Sztejer 3: Dajcie mi głowę zdrajcy!

3 minuty czytania

„Pamiętaj, zawsze może być gorzej.” – ta jakże pesymistyczna maksyma tkwiła w mojej głowie przed lekturą najnowszej powieści Roberta Forysia pt. „Sztejer III – Dajcie mi głowę zdrajcy!”. Przypominając sobie udrękę spowodowaną wcześniejszymi przygodami cynicznego zabójcy, przez długi czas egzemplarz leżał na półce obok poprzednio recenzowanych pozycji. Broniłem się przed nieznanym bardzo długo, do czasu, kiedy dwa tygodnie temu sięgnąłem po książkę z myślą wykonania redaktorskiego zadania w postaci tejże recenzji. Czy warto ją przeczytać?

Od czasu wydarzeń z poprzedniej części życie Vincenta Sztejera zmieniło się diametralnie. Jest on poszukiwany w wielu diecezjach za wszelakie zbrodnie, których się dopuścił. Wszystkie naczelne władze pragną dla niego tylko jednego – bolesnej śmierci. Dlatego też mężczyzna postanawia zerwać z wielkimi aglomeracjami i przenosi się do prowincjonalnych wiosek, gdzie nikt o nim nie słyszał. Sztejer zmienia także swoje wcielenie z powodu poczucia strachu o swój żywot i od teraz przedstawia się jako Wolf, nie zdradzając przy tym żadnych informacji, które mogłyby posłużyć oprawcom chcącym jego głowy.

Okazuje się jednak, że Sztejer będzie musiał ponownie wykorzystać swoje zabójcze umiejętności. W wielu krainach nastała epidemia, niosąca za sobą śmierć niewinnych ludzi. Duchowni oskarżają o wszystko czarownice żyjące wśród reszty społeczeństwa. Podczas ataku na wioskę przez zarażonych, Vincent ratuje Dawida, należącego do Bractwa Zaprzysiężonych, których zadaniem jest tropienie i eksterminowanie każdej wiedźmy. Sztejer bez chwili namysłu dołącza do mnicha wiedząc, że idąc w pojedynkę szybko zginie, a bycie w szeregach Bractwa zmniejsza szansę na jego zdemaskowanie. Po kilku dniach dochodzą do Tyczyna, stanowiącego schronienie przed śmiertelną plagą. Poznaje tam Jorga Lejmana, który przewodzi Zaprzysiężonym. Szybko zasila szeregi grupy i zaczyna szukać, a później zabijać czarownice. Lecz prawda o działalności Bractwa okazuje się bardziej przerażająca, niż się to Sztejerowi na początku wydawało.

Trzecia część jest najszczuplejszą ze wszystkich, gdyż liczy niecałe 300 stron. Ten fakt zrodził we mnie obawy, że będę miał do czynienia ze sztampową historią, która okaże się gwoździem do trumny dla twórczości Roberta Forysia. Pierwsze strony dobitnie na to wskazują. Autor opisuje wszystko dość chaotycznie i niedokładnie, co jeszcze bardziej negatywnie nastawiło mnie do tej książki. Aczkolwiek jedna rzecz intryguje – pisarz nie odnosi się do wydarzeń z poprzednich części, dlatego też nie wiadomo, z jakim odstępem czasowym mamy do czynienia między „dwójką” a „trójką”. Początkowo ten zabieg dziwi, jednak po chwili zauważa się, że Foryś stara się zerwać z poprzednimi częściami. I bardzo dobrze, gdyż czytelnik, który nie miał styczności z wcześniejszymi epizodami, nie będzie odczuwał żadnych braków.

Recenzując „Sztejera II” mocno skrytykowałem fabułę, zarzucając Forysiowi brak pomysłu na historię. Od kontynuacji niewiele wymagałem, jednakże liczyłem na coś lepszego niż „dwójka”, co nie było wygórowanym marzeniem. Trzecia część deklasuje poprzedniczkę pod każdym względem, choć w tym aspekcie sprawa nie wygląda tak różowo. Zapewne kiedy skoczyliście czytać drugi i trzeci akapit, doszliście do wniosku, że pod względem fabularnym dzieło Roberta Forysia nie jest niczym wyjątkowym. To prawda – „Sztejer III” nie ma w sobie za grosz oryginalności. Na szczęście autor ruszył po rozum do głowy i postanowił zaczerpnąć inspirację ze średniowiecznych realiów. Plaga choroby jest analogiczna do dżumy, która nawiedziła Europę w XIV wieku, a polowanie na czarownice do inkwizycji. Dzięki temu historia w połączeniu ze słowiańskimi klimatem potrafi przykuć uwagę na długi czas, aczkolwiek ciągle powtarzałem sobie, że „to wszystko już było”. Ale wróćmy do fabuły. Jest ona prosta jak konstrukcja cepa, a cała budowa nie rożni się od tych z poprzednich tomów. Historii brakuje przede wszystkim głębi, dzięki której pamiętałbym o tej pozycji przez długi czas. Szkoda, bo w tym momencie został zmarnowany dość duży potencjał, jaki wypracował Foryś. Na szczęście autor zdecydował dołączyć do książki epilog, który, szczerze mówiąc, zachęca do dania kredytu zaufania czwartej części, bo z pewnością ona powstanie.

Kilka słów należy się także samym postaciom. Tych występuje całkiem sporo, a część z nich zasługuje na dłuższą uwagę. Bardzo przypadły mi do gustu kreacje Jorga i Dawida, które pomimo bycia Zaprzysiężonymi prezentują inne spojrzenie na swoją profesję. Jorg stara się dojść do celu za wszelką cenę, podczas gdy Dawid postępuje wedle swojego sumienia, nie mordując każdego, kto mu zagraża. Może nie są to osoby wyrafinowane, ale również dzięki nim „Sztejera III” czyta się całkiem dobrze. Pozostałych postaci nie warto omawiać, gdyż stanowią one jedynie uzupełnienie dla całej powieści.

Tym, jakże szybkim krokiem, dochodzimy do podsumowania dzieła Roberta Forysia. Reasumując, trzecia część ratuje serię opowiadań o Vincencie Sztejerze. Stawiałbym ją na równi z pierwszym epizodem, który nie był czymś wyjątkowym, jednak czytało się go z zainteresowaniem. Przez długi czas rozważałem „siódemkę”, lecz ostatecznie daję 6,5 „kostki” czekając na czwartą odsłonę serii, która – mam nadzieję – będzie kontynuować passę udanych powieści Polaka. Jest to całkiem relaksująca powieść, w sam raz na coraz krótsze wieczory. Więc jeżeli masz wolne 35 złotych – kupuj śmiało.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
7.67 Średnia z 3 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...