Być może to kwestia czasów, w jakich przyszło nam żyć, jednak do tej pory zdecydowana większość twórców gier miała chociaż tyle przyzwoitości, by już gotowe kawałki danego tytułu sprzedawać jako DLC w kilka miesięcy po premierze. Niestety, do niechlubnego grona wyjątków dołącza "Z prochów" do "Mass Effect 3".
Co prawda samo DLC otrzymali wszyscy, którzy zakupili droższą wersję premierową ostatniego rozdziału sagi o Shepardzie, niemniej cała reszta musi wysupłać 1200 Punktów BioWare, by móc cieszyć się dodatkową zawartością. Co takiego oferuje nam "Z prochów"? Przede wszystkim zyskujemy możliwość powrotu na Eden Prime. Ta kolonia pojawiała się w poprzednich odsłonach cyklu, więc nie zdziwiłem się, gdy opis do nowego zadania kierował mnie właśnie tam. Już po wylądowaniu powróciły wspomnienia, bowiem wszystko wygląda mniej więcej tak, jak to widzieliśmy podczas starcia ze Zbieraczami, tyle że z początku nikogo nie widać, więc zwiedzanie pustych budynków jest średnio interesujące. Odnaleziono tu tajemniczy artefakt i nikogo nie powinno dziwić, że swoje łapska chce na nim położyć także Człowiek Iluzja. Dopiero w trakcie misji odkrywamy, że z Eden Prime zabierzemy żywego proteanina imieniem Javik. Dołącza do naszej załogi, która być może jest jedynie narzędziem zemsty ostatniego żywego przedstawiciela rasy, która nie sprostała Żniwiarzom.
Wszyscy, którzy spodziewali się postaci na wzór Zaeeda czy Kasumi, mogą zostać pozytywnie rozczarowani. Nasz nowy nabytek posiada rozbudowane dialogi i własne wtrącenia. Warto z Javikiem porozmawiać przede wszystkim o przeszłości i błędach, które doprowadziły do upadku jego niegdyś potężnej cywilizacji. Spodziewałem się jednak, że Javik wykaże się większą dumą, ale ten szybko podporządkowuje się Shepardowi. Trochę to dziwne, bowiem motyw walki o przywództwo z kimś, kto z racji urodzenia posiada odpowiednie predyspozycje, mógłby rozbudować i tak dość skromne tło fabularne.
Niestety, poza misją pozyskania Javika i drugą, na tej samej planecie, ale o drugorzędnym znaczeniu, nie możemy się spodziewać więcej niż dodatkowego kompana w walce. Co prawda DLC udostępnia nam jeszcze dość przeciętne nowe stroje dla drużyny oraz strzelbę, ale to zdecydowanie za mało w sytuacji, gdybyśmy tego DLC nie dostali wraz z grą i chcieli nabyć je osobno. Historia protean aż prosi się o klimatyczną planetę pełną zaawansowanej technologii. O tym możemy jedynie pomarzyć, co zaliczam zdecydowanie na minus.
Nie chcąc zdradzać zbyt wiele z fabuły, jestem zmuszony powoli kończyć tę recenzję. Dla mnie "Z prochów" okazało się w dużej mierze rozczarowaniem. Wprawdzie dostajemy pełnowymiarową postać, z którą można porozmawiać, jednak dodatkowe misje to kpina z nabywcy i zwyczajowe wyciągnie ręki po pieniądze pod płaszczykiem poszerzenia wiedzy na temat wręcz mitologicznych protean. Warto więc wyglądać za jakimiś obniżkami, bowiem "Z prochów" jest warte co najwyżej połowy z obecnej ceny. Jeśli jednak interesuje was przede wszystkim część fabularna "Mass Effect 3", to lepiej pieniądze te wydać na dwa inne i bardziej udane DLC – "Lewiatan" oraz "Cytadela".
Plusy
- pełnoprawny towarzysz
- powrót na Eden Prime
- małe smaczki dla fanów uniwersum
Minusy
- DLC w dniu premiery
- cena
- raptem dwie misje
Komentarze
No i oczywiście oddziały Cerberusa przypuszczają ciągły atak, a Shepard musi krążyć po pustych domkach mieszkalnych, by zebrać wszystkie dane. Problem mam jeszcze jeden: to wciąż DLC BioWare, czyli jest wrażenie wycięcia z gry czegoś, co od początku powinno być jej częścią. Ode mnie 6/10.
Edit: Dobra, jednak u mnie też nie zagrzewa miejsca w głównym trio, bo odkryłem atrakcyjność składu ja, Tali i Garrus Ale szóstka podtrzymana.
Zgadzam się, że sama misja dość nijaka. Javik jako postać wypada okej, ale w mojej wypadowej trójce nie było dla niego miejsca.
Dodaj komentarz