
Sezon na cyberszmelc uważam za otwarty.
Do premiery „Mass Effect 3” pozostały już tylko dwa miesiące, więc najwyższy czas rozpocząć kampanię marketingową tytułu i ostre polowanie na portfel klienta. Jednym z potencjalnych wabików, mających skłonić niezdecydowanych do złożenia zamówienia przedpremierowego, są mini-zestawy, zawierające prawdziwy arsenał wypucowanych broni, które znacznie umilą pierwsze starcia w międzygalaktycznej wojnie ze Żniwiarzami. Wszystko oczywiście za darmo i z dostawą do domu, o ile postanowisz już dziś, drogi graczu, przelać pieniądze na konto BioWare.
Generalnie nie ma w tym niczego złego, gdyż to normalna praktyka w branży elektronicznej rozrywki i ciekawa przynęta na ewentualnego konsumenta. Trzeba tylko wziąć poprawkę, że to tylko pozory darmowości (mamy tutaj do czynienia z wykastrowanymi elementami, które powinny znaleźć się w pełnej wersji gry) i ekskluzywności (kilka tygodni po premierze pojawi się bezpłatny dodatek, łaskawie udostępniający nam ten sprzęt). Tak więc, o ile ktoś nie jest totalnym maniakiem tego uniwersum, może spokojnie poczekać na opinie krytyków i graczy, a nie kupować już teraz kota w worku.









Początek nowego roku to jak zwykle czas na podsumowania starego. Zdaje sobie sprawę, że na słowo „podsumowanie” wielu reaguje alergicznie, również ja – bo w większości przypadków jest to nudne wymienianie rzeczy, które nikogo nie interesują albo już dawno straciły swoją datę przydatności do „spożycia”. Tym razem jednak jest inaczej, ponieważ mamy dla was przesmaczną dawkę postapokaliptycznych wieści, które w ciągu ostatnich kilku dni pojawiły się na Trzynastym Schronie. Kto nie czytał, może nadrobić zaległości.
