Jak zwykłem to czynić raz na jakiś czas, udałem się niedawno ponownie do najwyższej komnaty w najwyższej wieży, gdzie, pokonawszy kręcone schody, setki pajęczyn i spróchniałą klapę, znalazłem się na strychu.
GejmExowa przechowalnia starych artefaktów, reliktów z dawna (lub niedawna) zapomnianych (lub wciąż pamiętanych) religii, obiektów kultu i uwielbienia. Arcydzieł skrytych całunem czasu, stojaków pełnych zakurzonych butelek wypełnionych doskonałymi winami, nabierającymi mocy z każdym mijającym rokiem...
.. ale nic wam do naszego alkoholu. Tak czy siak, gdy znowu znalazłem się pośród ukochanych rupieci i uniosłem wieko bezdennej skrzyni klasyków, z jej wnętrza, zamiatając połami peleryny, napadł mnie ON!
Tak, on. Nietoperz. W lateksie.