Elder Scrolls". Istnieje szereg statystyk, które w toku gry rozwijamy poprzez powtarzanie określonej czynności. Machając toporem, wyrabiamy siłę, a otwierając zamki wytrychem – zręczność. Zwiększanie statystyk gromadzi nam punkty na kolejny poziom. Do każdej cechy, a także do głównego poziomu doświadczenia, są specjalne umiejętności do odblokowania. Nie zdobędziemy zatem profitów do siły, rozwijając zręczność i vice versa. Co się zaś tyczy atrybutów, które właściwie możemy rozwijać, to jest tego doprawdy mnogość i przed "expem" zwyczajnie nie uciekniemy. Przykładowo punkty są za chodzenie. Jednak kto wskoczy na siodło, zdziwi się niepomiernie, gdy dostanie punkty za jazdę konną. Oczywiście, chodzenie czy bieganie wyrabia Henrykowi kondycję, określaną w grze jako witalność. Ujeżdżając rumaki, uczymy się zaś, rzecz jasna, jeździectwa.

Kingdom Come: Deliverance
Bo umieć pić to też jest sztuka!

Umiejętności i ekwipunek ściśle się ze sobą łączą. Nie ma typowych dla klasycznych gier cRPG ograniczeń, że poniżej określonego poziomu nie możesz wziąć takiego miecza do ręki czy założyć takiej zbroi. Nie ma barier, ale trzeba pamiętać o konsekwencjach. Przy braku odpowiednio rozwiniętej postaci najwspanialsze ostrze i mediolański kirys będą raczej przeszkodą niż pomocą. Długą i ciężką klingą nie będziemy umieli wywijać jak należy, a ochronne blachy sprawią, że bohater będzie się poruszać z gracją słonia. Jedno i drugie nie sprzyja walce, a wręcz przeciwnie, czyni łatwą ofiarę dla kogokolwiek, z kim się zmierzymy.

Kingdom Come: Deliverance
Kiedy czeskie piwo wejdzie tak dobrze, że zostawiasz dla niego konia pod zastaw...

Do innych przejawów próby urealnienia świata należą statystyki głodu czy zmęczenia. Niestety, mają one charakter typowy dla survivali, co oznacza, że budują klimat podczas pierwszych godzin, by później jedynie irytować. Szczęśliwie da się jednak ograniczyć te efekty za sprawą stosownych perków. Tymczasem ciekawym rozwiązaniem pozostaje kwestia brudu. Im więcej jazdy konnej, chodzenia, biegania czy też walk, tym mniej schludni jesteśmy, co wpływa na to, jak inni postrzegają nas w rozmowach. Nie jest to jednak system zero-jedynkowy, w którym im bardziej upaćkany nasz bohater, tym jest gorzej. Utytłany krwią miecz podczas sporu będzie raczej atutem przy przekonywaniu rozmówcy, niźli przeszkodą. Jeśli chcemy się umyć, możemy skorzystać z balii z wodą. Najlepiej jednak wykąpią nas łaziebne, u których za opłatą możemy liczyć także na odprężające, powiedzmy, "coś więcej". Wspomniany relaks nie jest żadnym wydumanym eufemizmem – skorzystanie z usług kobiety do towarzystwa regeneruje statystyki. Na marginesie: możemy u nich – dosłownie – zmienić zarost lub skorzystać z usług fryzjerskich. Niestety, owłosienie jest statyczne – nie rośnie samo i nie trzeba go doprowadzać regularnie do porządku.

Kingdom Come: Deliverance
Łaziebne – panny wielozadaniowe

Regeneracji będzie wymagało także to, co nosimy i czym walczymy. Stan uzbrojenia jest wyrażany nie tylko w jakichś abstrakcyjnych punktach, lecz także w dynamicznie zmieniającym się wyglądzie samego ekwipunku. W pierwszej kolejności możemy zdać się na innych. Pamiętać jednak trzeba, że nie każdy jest ekspertem od wszystkiego! Szewc naprawi buty, tabard zszyje tylko krawiec, zaś jedynie kowal będzie umiał doprowadzić do porządku mediolański kirys. Możemy też sami nauczyć się podstaw płatnerstwa i z pomocą narzędzi wykonywać niezbędne prace. Odnośnie wspomnianych rzemieślników, niestety, z pominięciem paru wyjątków, ich asortyment dostępny do sprzedaży jest bardzo ubogi. Wyposażenie najlepiej zdobyć na przeciwnikach, co zresztą przy średnio rozwiniętej postaci jest niezwykle łatwe. W parę chwil okułem się w blachę, wykorzystując fakt, że w spustoszonej Skalicy codziennie pojawiają się ciężko opancerzeni bandyci. Dla postaci na poziomie, na którym wówczas byłem, w pieszej potyczce są nie do ruszenia, lecz wystarczy sprowokować ich do wyjścia na szerokie pole i zmasakrować podczas walki na koniu.

Wadą przedstawionego świata jest jego rozmiar. Wydaje mi się jednak, na dłuższą metę, klaustrofobiczny i pusty. Nie mówię w tym miejscu o głównej rozgrywce, ta została dopracowana z całą starannością co do kwestii swobodnej eksploracji. Mapa ogranicza się do kilku – na tle przykładowo "Wiedźmina 3" z jego Novigradem czy Oxenfurtem oraz niewielkimi osadami, gdzie większość postaci posiada powtarzalne funkcje; tzn. różnego rodzaju kupcy i rzemieślnicy. Brakuje większej liczby zapadających w pamięć, niepowtarzalnych charakterów dla każdej z osad, których i tak jest niewiele. Odnośnie lokacji pamiętać jednak należy, że o ile CD Projekt i inni twórcy gier cRPG w klimatach fantasy mają swobodę w konstrukcji świata, o tyle studio Warhorse starało się odtwarzać rzeczywisty wygląd średniowiecznej zabudowy. Innymi słowy, winna jest rzeczywistość. Niemniej, podczas rozgrywki zwyczajnie mnie to bolało. Za to losowe wydarzenia na drodze podczas szybkiej podróży, początkowo będące każdorazowo tajemnicą, stają się rutyną. Usiekłem już chyba cały hufiec młodych szlachciców, którym matki kazały się pojedynkować na szlaku dla rycerskiej sławy, i rozbójników, których łączna suma odpowiada chyba połowie populacji ówczesnych Czech. Szczęśliwie nikt z nich nie dostał strzałą w kolano – jestem fatalnym łucznikiem.

Kingdom Come: Deliverance
W czasach kwarantanny można tę grę wykorzystać jako symulator spaceru po lesie

Oprawa graficzna była dla mnie do pewnego stopnia zaskoczeniem. Publikowane screeny czy też filmiki z rozgrywki nie są zbyt zachęcające. Nim zagrałem, mówiłem złośliwie, że to podrasowany "Oblivion". Odbiór zupełnie zmienia się w trakcie rozgrywki. Oprawa wizualna jest naprawdę udana, zarówno pod względem jakości, jak i klimatu. Jeśli chodzi o warstwę dźwiękową, jest tak jak być powinno i standardy zostały zachowane. Brakuje polskiego lektora lub dubbingu, osobiście proponuję jednak dla klimatu wzięcie języka niemieckiego. Czeskiego, niestety, również nie ma, zaś hiszpański bądź angielski nieszczególnie pasują do atmosfery świata. Germański zaś wyśmienicie komponuje się z realiami gry. Na szczególną uwagę zasługują nagrane na potrzeby produkcji piosenki. Tych jednak trzeba posłuchać samemu – a "Wilcza zamieć" niech się chowa do swojej nory w lesie.

"Kingdom Come: Deliverance" to na chwilę obecną jedna z najlepszych gier cRPG dostępnych na rynku i mogę z czystym sumieniem ją polecić. Mimo że wstęp zdaje się przydługi i przez to nużący, jako wprowadzenie idealnie przenosi nas do świata gry, a gdy już fabuła nabierze tempa, na nudę nie ma ani chwili czasu. Gra wydaje mi się, niestety, bardzo niedoceniana. Być może wpływ na to miały problemy techniczne po premierze, teraz jednak czeska produkcja działa bez zarzutu. Pomimo pewnych "ale" bez wahania przyznaję jedną z najwyższych not.

Plusy
  • Wątek główny
  • Szczegółowość ekwipunku
  • System walki
  • Realizm świata przedstawionego
Minusy
  • Lokacje i postacie spoza głównego wątku, z reguły, mało wyraziste
  • Czasami powolnie wczytuje wysokiej jakości tekstury, zwłaszcza w Ratajach
  • Brak języka czeskiego w ustawieniach
Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...