„Dawno, dawno temu” to nie pierwszy crossover baśni, których bohaterowie mają okazję się ze sobą spotkać i wspólnie przeżywać fantastyczne przygody. Najnowszym z nich są „Tajemnice lasu”, gdzie małżeństwo piekarzy spaja historie Czerwonego Kapturka, Kopciuszka czy Jasia posiadającego magiczną fasolę. Wśród komiksów popularność zdobyły „Baśnie”, a także gra na ich podstawie – przygodówka Telltale Games pt. „The Wolf Among Us”. Według tej wersji postacie musiały porzucić magiczny świat i przenieść się do Nowego Jorku. Ukrywają swoją tożsamość przed ludźmi, a protagonistą jest słynny Zły Wilk, piastujący stanowisko szeryfa. Niektórzy mogą także kojarzyć „Grimma” – jego bohater to detektyw imieniem Nick, odkrywający istnienie baśniowych stworzeń.
W ten sposób przechodzimy do „Dawno, dawno temu”, produkcji stacji ABC. Akcja serialu rozgrywa się w mieście Storybrooke, gdzie żyją postacie z fantastycznych historii. Nie pamiętają jednak swojej przeszłości, a przenosiny do naszego świata odbyły się wbrew ich woli. Winę ponosi Zła Królowa, która rzuciła na wszystkich klątwę, co było desperackim krokiem z jej strony, ponieważ innymi sposobami nie potrafiła wygrać ani doprowadzić do upragnionej zemsty na Śnieżce. Do miasteczka przybywa Emma Swan, córka Śnieżki. To ona ma pokonać czar i sprawić, że dojdzie do szczęśliwego zakończenia. Najpierw musi uwierzyć w magię. Do tego będzie starał się ją przekonać jej syn, którego oddała do adopcji. Kto go wtedy przygarnął? Burmistrzyni Storybrooke, czyli Zła Królowa.
To walka o chłopca napędza dalszą akcję, ponieważ Emma, choć początkowo miała tylko chwilę gościć w Storybrooke, widząc wyrachowanie Złej Królowej, postanawia zostać na dłużej, aby przekonać się, czy syn znajduje się w odpowiednich rękach. Przy okazji będziemy poznawali też losy baśniowych postaci (i nie tylko, twórcy korzystają z innych fantastycznych utworów, na przykład mitologii, czego dowodem jest pojawienie się króla Midasa) – ich historię w magicznym świecie i tę rozgrywającą się w aktualnych czasach. Oczywiście bohaterka zacznie służyć im pomocą, nawiązując cenne znajomości.
Wiele prezentowanych opowieści różni się od swoich pierwowzorów, co znacznie uatrakcyjnia oglądanie i czasami prowadzi do zaskoczeń. Niektóre mają tylko powierzchowne powiązania z oryginałem, o czym przekonuje szczególnie odcinek poświęcony Czerwonemu Kapturkowi. Scenarzyści zupełnie dali się porwać własnemu pomysłowi, czego skutkiem jest zachowanie głównie imion postaci, bo cała reszta to inna koncepcja. Mniej naiwna (nie uświadczycie Wilka przebranego za Babcię i Kapturka, który jakimś cudem to kupuje), ale czy ciekawsza – moim zdaniem owszem, ale mnie nie zależało na wierności w stosunku do baśni, jakie powszechnie znamy. Część modyfikacji stanowi także rozwinięcie fabuły lub buduje spójność uniwersum poprzez pojawianie się w poszczególnych baśniach tych samych person. Najczęściej jest to Zła Królowa, Śnieżka bądź Rumpelstiltskin.
Epizody składają się więc z wydarzeń, które działy się wcześniej, w baśniowej krainie, oraz rozgrywających się obecnie. Scenariusz został tak przygotowany, że oba wątki sprytnie się zazębiają i sprawiają, że zachowania bohaterów nabierają sensu, co było, jak sądzę, głównym celem twórców. Nawet w obrębie całego sezonu dążenia postaci oraz ich charakterystyki ulegają potężnej rozbudowie, dzięki czemu zaczynamy postrzegać je zupełnie inaczej. Dobrym przykładem może być Zła Królowa – na początku miałem wrażenie, że jej negatywny charakter nie wynika z niczego konkretnego, ale z czasem nabrała ciekawszych kolorów, zaś pałanie nienawiścią do Śnieżki zostało świetnie uzasadnione. Jednak to nie Zła Królowa jest najlepszą kreacją serialu, ponieważ musi ustąpić Rumpelstiltskinowi.
Odcinki poświęcone wyłącznie jemu okazują się najciekawsze w całej produkcji – nie bez powodu. Scenariusz prezentuje tę postać z wielu różnych perspektyw, czyniąc ją wielowymiarową. W obecnej linii czasowej widzimy pana Golda, bogacza manipulującego innymi i działającego na wielu frontach. W baśniach, kiedy odgrywa mniej znaczną rolę, zazwyczaj zawiera ryzykowne dla drugiej strony umowy, a jego intencje są zagadką, która dopiero w dalszych odcinkach staje się jaśniejsza. Już więc na tym etapie mamy do czynienia z nietuzinkową, fascynującą kreacją, ale Rumpelstiltskin jest o wiele ważniejszy, niż się wydaje. Epizody skupiające się na nim prezentują jego ludzką stronę, początki, zanim został brzydką, budzącą strach i krnąbrną kreaturą, a wreszcie również szanse (liczba mnoga celowa) na to, by ponownie był dobry. Ponadto jest groteskową postacią, która potrafi żartować z zabicia własnej służącej (kto lubi wisielczy humor, powinien być usatysfakcjonowany). Ostatecznie pierwszy sezon nie odpowiada na pytanie, po której stronie opowie się Rumpelstiltskin, ale za to można być pewnym, że sporo namiesza w konfrontacji dobra ze złem.
Niestety „Dawno, dawno temu” ma swoje wady. Emma, chociaż zazwyczaj nie podejmuje idiotycznych decyzji, czasem mogłaby lepiej rozegrać karty, co dostrzega nawet widz. Nie wszystkie historie trzymają równy poziom. Źle zapamiętałem Kopciuszka, który wyglądał, jakby zaliczył pobyt w solarium i poza tym okazał się najsłabszą z kobiecych postaci (pozostałe zazwyczaj potrafią walczyć i generalnie działać, zamiast stać w miejscu i liczyć na ratunek czy pomoc – zdecydowanie pozytywna cecha). Jego wątek również należał do nudniejszych w sezonie. Ale najgorzej zapisały się losy Śnieżki. Zrzucam to na karb stworzenia dwudziestu dwóch odcinków, co pewnie zmusiło twórców do napisania paru typowych zapychaczy. Widać starania, żeby i te posiadały atrakcyjniejsze elementy (na przykład przy okazji wprowadzony zostaje nowy charakter, którego tożsamość może być tematem spekulacji), niemniej – momentami jest słabo.
Miłosne zawirowania Śnieżki, wokół których często kręcą się epizody, to problemy w stylu „on chce z nią być, ona z nim nie chce” albo na odwrót. Doprawdy spora różnica, czy to Książę szuka swej ukochanej, czy Śnieżka swego ukochanego! Dla odmiany czasami oboje chcą być razem, lecz rezygnują z lipnych powodów (bo krzywda się stanie osobom postronnym!). W swoich wyborach trwają chwilę, żeby potem znów dążyć do związania się ze sobą, ale nie mogą! Pojawiają się przeszkody na drodze do ich szczęścia. I tak oglądamy perypetie dwojga kochających się ludzi, którzy podejmują kolejne chwiejne decyzje, żeby minutę potem, pod wpływem nagłego natchnienia, zmienić zdanie. Straszne męczarnie, a i charakterystyki bohaterów wypadają marnie – nawet bez porównywania ich do pozostałych postaci. Fakt – nie irytują, ale chyba można było dodać do ich osobowości coś bardziej interesującego niż pragnienie dobra dla wszystkich.
Obsada ma swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony. Z pewnością doskonałym wyborem było danie roli Rumpelstiltskina Robertowi Carlyle'owi, który gra wyśmienicie w każdej scenie – czy to ma złośliwie chichotać, czy budzić grozę, współczucie lub smutek. Lana Parrilla od pierwszej minuty kojarzy się ze Złą Królową, sprawiając wrażenie, że będzie jednowymiarową postacią – na szczęście to tylko świetna zmyłka, a aktorka również dobrze manipuluje emocjami widza. Pozostali w zasadzie przebywają w cieniu tej dwójki, zaś niechlubnie wyróżnia się Ginnifer Goodwin jako Śnieżka. Przez cały sezon przekonywała mnie o niedoskonałości własnego warsztatu. Apogeum stanowiła scena, gdy jej bohaterka miała stać się cyniczna, co wyszło nadzwyczaj sztucznie. Miałem wrażenie, że Goodwin zaraz wybuchnie śmiechem i stwierdzi, iż wyzwanie zdecydowanie ją przerasta. Za wpadkę obsadową uważam też wybór Jessy Schram na postać Kopciuszka, choć winę ponosi również pomysł – nie wyobrażam sobie, żeby Kopciuszek był nieodpowiedzialną, nieradzącą sobie dziewczyną, która nieoczekiwanie zaszła w ciążę w młodym wieku. Po prostu nie – aczkolwiek dużą rolę w moim sprzeciwie odgrywa zadowolenie z prezentacji tej samej postaci w „Tajemnicach lasu”, gdzie wcielała się w nią Anna Kendrick.
„Dawno, dawno temu” posiada gorsze i lepsze momenty. Pytanie brzmi: które przeważają? Na szczęście dla serialu zdecydowanie te drugie. Kreacje dwójki istotnych postaci – Złej Królowej i Rumpelstiltskina – są tak obłędne, że nie sposób się nimi nie zachwycać. Scenariusz to fascynująca intryga, która (podobnie jak niektórzy bohaterowie) nabiera coraz ciekawszych rysów wraz z kolejnymi epizodami. Do tego wciąż podziwiam zaplanowanie wątków w taki sposób, żeby baśniowe historie zazębiały się z obecnym rozwojem wydarzeń. Plamą na wizerunku produkcji są miłosne perypetie Śnieżki, ulegające nużącym wydłużeniom, parę mniejszych słabostek czy nienajlepsze komputerowe efekty (cóż – budżet), ale sądzę, że zalety to wszystko wynagradzają. Jesteś fanem fantastyki – oglądaj!
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz