Batman: Początek

4 minuty czytania

Bardzo dziwnie przyszło mi recenzować trylogię Chrisa Nolana o Batmanie. Od "Mrocznego Rycerza", przez "The Dark Knight Rises" (nie każcie mi odmieniać tego tytułu!), a wreszcie wracając do początku – czyli kolejnej próby opowiedzenia, jak to się wszystko zaczęło.

Historia o początkach Batmana, Spider-Mana, Iron-Mana oraz innych bohaterów komiksów i animowanych seriali wśród ludzi mojego pokolenia znana jest mniej więcej tak dobrze, jak – nie przymierzając – grecka i rzymska mitologia. Podobnie jak Mit o Perseuszu, znana jest dzisiaj historia śmierci rodziców Bruce'a Wayne'a i jego postanowienie walki z przestępczością, podejrzewam nawet, że w pewnych kręgach znana jest o wiele lepiej niż mity. Powoli zastępujemy stare legendy nowymi, trochę bardziej nieprawdopodobnymi i abstrakcyjnymi, ale znanymi coraz powszechniej.

batman początek, gary oldman, christian bale, christopher nolanbatman początek, christian bale, michael caine, christopher nolan

Trudno się więc dziwić, że tak jak wielokrotnie adaptowano mity do innych form, takich jak komiks, film czy teatr, tak teraz adaptuje się bohaterów komiksowych stron, tak by dotarły do szerszej audiencji. W ciągu ostatniej dekady przeżyliśmy niemalże zalew takich adaptacji. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to nie pierwszyzna, że przecież w latach 60. i 70. też adaptowano, ale wystarczy przytoczyć z tamtego okresu takie tytuły jak "Kapitan Ameryka" z Rebem Brownem oraz serial o Batmanie, by wywołać uśmiech na ustach każdego zaznajomionego z tymi arcydziełami kinematografii i dojść do słusznego wniosku, że dopiero niesamowity postęp w dziedzinie obróbki cyfrowej i efektów specjalnych pozwolił oddać należytą sprawiedliwość filmom o superbohaterach.

Wśród tych superbohaterów prym wiedzie przede wszystkim Człowiek – Nietoperz, o którym nakręcono najwięcej chyba filmów. Pierwsze dwa, w reżyserii rewelacyjnego Tima Burtona, z równie rewelacyjnym Michaelem Keatonem w roli głównej kreowały mroczną, gotycką wizję Gotham, w której jedyny żart był żartem zabójczym. Fatalizm bijący z drugiej części nie spodobał się chyba producentom i serię oddano w ręce Joela Schumachera, który poprowadził Zamaskowanego Krzyżowca w stronę bardziej kiczowatej rozrywki, wciąż jeszcze podtrzymywaną niezłym aktorstwem (mam tu na myśli Tommy'ego Lee-Jonesa i Jima Carreya, mówcie co chcecie, ale jako Riddler był super), by potem pogrzebać serię pod toną cienkich jednolinijkowców wypowiadanych z austriackim zaśpiewem. O "Batmanie i Robinie" jednak napisano już tak wiele, że marnotrawstwem miejsca byłoby wspominanie o tym filmie w tej recenzji więcej. Nie jest to zresztą mój cel.

batman początek, christopher nolan, christian balebatman początek, christopher nolan, christian bale, liam neeson

Po tym cudzie następnego kroku w historii filmów o Batmanie się raczej nie spodziewano, więc kiedy Christopher Nolan zapowiedział, że bierze Batmana w obroty, Internet i media obiegła fala spekulacji. Nikt do końca nie wiedział, czego oczekiwać po tym filmie i myślę, że reżyser wszystkich zaskoczył. Takiego Batmana jeszcze nie było.

Szerokie ujęcia trwającego ponad dwie godziny "Batmana: Początek" w nowatorski sposób pokazują reinterpretację "mitu" o Batmanie, o Gotham i jego przestępczości. Miasto odarte jest ze swojego gotyckiego klimatu, reżyser (do czego zresztą przyznał się w którymś z wywiadów) celowo ów klimat usuwa, opowiadając o zagubionym multimilionerze, nie mogącym pogodzić się ze śmiercią rodziców. Klasyczne moralne rozterki bohatera tu zostają pokazane jako równia pochyła w dół – Bruce'a Wayne poznajemy mniej więcej na samym końcu tej równi, przy samym dnie, w jakimś zapomnianym chińskim więzieniu. Dziedzic ogromnej fortuny próbuje zrozumieć śmierć Thomasa i Marthy Wayne'ów, niesprawiedliwość, która ich spotkała. "Batman: Początek" pokazuje proces godzenia się z tą stratą, czerpania z niej siły, która zostaje spożytkowana na walkę z podobnymi jej niesprawiedliwościami. Batman zakłada maskę przede wszystkim, by stać się symbolem, dać ludziom nadzieję. Symboliki w tej opowieści jest niemało – ale jest wplątana w historię na tyle umiejętnie, by nie przeszkadzać w oglądaniu dobrego filmu akcji. Christopher Nolan umiejętnie dozuje rozterki głównego bohatera, mieszając je z wartką akcją, ładnie zrealizowanymi walkami i domieszką słownego humoru, zazwyczaj wypowiadanego głosem Michaela Caine'a, grającego kamerdynera Alfreda.

batman początek, christopher nolan, christian balebatman początek, christopher nolan, christian bale

Chris Nolan, w przeciwieństwie do Tima Burtona nie sięgnął jednak po ciężkie działa od razu – nie ustawił Zamaskowanego Krzyżowca przeciw Jokerowi, sztandarowemu przeciwnikowi. Zamiast tego wyciągnął z komiksów dwie równie ciekawe postaci: Ra's al'Ghula oraz Scarecrowa – i wykreował je wcale umiejętnie, kierując grających ich aktorów na bardzo ciekawe wody. Szczególnie przypadł mi do gustu Cillian Murphy i za każdym razem, gdy pojawiał się w kolejnych częściach, na mojej twarzy kwitł uśmiech. Zresztą plan by nie atakować Jokerem (gra słowna zamierzona) się sprawdził – czego dowodzi "Mroczny Rycerz".

Całości obrazu dopełnia cała plejada drugoplanowych postaci – czy to jeśli chodzi o Gary'ego Oldmana grającego Porucznika Gordona, czy Morgana Freemana jako zawsze uzbrojonego w muchę Luciusa Fox, Tom Wilkinson jako przywódca mafijnej rodziny Falcone, czy Rutger Hauer, zupełnie poza swoim obszarem ekspertyzy, jako skorumpowany szef Wayne Enterprises. Wypadałoby jeszcze wspomnieć o Katie Holmes, bo to przecież główna rola kobieca w "Batmanie: Początek", ale w sumie nie mam co o niej napisać – zagrała okej i nic ponad to. Pisałem już o ujęciach, ale wspomnę jeszcze raz – zdjęcia i scenografia w filmie są świetne, zaś muzyka, do której palce przykładał nieodzowny Hans Zimmer, idealnie pasuje do filmu i mimo że nie powtarza charakterystycznego dotąd motywu dla Batmana, tworzy nowy, również fajny.

Jaki jest "Batman: Początek"? Ciekawy, wciągający, nowatorski i inny. Nie jest to już Batman jakiego znaliśmy, ale nie jest to też Batman, który ze swoimi korzeniami nie ma nic wspólnego. Film stanowi świetny wstęp do trylogii Chrisa Nolana, ba, świetny wstęp dla kogoś, kto przygodę z Batmanem chciałby rozpocząć. Na rozległym polu adaptacji komiksów ta jest z pewnością jedną z jaśniej świecących. Warto.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
7.81 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Ja nigdy nie przepadałem za Batmanem: ani w czasach dzieciństwa, które zdominował Spider-Man, ani teraz, kiedy jest mnóstwo alternatyw. Wczoraj, przeglądając różne filmy, trafiłem na ten właśnie i uznałem, że może warto poznać to środowisko i kiedyś tę trylogię zobaczyć. Okazja przyszła szybciej niż myślałem - nie mogłem zasnąć i uznałem, że włączę sobie film, żeby mnie uśpił (z góry spisałem produkcję na straty), a efekt był taki, że poszedłem spać przed 3 i dziś bardzo chętnie obejrzę kolejną odsłonę. Naprawdę dobry film i - jak piszesz - świetna droga do wkręcenia się w ten klimat.
0
·
Doskonały początek rewelacyjnej trylogii. Kto nie widział, niech żałuje Jedyny mankament to modulacja głosu przez Bale'a, kiedy jest Batmanem, co często czyni jego postać zupełnie niezrozumiałą. Świetne aktorstwo, masa genialnych bohaterów, no i ten ciężki klimat Gotham. Warto.

8/10

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...