Tytułowa część okładki "Morza Trolli" mówiła o opowieści z czasów Wikingów, a muszę przyznać, że lubię takie historie. Na tylnej osiem pozytywnych opinii o tej książce, w tym m.in. od tłumacza i czytelników, tylko podsycały moją chęć sięgnięcia po tę pozycję. Postanowiłem sprawdzić, czy ten tytuł wzbudzi we mnie tyle entuzjastycznych emocji, jak u innych.
Jack, główny bohater książki, jest chłopcem bardzo niedocenianym przez swojego ojca, Gilesa Kuternogę. Ma dwanaście lat i jest bardzo inteligentny jak na swój wiek – niestety nie zauważa tego nikt prócz pewnego barda. On jeden (nie licząc matki i siostry) naprawdę lubi Jacka. Bard przybył do wioski dwa lata przed opisywaną w książce historią i zamieszkał w rzymskim domu. Mieszkańcy owej wioski zawsze spełniali jego polecenia, dzięki czemu miał zapas jedzenia i wiele innych rzeczy, na które nie musiał pracować. Ten starzec pewnego dnia postanowił mianować Jacka swoim uczniem, co oczywiście nasz bohater przyjął bardzo entuzjastycznie, gdyż jak dotąd jedynie pomagał swojemu ojcu w gospodarstwie i nie miał planów na przyszłość. Chłopiec w czasie nauk często wyręczał mistrza w różnych pracach, a przy okazji uczył się magicznych zdolności. W nocy za to starzec opowiadał mu różne historie. Niestety nic nie trwa wiecznie...
Pewnego dnia na wioskę napada banda wilczogłowych tropiących barda. Mieszańcy uciekają do lasu, a Jack wraz ze swoim mistrzem próbują wyczarować mgłę, która odstraszy wrogów. Wszystko się psuje, kiedy z magiem zaczyna dziać się coś niedobrego – zachowuje się jak małe dziecko, a rodzina Jacka wraca z lasu na prośbę jego siostry, Lucy. Ojciec opowiadał jej historie o tym, że jest zaginioną królewną, które sześcioletnia dziewczynka przyjęła za prawdę. Giles Kuternoga kochał ją całym sercem i okazywał radość na jej widok (w przeciwieństwie do syna), więc przystał na jej prośby powrotu do domu z powodu niewygody panującej w lesie. Gdy Jack idzie wyczarować mgłę, jego siostra podąża za nim. W tym czasie oboje natykają się na wilczogłowych, Ludzi Północy, którzy biorą ich jako niewolników i odpływają. Czy rodzeństwu uda się kiedykolwiek wrócić do domu?
Postacie są świetne. Czytając tę powieść będziemy obserwować zmianę charakteru jednej z nich, co następuje powoli, ale jest bardzo rzeczywiste. Niektóre dopasowują się do otoczenia. Przykładowo, jedna z postaci mniej dokucza głównemu bohaterowi, kiedy sama potrzebuje pomocy lub odczuwa strach. Za to nie zauważyłem, aby ktoś dopasował się do sytuacji, co jest plusem, bo wtedy łatwiej zrozumieć jej intencje. Główny bohater jest bardzo sympatyczny i szlachetny, więc każdy go polubi (chyba, że ktoś nie lubi dobrych bohaterów).
Lekki styl i prosty język sprawia, że książkę czyta się przyjemnie i bezproblemowo. Nie trzeba uważnie analizować tekstu, aby w pełni zrozumieć dany rozwój akcji czy wydarzenie. Tłumacz bardzo dobrze przeniósł "Morze Trolli" na język polski i, jak sam pisał na tylnej okładce, postarał się, aby czytało się ją tak samo dobrze, jak po angielsku.
Wszystkie wątki zostały zamknięte pod koniec książki, co wywołało mój podziw, gdyż często znajduję co najmniej jedną, niedokończoną sprawę. Fabuła obfituje w nieoczekiwane zwroty akcji, które bywają zadziwiające, lecz jej ogólne tempo pozostawia wiele do życzenia. Jest bardzo wolne, bo autorka chciała w przerwach między rozwinięciami akcji przedstawić i jak najlepiej zapoznać czytelnika z każdym występującym w książce potworem czy postacią. Krainy i wykonywane przez bohaterów czynności są bardzo dobrze opisane, a żeby nie zanudzać, autorka starała się ograniczyć szczegółowość. Nie oznacza to jednak, że opisów jest mało, a przeważają dialogi!
Skoro o dialogach mowa, to słowa i ton wypowiedzi są bardzo starannie dobrane do charakteru i temperamentu postaci. Kwestie wypowiadane przez Wikingów są napisane innym językiem ze względu na głównego bohatera, który stopniowo się go uczy i aby nadać książce realizmu (przecież Wikingowie nie będą mówili w języku mieszkańców napadanych przez nich wiosek).
Jako ciekawy dodatek można potraktować różne i ciekawe historie dotyczące mitów (np. o Beowulfie) opowiadane przez niektóre z postaci. Kolejnym atutem tej pozycji jest jej objętość i cena – 424 strony za niecałe 35zł to, moim zdaniem, świetny wynik. Nancy Farmer dobrze postąpiła starając się opisać bogów Wikingów i charakterystyczne dla nich rzeczy np. statki. Doskonałym pomysłem było też umiejscowienie w tej pozycji ciekawych informacji o kulturze i obyczajach Ludzi Północy, co pisarka ukryła na tle różnych wydarzeń. Niejednokrotnie wzruszymy się w trakcie czytania, gdyż niektóre momenty są naprawdę bardzo smutne.
Podczas tej przygody napotkamy wiele stworów fantastycznych, lecz jeden z nich, Troll, może mieć dzieci z człowiekiem, co na dobrą sprawę wydaje się niemożliwe z powodu różnego wyglądu. Ostatnim i zarazem drugim minusem jest to, że autorka źle postąpiła starając się pokazać prawie wszystkich (postaci, potwory) w jak najlepszym świetle, a prawdziwie zła postać jest tylko jedna, co czyni tę pozycję bajkową – co nie musi od razu oznaczać, że starszym się nie spodoba (na tylnej okładce znajduje się pozytywny komentarz o tej książce napisany przez chłopaka mającego 24 lata).
Mimo to "Morze Trolli" jest godne swojej ceny i czasu. Nie będziecie żałować. Polecam ją wszystkim, którzy lubią książki fantasy, niekoniecznie bardzo straszne, choć momentami zdarzają się i takie momenty. Autorce należy się ogromny szacunek i gratulacje za tę pięknie opowiedzianą historię. Jaką książkę mi ona przypomina? "Hobbita" i "Władcę Pierścieni", tak więc fani Tolkiena (i nie tylko) – do księgarni lub biblioteki! Ostrzegam przed tym tytułem tych, którzy preferują tylko mroczne fantasy dla dorosłych. Z pewnością przeczytam kolejną część, "Dziki ogień", która będzie opowiadała o dalszych przygodach Jacka.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz