Divinity 2: Ego Draconis jest kontynuacją świetnego, aczkolwiek niedocenionego Divine Divinity. Pierwsza część cyklu była wręcz wzorowym przykładem klasycznego erpega – gra oferowała ogromny świat do eksploracji, mnóstwo ciekawych zadań oraz znakomity, bezklasowy system rozwoju postaci, który dawał graczom dużo swobody. Pomimo szkaradnej, jak na tamte czasy, dwuwymiarowej grafiki (premiera odbyła się w 2002 roku), produkcja mało znanego, belgijskiego Larian Studios zyskała wielu fanów i wzbudziła spore zainteresowanie. Po 7 latach dostajemy Divinity 2, które jest pierwszą próbą przeniesienia magii świata Rivellonu do pełnego 3D. Od początku było wiadomo, że nie będzie to proste zadanie – protoplasta Divinity 2 ustawił poprzeczkę niezwykle wysoko. Czy twórcom udało się spełnić wysokie oczekiwania graczy?
Historia opowiedziana w Divinity 2 pozwoli nam się wcielić w świeżo upieczonego Pogromcę Smoków – najemnika wyspecjalizowanego w eksterminacji tych majestatycznych gadów. Już na samym początku gry weźmiemy udział w rytuale inicjującym, który pozwoli nam opanować zdolności widzenia duchów oraz czytania w umysłach innych postaci. Szczególnie interesująca wydaje się umiejętność penetrowania ludzkich myśli – dzięki niej będziemy mogli uzyskać wiele ciekawych wiadomości od napotkanych przez nas NPC-ów. Przykładowo mogą to być tajne hasła do zabezpieczonych kufrów ze skarbem, wskazówki pomagające nam podczas wykonywania konkretnych zadań lub informacje, które zwiększą umiejętności naszego bohatera. Żeby nie było tak różowo, za wszystkie te ułatwienia będziemy musieli zapłacić, poświęcając część naszego cennego doświadczenia, dlatego trzeba korzystać z tego „ficzera” z wyjątkową rozwagą.
Fabuła jest jedną z najmocniejszych stron Divinity 2 – główny wątek obfituje w wiele interesujących i wymagających zadań, a cała opowieść, za sprawą swojej wielowątkowości i licznych zwrotów akcji, wciąga nie gorzej niż dobra książka, zaś jej kontrowersyjne zakończenie wywołuje wśród graczy tak różne reakcje, że naprawdę warto je samemu poznać. W całości można się doszukać pewnych niekonsekwencji ze strony autorów, ale ten drobiazg nie zmienia faktu, że historia losów młodego Pogromcy Smoków i jego śmiertelnego wroga Damiana zasługuje na szczere słowa uznania. Równie dobrze jest z zadaniami pobocznymi, które zazwyczaj można ukończyć na co najmniej dwa sposoby. Niejednokrotnie staniemy przed ciężkim wyborem strony, po której będziemy musieli się opowiedzieć. Dla przykładu wkraczając do Wieży Lovisa zostaniemy zmuszeni do dokonania wyboru: możemy pomóc okrutnemu władcy przybytku lub wspomóc umęczone przez niego dusze, które chcą zaznać wiecznego spokoju. W trakcie rozgrywki czeka nas więcej takich moralnych rozterek. Niestety, brakuje tutaj długoterminowych konsekwencji decyzji podjętych przez gracza, które widzieliśmy chociażby w rodzimym Wiedźminie.
Proces tworzenia postaci ogranicza się do określenia płci, wyglądu oraz wymyślenia imienia naszego bohatera. Pod koniec prologu będziemy zmuszeni do wyboru jednej z trzech standardowych klas postaci: wojownika, łotrzyka bądź maga. Decyzja ta ma znikomy wpływ na przyszłą rozgrywkę z powodu dobrze znanego z pierwszej części bezklasowego systemu rozwoju postaci. O co w tym chodzi? Dostajemy szeroki wachlarz 54 umiejętności pogrupowanych w pięciu kategoriach (kapłan, mag, wojownik, łowca i pogromca smoków), które możemy dowolnie rozwijać bez żadnych odgórnych ograniczeń. Nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć czarodzieja, który będzie ciskać fireballe, a także walczyć bronią dwuręczną i np. sprawnie radzić sobie ze wszelkimi zabezpieczonymi zamkami – tutaj twórcy zostawiają nam pełne pole do popisu, wzorem rozwiązań z Divine Divinity. Takie „mieszanie” umiejętności jest nawet wielce wskazane, jeśli chcemy spokojnie ukończyć grę i uniknąć niepotrzebnego stresu wynikającego z bezradności naszej postaci.
Szata graficzna prezentuje się nieźle, jednak sporo jej brakuje do poziomu, jaki prezentują współczesne tytuły. Jednym słowem: mogło być znacznie lepiej, szczególnie, jeśli chodzi o niektóre tekstury. Trzeba przyznać, że świat gry jest bardzo okazały. Niezwykłe wrażenie robią świetnie zaprojektowane lokacje, a szczególnie podziemia i monumentalne budowle, takie jak Wieża Bitwna. Nie najgorzej wypadają również otwarte tereny, które, za sprawą bujnej roślinności i dbałości o szczegóły, do złudzenia przypominają te z Obliviona. Nie jest to przypadek, ponieważ Divinity 2 wykorzystuje ten sam silnik graficzny Gamebryo oraz technologie speedtree. Wiąże się z tym jeden bardzo istotny mankament – tak ja w przypadku wszystkich dzieł Bethesdy, tak i tutaj mamy do czynienia z okropnymi animacjami ruchów postaci. Czasami wygląda to dość komicznie, gdy nasz bohater dosłownie przesuwa się po powierzchni ziemi lub zakleszcza pomiędzy teksturami w najmniej spodziewanym momencie. Dodatkowo, twórcy całkowicie zignorowali aspekt realizmu skoków z wysokości – tutaj nawet 200 metrowe przepaście nie są w stanie nam w żaden sposób zaszkodzić! Te, wydawałoby się, drobne błędy bardzo negatywnie odbijają się na wizerunku gry i dowodzą, że Divinity 2 na pewno nie należy do pozycji wysokobudżetowych, a jej złożoność niestety przerosła możliwości programistów i grafików z Larian Studios. Również liniowość lokacji potrafi irytować – praktycznie przez całą grę musimy się poruszać po jaśnie wytyczonym szlaku. Przynajmniej, jeśli chodzi o podróż w ludzkiej postaci, bo po przemianie sytuacja jest zgoła odmienna.
Jako że mniej więcej w połowie gry uzyskamy możliwość transformacji w najprawdziwszego smoka, rozgrywka w Divinity 2 będzie mieć dwoisty charakter. Znaczną większość czasu spędzimy jednak pod postacią człowieka – w tym przypadku walka do złudzenia przypomina niezbyt wymagający system rodem z gier hack’n’slash, gdzie wszystko zależy od szybkiego klikania na oponentów i odpowiedniego wykorzystania specjalnych zdolności. Nie ma tu mowy o żadnym aktywnym blokowaniu czy nawet prostych kombosach. Do naszej dyspozycji oddano szereg umiejętności bitewnych, takich jak wir, błyskawiczny atak, dobicie czy atak z wyskoku, a także magicznych (czary ofensywne, leczące, przyzwania itp.). Walka jest bardzo dynamiczna, ale po pewnym czasie staje się dość nużąca. Będąc pod postacią smoka sytuacja wygląda zupełnie inaczej – wszystkie starcia są znacznie bardziej zręcznościowe. Polegają na szybkim unikaniu wymierzonych w nas pocisków oraz ataku za pomocą specjalnych smoczych zdolności. Ponadto pod tą postacią zwiedzanie otwartych lokacji jest znacznie szybsze i sprawia dużo frajdy. Polecam wycieczkę po Fiordach Orobaskich – wrażenie jest naprawdę niesamowite! Warto wspomnieć o opcji aktywnej pauzy, która może się okazać bardzo przydatna w najgorętszych momentach trudniejszych starć.
Kolejnym elementem gry zasługującym na wyróżnienie jest bardzo udana ścieżka dźwiękowa, która doskonale buduje epicki klimat. Podobnie jak w Divine Divinity, nowa odsłona obfituje w charakterystyczne dla całej serii specyficzne poczucie humoru. Tak jak w przypadku poprzedniczki, nowa produkcja Larian Studios oferuje tony sprzętu i miliony opcji konfiguracji ekwipunku naszego bohatera. Do tego dochodzi jeszcze możliwość zaklinania i nakładania uroków zwiększających moc poszczególnych przedmiotów. Same „itemy” podzielono na kilka głównych kategorii jakościowych (od zwykłych, przez magiczne, aż do egzemplarzy epickich i unikatów). Co prawda te rozwiązania są typowe dla gier z gatunku hack’n’slash, ale w Divinity 2 sprawdzają się naprawdę dobrze.
W wyniku rozwoju fabuły już po kilku początkowych godzinach gry powinniśmy zostać dumnymi posiadaczami Wieży Bitewnej, która stanie się naszą prywatną twierdzą i świetną bazą wypadową do dalszej podróży. Jednak zanim się tutaj wprowadzimy, będziemy musieli pozbyć się jej dawnego właściciela i znaleźć odpowiednich ludzi, którzy zajmą się jej prowadzeniem pod naszą nieobecność. Wkrótce będziemy mieć na naszych usługach dosyć ciekawą załogę, składającą się z głównego zarządcy, nekromanty, alchemika, instruktora walki, kowala, kilku gońców, a nawet duetu muzyczno-tanecznego! Pomoc większości z tych osób znacznie ułatwi nam zadanie uratowania świata przed złowrogim Damianem. Dzięki naszemu osobistemu nekromancie, dostaniemy możliwość przywołania potężnego nieumarłego chowańca, który wesprze nas w bojach i niejednokrotnie przechyli szalę zwycięstwa na naszą stronę. Alchemik pomoże nam przygotować rozmaite eliksiry, które znajdą wiele zastosowań na placu boju. Przy pomocy instruktora walki zwiększymy maksymalny poziom naszych umiejętności, który początkowo jest ograniczony do 5 poziomu. Kowal okaże się niezwykle przydatny przy zaklinaniu naszego rynsztunku, a trójka gońców uda się na poszukiwanie rzadkich surowców, klejnotów i roślin. Aby mieli jakiekolwiek szanse na powodzenie, będziemy musieli zaopatrzyć ich w odpowiednie bronie i pancerze. W innym przypadku nawet chuderlawy goblin okaże się dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Warto często rozmawiać z wszystkimi naszymi podwładnymi, bo część z nich zleci nam specjalne zadania, po których wykonaniu będziemy mogli ulepszyć możliwości poszczególnych części naszej warowni, takich jak krąg nekromanty czy ogród alchemiczny. Do samej wieży bitewnej będziemy mogli wrócić w dowolnym momencie rozgrywki (z małymi wyjątkami) poprzez aktywacje specjalnego smoczego kamienia.
Żeby nie było zbyt pięknie, wypada wspomnieć o kolejnych mniej lub bardziej poważnych błędach, jakich nie ustrzegli się twórcy Divinity 2. W moim odczuciu największą bolączką gry jest fatalna optymalizacja. Gra pomimo swojej nieszczególnej, jak na dzisiejsze czasy, oprawy graficznej potrafi ostro zwalniać nawet na mocnej konfiguracji, która jest w stanie udźwignąć większość nowych tytułów bez najmniejszego problemu. Wystarczy tylko powiedzieć, że dużo lepiej wyglądający Risen chodził płynnie na tym samym sprzęcie przy maksymalnych detalach. Jak łatwo widać, z optymalizacją nie jest najlepiej, żeby nie powiedzieć, że jest tragicznie. Dodatkowo gra jest wprost najeżona drobnymi, aczkolwiek mniej uciążliwymi niedoróbkami. Za przykład podam tutaj niesamowicie zabugowane okno handlu, gdzie po sprzedaży pewnych przedmiotów o znikomej wartości na moim koncie nagle pojawiła się duża suma pieniędzy, które nie miały nic wspólnego z realną wartością oferowanych przeze mnie śmieci. Kolejne problemy pojawiły się podczas nabywania magicznych eliksirów. Czasami po prostu sprzedawcy nie chcieli mi sprzedać żadnych mikstur – po kliknięciu na odpowiedniej „flaszce” i wybraniu ilości nie działo się kompletnie nic. Dodatkowym minusem jest bardzo chaotyczny dziennik – nie uświadczymy tutaj żadnych opcji filtrowania zadań pod względem lokacji, a cały układ jest przypadkowy i niezbyt logiczny.
Kolejnym mankamentem gry jest słabe zbalansowanie poziomu trudności. Na samym początku możemy zginąć od jednego ciosu byle goblina po to, by pod koniec beztrosko paradować w samym środku chmary wyjątkowo groźnych przeciwników. Pierwsze godziny rozgrywki to prawdziwa udręka. Sytuacja diametralnie zmienia się w drugiej połowie gry, gdy dostajemy dostęp do szeregu ułatwień w postaci potężnych umiejętności oraz zaklinania przedmiotów. Mimo wszystko, Divinity 2 z pewnością nie jest tytułem lekkim i przyjemnym – niektóre walki mogą doprowadzić mniej doświadczonych graczy do najprawdziwszej furii. Kolejnym minusem jest brak regulowanego poziomu trudności, który wydawałoby się jest już standardem we wszystkich współczesnych produkcjach.
Niektórych graczy może zirytować ogromna ilość walk, jakie przyjdzie nam stoczyć – jest ich zdecydowanie za dużo, a co najgorsze, po pewnym czasie stają się po prostu nużące. Bo co jest pasjonującego w dwugodzinnym wyżynaniu kolejnych hord złowieszczych chochlików? W tym momencie dochodzimy do bardzo ważnego problemu, dotyczącego przynależności gatunkowej nowego dzieła ludzi z Larian Studios. Rozbudowana fabuła, ogromna liczba NPC-ów i świetnie zaprojektowany świat wskazywałyby, że mamy do czynienia z prawdziwą, klasyczną grą cRPG. Z drugiej strony mamy typowo hack’n’slashowy system walki, rozwój postaci i losowo generowane przedmioty. Niby z założenia wszystko wygląda nieźle, ale w praktyce sprawdza się to dużo gorzej niż w osławionym Divine Divinity, gdzie gra było dużo lepiej wyważona.
Jako że w moje ręce trafiła polska wersja językowa, wypadałoby powiedzieć kilka słów właśnie o niej. Ogólnie tłumaczenie stoi na przyzwoitym poziomie – ekipie lokalizacyjnej udało się odwzorować specyficzny, nieco cyniczny klimat gry, za co należą im się gromkie brawa. Nie wszystko poszło jednak tak dobrze i w naszej rodzimej wersji nie ustrzeżono się licznych niedoróbek. Bardzo irytuje brak konsekwentności w tłumaczeniu nazw własnych. Czasami usłyszymy o Wysokim Dworze, a innym razem o High Hallu. Takich wpadek jest cała masa – wystarczy dobrze przyjrzeć się mapie świata, gdzie część nazw została przetłumaczona, a reszta pozostawiona w oryginale. W ten sposób w bezpośrednim sąsiedztwie znajdziemy zarówno Świątynie Maxosa, jak i Lovis Tower. Wygląda to co najmniej komicznie. Dodatkowo cześć pomocniczych uwag, jakie wyświetlają się przy używaniu umiejętności, ciągle przemawia do nas w języku angielskim. Niby drobne szczegóły, ale takich wpadek być nie powinno, szczególnie biorąc pod uwagę, że premiera wersji niemieckiej miała miejsce pół roku temu. Wyraźnie zabrakło tutaj wzmożonych beta testów i finalnych szlifów.
Divinity 2 to gra bardzo nierówna – z jednej strony zachwyca świetną fabułą i pomysłowymi zadaniami, by za chwile rozczarować tragicznymi animacjami postaci i słabym systemem walki. Odnoszę wrażenie, że kontynuacja wspaniałego Divine Divinity miała jeszcze wiele potencjału, który niestety nie został wykorzystany przez niedoświadczonych twórców. Można śmiało stwierdzić, że ambitne zadanie stworzenia świetnej i przełomowej produkcji z gatunku cRPG przerosło możliwości Belgów. Z powodu ograniczonego budżetu niestety nie udało się uzyskać zamierzonego efektu. Divinity 2 jest grą naprawdę dobrą, ale nie wybitną. Co prawda spełnia większość wymagań, jakie stawia się współczesnym erpegom, ale do kanonu gatunku na pewno nie wejdzie. Warto zwrócić uwagę na bardzo dobrą fabułę, ogrom świata, ciekawe zadania oraz motyw przemiany w siejącego postrach smoka. Nowe dzieło Larian Studios raczej nie ma szans na zgarnięcie prestiżowej nagrody najlepszego cRPGa tego roku – tutaj walka rozstrzygnie się między nieco sztampowym, ale bardzo udanym Risenem, a długo oczekiwanym Daragon Age’em. To właśnie nowe dzieło BioWare wydaje się być najpoważniejszym kandydatem do tegorocznego tronu „króla erpgów”.
Mimo wszystko, chciałbym polecić Divinity 2 każdemu fanowi gatunku, który pragnie przeżyć kolejną interesującą przygodę w świecie pełnym niebezpieczeństw i wyzwań. Jeśli tylko przymkniecie oko na kilka niezbyt udanych rozwiązań, istnieje naprawdę duża szansa, że ten tytuł przypadnie wam do gustu i zapewni wiele godzin wspaniałej zabawy.
Dziękujemy firmie Cenega S.A. za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Ciekawa fabuła
- Mnóstwo interesujących zadań do wykonania
- Duże możliwości rozwoju bohatera
- Masa przedmiotów do zdobycia
- Ciekawe lokacje
- Udana ścieżka dźwiękowa
- Postać smoka
- Humor
- Nawiązania do poprzednich części
Minusy
- Fatalna optymalizacja
- Słabe animacje postaci
- Nużący system walki
- Złe zbalansowanie poziomu trudności
- Chaotyczny dziennik zadań
- Liczne błędy i niedoróbki
- Niewykorzystany potencjał
Komentarze
Grafika świetna, fabułą ta gra miażdży niemal wszystkie RPGi w jakie grałem, ale zakończenia przeboleć nie mogę ..
Mam Nadzieje że od tego momentu jak się "KOŃCZY" będzie kolejna część
Skopiuję tu i ówdzie parę moich postów z innego forum, nie chce mi się pisać wszystkiego drugi raz, i czasu nie ma zresztą na to. Lecim.
W porównaniu do jedynki, tej do pewnego momentu, chyba trochę gorsza. Ale nie zaczynajmy od końca, hehe.
Smok
Cały ten pomysł był fajny, ale jego realizacja, jak się okazuje, jest niemożliwa bez tworzenia średnio utrafionych rzeczy, czyli latających fortec Damiana (które są denerwujące z tymi polami siłowy do wyłączania po kolei) oraz lokacji zwanej Fiordami Orobarskimi, która ma tę wadę, że wygląda po większości tak samo. A i jeszcze tę, że trzeba się nieźle nalatać, by przeszukać każdą półkę skalną w poszukiwaniu ważnych rzeczy. Na szczęscie to, co kluczowe dla wątku głównego, nie jest trudne do znalezienia.
Latanie smokiem jest bajeczne, niesamowita animacja oraz prędkość. Ale w innych lokacjach i z innym pomysłem byłoby lepiej.
Wątek główny
Długi i ciekawy w swej treści. Ale taka rzecz jak Wieża Bitewna jest ewidentnie wciśnięta na siłę, widać jej przede charakter utylitarny, organizujący grę, fabularnie - dostajemy parę zadań od naszych ludzi w niej, ale każde chyba polega na sieczce. Więcej o historii - interesująco się rozwinęła, ale na pewno zabrakło szlifów, które całości dodałyby wyrazu i spięły mocną klamrą. Ogólnie jest trochę za dużo nieweryfikowalnych nijak rzeczy pisanych wielką literą, które mogą się tak zmienić, jak sobie autorzy dowolnie zażyczą, choćbyśmy nie wiem jakie mieli informacje o tych miejscach/ludziach przedtem. Ponadto przydałoby się więcej filmików.
Narracja
Divinity to DD w 3D, czyli rpg+siecz i rąb. Wyszło to jak wcześniej dosyć wciągająco, ale nie zawsze. W Divinity mamy długie zadania główne i gros krótkich pobocznych (+ kilka dłuższych). Do wykonania zadań pobocznych niejednokrotnie potrzeba szukać czegoś tam w jakiejś tam ilości i to jest... nużące na dłuższą metę. Nie ma prawie wcale zadań gadanych, np. tak świetnego jak w Wiedźminie spotkanie z tą małą rudą, Jaskrem i Zoltanem. W Złamanej Dolinie są może dwa takie, we Fiordach może kilka, niestety, biedne i krótkie raczej.
Gra nie pozwala zbytnio na tworzenie własnego wyraźnego wariantu gry. Powraca też szukanie kluczy, wzbogacone Czytaniem w myślach - nawet ciekawą umiejętnością, ale ja bym czegoś takiego w swojej grze nie zaimplementował.
Ale na pewno ma jedną zaletę w tym względzie - świetny, cięty dowcip, ogrom dialogów skrzy się humorem, takim ironiczno-sarkastycznym, gość, który to napisał, miał świetny pomysł.
Grafika i używanie
Gra chodzi na silniku Gamebryo (chyba tak to się pisze), czyli tym samym co Obek czy Fallout 3 (a niedługo i F: New Vegas). Niestety, gra nie oferuje zawrotnych widoków i razi w wielu miejscach zgrzebnością, a w dodatku ma taką sobie optymalizację. Ze dwa razy wyskoczyła mi do pulpitu. Ma też kilka niepotrzebnych, niewygodnych rzeczy - np. gdy wczytam zapis, pojawia się okienko: Wczytywanie zakończone pomyślnie! i trzeba kliknąć OK. Przecież, do ***** nędzy, gdyby gra się nie wczytywała pomyślnie, to po jaką cholerę ją wydawać? Czcionką w grze jest do niczego - jakaś szeryfowa, chyba TNR nawet. Przede wszystkim powinna być większa, może o 2 - 4 punkty, i bezszeryfowa, najlepiej jakaś własna, a nie Arial. W poczet zalet liczę specjalne okienko na karcie umiejętności, w którym leci krótki filmik obrazujący działanie danej umiejętnosci, ciekawa rzecz.
Grafika ma jeszcze jedną kolosalną wadę - jeśli postać znajdzie się w jakimś, powiedzmy, wąwozie pokrytym zieloną teksturą, nagle wszystko robi się zielone - postać, niebo, wszystko. To samo zawsze się dzieje, gdy jakaś barwa na ekranie jest dominująca - wszystko zmienia się pod nią. Może to wina nieumiejętnego korzystania z HDR.
Dodać muszę, że lokacje zrobione są tak sobie, czasami w ogóle bez czucia. Za to, wspomniana już, muzyka to jeden z jaśniejszych punktów tej gry, wiele kawałków jest bajecznych.
Moja ocena:
7/10.
Nie grałeś, nie musisz.
Smutno....
Mając grę z średnią fizyką optymistyczne założenie zakładało iż czymś to będzie nadrobione. Od razu zaznaczam że założenie było pesymistyczne - założenie gracza powodowanego misją znalezienia grywalnego cRPG poza seriami TES, Gothic i Wiedźmin.
Gra do połowy zasługuje na mocne 4/10. (W mojej skali nie ma żadnej gry 10/10) Powiem może tak: zatęskniłem za Arcanią. Te gry zdaj się określa się mianem slashera. Arcania była zdecydowanie lepsza. O fabułę nie trzeba się było prosić...
Ktoś pisał o fabule. Prawda, jest. Po zastanowieniu chyba nie taka zła, ale miałem szalenie złe podejście, widząc różne cudeńka - Predatora, absolutnie zbeszczeszczonego Gandalfa, walke z TIE-figterami, wyspę z Lost, wieżę Xardasa, i wiele innych motywów częstokroć z LOTRa i już niepamiętam z czego. – czyli wszystkie możliwe skopiowania motywów, z wielu różnych znanych dzieł. Czyli jeżeli powiedziałbym że fabułę pisano na chybotliwym taborecie, to resztę scenariusza już zdecydowanie na kolanie. Albo na przykład w jakiejś tam lokacji, jakimś obozie (do którego już mi się iść nie chciało bo tym wszystkim rzygałem) wszyscy nagle mają imiona Rzymskie, jakiś Neron, i inne tego typu. WTF. Po prostu nie ma stworzonego integralnego świata, który gra taka jak Divinity II absolutnie i bezwzględnie wymagała. Non stop zaczerpnięcia z innych źródeł, z łaciny, z rzeczywistości. Totalnie to nie współgra z rzekomym klimatem świata, ze smokami, latającymi statkami, itd. Co było dla mnie szalenie bolesne, gra składa się TYLKO z zlepków różnych patentów z innych gier filmów książek. Nie ma „tamtego” świata, do którego chce się iść naparzać zwierzaki i nabijać expo.
Fabuła w cieniu innych dzieł wydawała się oklepana i bez pomysłu. Po wynudzeniu się naparzanką jedyną radość znajdywałem w itemkach, a i te niespecjalnie zaplanowano.
Nie mówię tu o muzyce która faktycznie jakiś tam poziom ma. Niezbyt klimatyczna, ale dość dobrze skonstruowana i wmiare wpada w ucho. Gwoli oceny - grafika jest dobra, ale to jest nie ważne jeśli jest kiepska fizyka. A tu fizyka jest taka sobie, nie żadna rozbudowana – w sam raz naraz. Wydać grę zgarnąć kasę. Takie czasy...
Podsumowując, gra była dokładnie taka jak się spodziewałem. Słaba.
Po prostu... cRPGów jest mało. A dobrych... tylko wyżej wymienione trzy?
Dodaj komentarz