Pierwszego lipca pojawiła się w kinach trzecia już część kultowej serii "Transmorers", która słynie z tego, że z filmu na film staje się coraz gorsza. Jaka poszło tym razem? Postanowiłem odpowiedzieć na to pytanie w recenzji pisanej pod wpływem emocji. Czy trzecia odsłona przygód gadających ciężarówek zbliżyła się do poziomu równie kultowego "Power Rangers", słynnego "Generała Daimosa", czy też czegoś jeszcze innego? Sprawdźcie sami i przekonajcie się, czy oglądając ten film nie popełnicie kosztownego błędu.
Wszystkim, którzy nie będą mogli pogodzić się z moim spojrzeniem na sprawę, polecę recenzję Nostalgicznego Krytyka (niestety nie doczekała się jeszcze tłumaczenia). Chciałbym również wszystkich gorąco przywitać, to mój pierwszy news i mam nadzieje, że nie ostatni!
Transformers to dla wielu z nas nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa. Kto wtedy nie chciałby mieć tych fajnych figurek, które można było składać i rozkładać? Była też kreskówka, o której jakości nie chcę się wypowiadać, bo jej właściwie nie pamiętam. Tak czy siak, przemysł kinematograficzny postanowił zrobić z tej franczyzy serie filmów fabularnych. Jak zwykle, wielkie koncerny postanowiły zarobić na naszych sentymentach i naiwności, wciskając nas w maszynkę do robienia pieniędzy. W taki właśnie sposób powstała już trzecia część filmowych zmagań robotów, przez którą straciłem prawie trzy godziny życia.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz