Jeff Lemire – najchętniej wydawany scenarzysta ostatniego roku w Polsce – szczególnie ujął mnie serią "Descender", a przynajmniej jej pierwszym tomem, "Blaszanymi Gwiazdami". Początek zapowiadał bardzo dobre przygodowe SF, z emocjami i tajemnicami. Druga odsłona, "Mechaniczny Księżyc", prezentuje się trochę słabiej, ale za to nadal zachwyca szatą graficzną.
Tim-21, kapitan Telsa i doktor Quon dostają się w ręce grupy robotów, która walczy z czystką po ataku Żniwiarzy. Na Mechanicznym Księżycu bohaterowie dokonają nowych odkryć mogących wpłynąć na dalsze losy świata. W międzyczasie autor prowadzi wątek innej ważnej postaci, tajemniczego łowcy robotów.
W drugim tomie "Descendera" niewiele się dzieje. Dochodzi do pewnych spotkań, do innych dopiero dojdzie, co stanowczo zachęca do kontynuowania lektury, jest trochę rozmów i nowych informacji, a na koniec zawieszenie akcji w najciekawszym momencie. Mimo to nie jestem w stanie narzekać na fabułę, bo zdążyłem polubić głównych bohaterów. Świetnie obserwuje się zwłaszcza kapitan Telsę, która stara się zachować chłodną postawę, jednak wykazuje matczyne skłonności względem Tima-21. Wydaje się, iż nawet w docinaniu doktorowi Quonowi skrywa się coś więcej, a obojętność wobec towarzyszy podróży to tylko pozory. Tworzenie się takich więzów jest powolne, lecz przekonujące i budzące pewną radość. Dużo wskazuje na to, że Lemire dąży do narodzin drużyny, na wzór tej z "Sagi". Nie mogę się doczekać końcowego efektu.