Tańcowała igła z nitką,
Igła – pięknie, nitka – brzydko.
Noire Panthere: Och. Niech to. Nie wierzę w to. Viiiit, zbieraj się, musimy wybrać się na zakupy! Włóczka mi się skończyła! Nie, wcale nie latałam z nią po całym zamku... A chusty z powietrza nie zrobię!
Vitanee: Śpię. Nie widzisz? Nie możesz iść poprosić Cou o trochę przędzy pajęczej? Też się nada...
N: Nie nada, bo za cienka. Co najwyżej do obrusów czy inszych fintifluszek, a nie na ciepłe chusty tudzież rękawiczki. Więc wstawaj, co się będziesz obijać?! Mam ci przypomnieć, ile razy zrywałaś mnie z łóżka?!
V: Ale teraz są wakacje, zaraz się skończą! I gdzie niby znajdziemy ci włóczkę? Proponuję kupić też na zaś, uszyjesz mi szalik w barwach Gryffindoru. Zawsze chciałam taki mieć. Ech, chodźmy...
Odpowiedzi pantery zdecydowanie lepiej nie cytować. W każdym razie skończyło się na tym, że Noire poinformowała Vit o szczególnej krainie, do której można było dotrzeć jedynie dzięki użyciu magicznych sztuk. A jak wiadomo, kocica nie kwapi się do wyciągnięcia wszystkich kart z rękawa... Czarodziejka pomachała różdżką, wypowiedziała kilka słów (znalezionych w sieci!) ... znalazły się w krainie, w której absolutnie wszystko było wykonane z włóczki!
N: Włóczka! Włóczka! Iiiile tu włóczki! O, spójrz tam, jaka śliczna czerwień! Ahh, mogłabym hasać po bezkreśnie zielonych włóczkowych łąkach cały dzień! A ta? Jaka miękka! Jeśli raj po śmierci istnieje, to zdecydowanie musi TAK wyglądać!
V: Noooire, opanuj się, ludzie się na nas dziwnie patrzą! Choć w sumie, to już nie pierwszy raz… Pamiętaj, żebyśmy potem skoczyły do księgarni, mam, o tu, listę książek do zakupienia: "Morza wszeteczne", "Wirus", Geno, hmm, nie mogę się odczytać, "Genoboty"? Ej, czemu drzesz tę listę?!
N: Zapomniałaś?! Nie musisz ich kupować, jesteśmy przecież właścicielkami księgarni! A ludźmi się nie przejmuję, co oni mnie obchodzą, marne, podrzędne istoty... Hm, co myślisz o tej włóczce w barwie ecru? Choć może lepiej nie, kojarzy mi się z piórkami aniołów, a miasta upadłych aniołów to jednak na oczy nie chcę widzieć.
V: A upadłe nie powinny mieć czarnych skrzydeł? Hm, mniejsza. Weź jeszcze tę i tamtą, zrobisz mi czapkę na zimę. Hm, ale to jak nie idziemy do księgarni, to może chociaż do Biedronki? Mają tam teraz Giermasz, może w końcu uda mi się kupić Symulator Zamiatarki Ulic!
N: Po cóż ci symulator? Miotłę i tak masz, więc zamiast się bawić w symulacje, możesz zakosztować zamiatania w full HD! A czapek nie robię, są takie... niewygodne. O, jaki śliczny kolor! Burzowy taki... myślisz, że nada się na dywanik przed kominek?
V: Czekaj dostałam SMS-a. Eh, znowu ten pacanowaty Star-Lord. A nie, to MMS, on na zdjęciu z jakimś szczurem. Sorry, szopem. Co ci Strażnicy Galaktyki... Czy możemy potem skoczyć na gorącą czekoladę z chili?
N: Szop? Nawet lepiej. Zróbmy z niego dywanik, a głowę przybijmy do drzwi. Doskonała przestroga dla wścibskich. Hmmm, co tu mamy... Włóczkę z mikroskopijnymi kryształkami? Co za tandetna nazwa, "Włóczka czasu", nie uważasz? Zaraz, mówiłaś coś o czekoladzie?
Igła biegnie drobnym ściegiem,
A za igłą – nitka biegiem.
V: Owszem. Czekolada równa się endorfiny, a endorfiny równają się brakowi samobójstw. No, to ten, o ostatnich wydarzeniach w Hollywood. Co do czekolady. Będę ssać ją powoli jak wampir krew ze swojej ofiary... Khem, no, ten tego. Słyszałaś o nowym konkursie, organizowanym w cyklu Filozofia Dnia Siódmego?
N: Czyżbyś była jakimś utajnionym ssaczem? Włóczki na przykład?! To by wyjaśniało, dlaczego tak szybko znika mi z koszyka... Swoją szosą, mówiłaś coś o pajęczych niciach? Tak mi przyszło na myśl, że są idealne na frywolitki. Cieniutkie takie. Nie to, co Aquaman.
V: Z nitek lubię tylko spaghetti. Aquaman, powiadasz? Jesteś pewna, że nie jest to Semen. Khem, znaczy Seaman, if you know what I mean. Hm, a co tam u Yauntyrrów słychać? Masz jakieś wieści? Odkąd padła nasza-klasa.pl, coś jestem nie na czasie.
N: Aqua, sea, mnie się pytasz? Toż to jeden pies. A co u nich? Mam wrażenie, że ostatni pajączek, którego ganiałam z miotaczem ognia, wywrzaskiwał wypiskiwał coś o Danifae, mistrzyni Savy z Menzoberranzan. Czy jakoś tak, nie bardzo go słuchałam, równie dobrze mogło chodzić o Menzoberrę bądź coś zgoła innego.
V: Tak w sumie to dziwię się, że nas do Niemiec nie wysłali. W końcu Gamescom się odbywa. Widocznie po naszej wizycie w San Diego doszli do wniosku, że lepiej dać nam urlop, bo jeszcze puścimy z dymem całą Kolonię... No trudno, ich strata. To idziemy do tego królestwa czekolady?
N: Życie jest piękne – jesteśmy na urlopie prawie cały czas. I jeszcze nam płacą! Pewnie, chodźmy do tego królestwa i zaimprowizujmy małą zadymę, przyda się kolejny płatny urlop...
V: Hehe, dobra, tylko żebyśmy zdążyły przed pierwszym dzwonkiem...
To, co się działo, zostało okryte tajemnicą państwową. Ale to nie to było najgorsze. Noire nie zwróciła uwagi na pewne słowa czarodziejki, co miało opłakane wręcz skutki. Vitanee zniknęła! Łóżko perfekcyjnie zaścielone i zimne, książki ułożone w idealnie równiutki stosik, szafa pusta! Zniknęły ubrania, notatki, miotła. Mała powierzchnia ich części mieszkalnej wydała się teraz Noire gigantyczna. Żadnego listu, wyjaśnienia, nic! Tylko piórko przy kominku, takie jakby... sowy? Gdzie ona się podziała? I co będzie z przyszłością Dumki?!
Na skróty:
Komentarze
I jaki tam biedny... napatoczył się, to ma pecha
Dodaj komentarz