Ostatnie tomy "Requiem Króla Róż" wyraźnie ustępowały tym pierwszym. Oczywiście historia nadal ciekawiła, ale było czuć potrzebę zakończenia losów Ryszarda, choćby ze względu na męczące już kwestie miłosne. Jednak autorka nie miała ochoty szybko doprowadzić nas do finału. Postawiła na nowy start – to określenie idealnie odzwierciedla ósmą odsłonę serii.
Po krótkim początku akcja przenosi się o 10 lat do przodu. Postacie przeszły zmianę od czasów pierwszej części – teraz to dorośli, mający dzieci i małżonków. Królestwu jednak daleko do idylli. Między członkami rodziny Yorków dochodzi do spięć, których powodami są pragnienie władzy i folgowanie sobie. Dodatkowo w sytuację miesza się wiedźma Jane. Jakie są jej cele?
Brak wojen i konflikty wśród swoich już nakierowują fabułę na trochę inne tory. W świętowaniu zwycięstwa widać ułudę szczęścia i zapowiedź dramatów, ale dopiero wraz z pojawieniem się Jane manga oferuje kompletną, wciągającą historię. Nowa postać wprowadza istotny wątek fantastyczny, pełen tajemniczości i wpływający na bohaterów. Czy wiedźma rzeczywiście uprawia mroczną magię, czy jej zdolności mają przyziemny wymiar? Intencje kobiety pozostają niejasne, a działania niepokoją. Co prawda, to nie jest jedyny nowy charakter, lecz w tej chwili z pewnością najważniejszy.