Może jeszcze za wcześnie, by mówić o Robercie Kirkmanie jako człowieku instytucji, ale z pewnością już teraz należy mu się miano jednego z najsłynniejszych twórców komiksowych ostatnich lat. Nie bez znaczenia są w tym przypadku serialowe adaptacje jego dzieł, czyli "Żywych Trupów" oraz "Outcast. Opętanie". Czy "Oblivion Song. Pieśń otchłani" ma szansę zaskarbić sobie przychylność podobnej rzeszy fanów?
Na pierwszy rzut oka nowy komiks Kirkmana może przywoływać na myśl utwory postapokaliptyczne, lecz autor jedynie wspomaga się znanym z nich sztafażem. W końcu naukowiec Nathan Cole nie żyje w zniszczonym świecie, a jedynie przenosi się do alternatywnej rzeczywistości, do której dekadę temu trafiła także część Filadelfii wraz z liczną grupą mieszkańców. Protagonista odbywa eskapady w poszukiwaniu ocalałych ludzi i stara się sprowadzić ich z powrotem do normalnego świata. Sęk w tym, że nie może liczyć na pomoc ani ośrodków naukowych i przedstawicieli władzy, ani nawet bliskich mu osób. Do tego dochodzą grzechy przeszłości, nieustannie dręczące bohatera.