Gdy w 2012 roku świat obiegła informacja, że Disney kupił Lucasfilm za bagatela 4 mld dolarów, było wiadomo, że kwestią czasu będzie powstanie nowych filmów umieszczonych w uniwersum wykreowanym przez George'a Lucasa – w świecie Gwiezdnych Wojen. Trochę trzeba było czekać na powstanie „siódmej” części jednej z najwspanialszych przygód w historii, bo wiadomo, że nie po to wydaje się gruby szmal, aby zabić kurę znoszącą złote jaja. W 2015 roku do kin wypuszczono „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy”, produkcje opowiadającą już nie o złowrogim Imperium, a o Najwyższym Porządku, organizacji dowodzonej przez Najwyższego Władcę, Snoke'a. Ich cel? Ten sam co poprzedników – zgładzić rebelię i objąć władzę nad galaktyką. Disney postanowił ich plany pokrzyżować dzięki zupełnie nowym bohaterom: tajemniczej Rey, zawadiackiemu Poe i buntownikowi Finnowi. A przy okazji oprócz uratowania galaktyki, wskrzesić dawno zapomniany Zakon Jedi. Tyle do zrobienia, a tak mało czasu. To co? Wskakujemy w nadprzestrzeń? Może uda nam się to pokonać w 12 parseków (będziemy lepsi od Ciebie, Solo!).
Został przywołany na Ziemię przez ludzi Hitlera. Jako że Hellboya (jak go nazwano) znaleźli alianci, jego los potoczył się zgoła inaczej niż chcieliby to naziści. Bohater rozpoczął pracę dla Biura Badań Paranormalnych i Obrony, dla którego wykonuje niebezpieczne misje. Żyje wśród ludzi, pomimo wyglądu demona z piekła. Ale czy właśnie takie jest jego przeznaczenie?
Hellboy postępuje tak, jakby gorąco wierzył w sentencję łacińską mówiącą, że każdy jest kowalem swojego losu. Nie lubi, jak ktoś mu mówi, co ma robić, ponieważ chce sam o sobie decydować. Jednak nadal pragnie poznać cel swojego przybycia oraz pochodzenie. Jako bohater doskonale odnajduje się w mrocznych realiach przypominających twórczość Howarda Phillipsa Lovecrafta. Staje naprzeciw przeróżnym istotom ciemności, nieraz potężnym, zbiera cięgi, wścieka się, ale tak czy inaczej – w końcu przeciwstawia się wrogom. Z ironią na ustach, z kamienną ręką, czerwony, silny, wyglądający bardziej na diabła niż anioła stróża.
Z główną postacią wiążą się tajemnice i kwestie apokaliptyczne, a jednocześnie obserwowanie jej w akcji daje dużą radość. Hellboy prowadzi rozmyślenia o tym, co się dzieje, potrafi także wpaść w zdenerwowanie, dlatego w swoich poczynaniach jest tak wyrazisty i paradoksalnie ludzki.
Tak, oczy was nie oszukują – ani my nie serwujemy fałszywych newsów. Pierwsza książka zatytułowana "Port of Shadows" (Port Cieni) zaatakuje nasze półki i biblioteczki 25 września anno domini 2018 (w angielskiej wersji językowej) i będzie interquelem pomiędzy "Czarną Kompanią" i "Cieniem w ukryciu". Druga "Pitiless Rain" (Bezlitosny Deszcz) nie ma na razie ustalonej daty premiery i najpewniej skupi się na wydarzeniach rozgrywających się po zakończeniu "Żołnierze Żyją".
Informacja prasowa
Zombicide: Czarna Plaga to gra kooperacyjna przeznaczona dla jednego do sześciu graczy, w której zmierzysz się z hordami zombie wskrzeszanych przez podłych nekromantów. Ale to przede wszystkim wielkie pudło, w którym znajdziecie mnóstwo świetnie wykonanych figurek najwyżej jakości – znak rozpoznawczy ich producenta, wydawnictwa Cool Mini Or Not.
Informacja prasowa
Tworzone przez wspaniałego scenarzystę i rysownika Janusza Christę przygody dwóch słowiańskich wojów od dziesięcioleci są jedną z najpopularniejszych polskich serii komiksowych.
Wydawnictwo Egmont z okazji urodzin Ludwika Zamenhofa, przypadających 15 grudnia i na zakończenie 2017 roku ogłoszonego przez UNESCO rokiem twórcy języka esperanto, wydaje album „Skarby Mirmiła” w międzynarodowym języku jako „Trezoroj de Mirmilo”. Komiks już w sprzedaży. Fani oraz kolekcjonerzy Kajka i Kokosza nie mogą tego przegapić!
Z bliżej nieznanych nam powodów (ale najpewniej wywołującą wściekłość u włodarzy z Wizard of the Coast marną sprzedaż i upadek producenta) gra "Sword Coast Legends" zniknie pod koniec grudnia bieżącego z roku z wirtualnych półek serwisu Steam. Do końca tego terminu można nabyć grę wraz dodatkiem "Rage of Demons" za 30% oryginalnej ceny.
Marcin Guzek to autor fantastyki z naszego podwórka. Gorliwsi czytelnicy mogą znać niektóre jego opowiadania (np. ”47. Oddział Zwiadu Imperialnego”) lub kojarzyć udział w dziełach zbiorowych (”Geniusze fantastyki”). ”Szare Płaszcze: Komandoria 54” to pierwsza samodzielna powieść Guzka i można spokojnie powiedzieć, że wykonał przy niej kawał dobrej roboty.
Sto lat po wielkiej Pladze niegdyś dumne i potężne Imperium powoli podnosi się z kolan. Jedną z głównych instytucji, która pomaga państwu w tym wielkim dziele, jest Szara Straż – starożytny zakon świetnie wyszkolonych wojowników, zaprzysiężonych do walki z magią i siłą nieczystą. W takich czasach pogranicza cywilizacji są szczególnie niebezpieczne. Do takich miejsc należą okolice komandorii 54 szarych płaszczy – region niegdyś słynący z bogatych złóż, lecz dziś mający za mieszkańców garstkę prostych, ubogich rolników. To tam właśnie stary zakonnik Olaf – weteran licznych walk, marzący już tylko o spokojnej emeryturze – ma obowiązek egzekucji prawa i dbania o bezpieczeństwo.
Netflix oficjalnie zapowiedział 2. sezon "Punishera". Wiadomość nie budzi zdziwienia, ponieważ serial o Franku Castle'u został dobrze przyjęty przez krytyków (co ostatnio w przypadku produkcji Marvela nie było normą...), a jeszcze lepiej ocenili go widzowie. Zamówienie 2. serii było więc kwestią czasu.
Trudno powiedzieć, w którym roku pojawi się 2. sezon "Punishera", ponieważ harmonogram premier jest dość napięty. W przyszłym roku na Dzień Kobiet ukaże się kolejna seria "Jessiki Jones", a w planach na 2018 powinien znaleźć się także "Daredevil" i "Luke Cage". Kontynuowany będzie również "Iron Fist".
Wasze życie jest beznadziejne – niewiele brakuje wam do trzydziestki, wciąż jesteście na studiach, nie utrzymujecie bliskich kontaktów z rodziną i nie macie przyjaciół. Postanawiacie popełnić samobójstwo i to niejednokrotnie, ale okazuje się, że i to wam nie wychodzi. Jak bardzo może odmienić się wasz los?
Dokładnie w takim momencie poznajemy Dylana Crossa, bohatera komiksu "Zabij albo zgiń" autorstwa Eda Brubakera, Seana Phillipsa i Elizabeth Breitweiser. Protagonista cierpi na depresję – kolejne dni jałowej egzystencji przynoszą mu jedynie następne fale smutku i utrapień. Wszystko zmienia się za sprawą ostatniej próby samobójczej. Upadek z dużej wysokości nie zabija Dylana, lecz wywraca jego życie do góry nogami. Od tej chwili do bólu przeciętny mieszkaniec Ziemi zostaje zmuszony do zabijania jednej złej osoby miesięcznie. W innym przypadku zginie on sam.
Ed Brubaker wielokrotnie pokazywał klasę jako scenarzysta, a pierwszy tom "Zabij albo zgiń" potwierdza jego umiejętności tworzenia fabuł i wiarygodnych postaci. Historia rozwija się powoli, ale już od pierwszych chwil jest bardzo osobista i na dobry początek dostajemy sprawnie zaprezentowany rys psychologiczny Dylana, jego przeszłości, lęków i marzeń. To o wiele więcej niż rzemieślnicza praca, lecz nieco psuje ją nadprzyrodzony motyw w opowieści.
Nowe wideo skupia się na procesie tworzenia oprawy muzycznej do "Kingdom Come: Deliverance". Muzyka jest istotnym elementem gry Warhorse Studios, wciągając gracza w średniowieczny świat i podkreślając wagę sytuacji, którym stawia on czoło. Nagrane przy udziale orkiestry utwory uzupełniają to, co widać na ekranie.