Keller

3 minuty czytania

keller

Nie lubię bezsensownych porównań nowych książek do popularnych marek. Tymczasem opis "Kellera" wprost zachęca wielbicieli "Gwiezdnych wojen" do sięgnięcia po recenzowaną powieść. Tylko co wspólnego – oprócz rzeczy oczywistej: gatunku – ma utwór Marcina Jamiołkowskiego z całą serią historii rozgrywających się "dawno, dawno temu, w odległej galaktyce"? Błędem byłoby jednak skreślanie już na starcie science fiction napisanej przez polskiego twórcę. Przecież "Keller" wciąż mógł okazać się przyjemną przygodą w kosmicznych przestworzach.

Trudniący się przemytem Ian Keller przyjmuje zlecenie od Układu Polonusa oraz przedstawicieli Nowego Watykanu. Chociaż "przyjmuje" wydaje się słowem nieco na wyrost, ponieważ alternatywą była zmiana miejsca zamieszkania. Z drugiej strony to nie groźba wpłynęła na podjęcie decyzji, lecz pragnienie zemsty na pewnym generale Caratu. Dlatego Ian decyduje się podjąć ryzykowną misję, mającą na celu zdobycie skradzionych przez Kościół Pontifexański cennych relikwii. Doskonałą do tego okazję stwarzają obchody Czwartego Tysiąclecia Męki Pańskiej. Czy Kellerowi z pomocą załogi uda się wykonać zadanie, a jednocześnie wziąć odwet na dawnym wrogu?

Początek "Kellera" nie sprawia dobrego wrażenia. Marcin Jamiołkowski zaczyna dość niemrawo, bohaterowie i sytuacje wydają się sztuczne. Szczególnie dotyczy to ciągot Mykey'ego. Nie wiadomo, czy mają być śmieszne, czy budzić niesmak i odrazę. Efekt jest bliższy temu ostatniemu, ale czy na pewno właśnie taka była intencja autora? Na szczęście po raz kolejny sprawdza się hasło "im dalej, tym lepiej". Po pierwszym poważnym zwrocie wydarzeń, akcja nabiera rozpędu, a awanturniczość historii przestaje być wymuszona. Ogólnie otrzymujemy lekką, nieźle napisaną powieść na dwa-trzy wieczory, która czasami potrafi zaskoczyć. Nie oznacza to jednak, że obyło się bez zgrzytów (pomijając nieudany wstęp).

Po pierwsze – mam wrażenie, że Marcin Jamiołkowski zbyt często idzie swoim bohaterom na rękę, prowadząc ich jak po sznurku do finału książki. Najwidoczniejsze jest to w opowieści o przeszłości Iana Kellera, która w kilku momentach jest niedorzeczna, mimo wyjaśnień autora, dlaczego wydarzenia ułożyły się tak, a nie inaczej. Wyraźnie sprzyjający protagoniście los odbija się przede wszystkim na wiarygodności powieści. Dotyczy to też aktualnej linii czasowej, w której, owszem, pojawiają się komplikacje i przeszkody, ale w ostateczności nie mają większego znaczenia, skoro stawia im czoła taki farciarz jak Ian. Gdyby był charakternym awanturnikiem z krwi i kości, któremu kibicuje się z całego serca – keller, marcin jamiołkowski nie byłoby powodów do narzekań. Ale Ianowi do tego daleko. Nie zapada w pamięć, nie zachwyca. To przyzwoita postać, która nie porwie, choć sprawdzi się jako bohater.

Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest zła kreacja. Po prostu przy poznanych przeze mnie wyrazistych sylwetkach, które mimo swojego sprytu nie zawsze wychodzą ze wszystkiego bez szwanku, najlepsze, co mogę napisać o Ianie, to właśnie "przyzwoity". W porównaniu do "Okupu krwi" odnotowuję pewien postęp, więc możliwe, że w kolejnych tytułach Marcina Jamiołkowskiego portrety postaci będą coraz lepsze. Muszę tutaj dodać, że pozostała plejada występujących person nie budzi moich zastrzeżeń. Nawet przekonałem się do dziwnego Mykey'ego, chociaż nadal nie wiem, jaką ma spełniać rolę. Znalazłem tylko jeden wyjątek od tej reguły, który bierze udział w wątku miłosnym. Jeśli autor zdecydował się na umieszczenie romansu, to powinien poprowadzić go w dużo bardziej elektryzujący sposób. A jak się sprawuje? Średnio, bo poświęca mu się mało uwagi, więc jego celowość można postawić pod znakiem zapytania. Przy tym niestety uwydatnia nijakość zakochanych, szczególnie kobiety, będącej wspomnianym wcześniej niechlubnym wyjątkiem. Gdyby została w cieniu i nie musiała wyrywać się na pierwszy plan, wypadłaby lepiej.

"Keller" posiada jeden niebywały atut, który z pewnością docenią polscy czytelnicy. Świat Marcina Jamiołkowskiego szczodrze korzysta z polskiej historii i kultury. Na samych smaczkach się nie kończy, a co najważniejsze – połączone elementy dają świetny efekt – powstałe uniwersum jest ciekawe, wciągające oraz spójne. Zresztą autor zdecydował się nie tylko na atrakcje powiązane z przeszłością Polski, o czym świadczy choćby kolejny podział Kościoła, o którym wspomina już opis książki. W dużej mierze dzięki temu "Keller" może spodobać się wielu osobom. W ilu tytułach napotkamy znakomicie przemyconą polskość? Science fiction Marcina Jamiołkowskiego to niczego sobie kosmiczna przygoda. Chociaż niektórym rozwiązaniom nie daję wiary, wątek miłosny uważam za zbędny, a w swoim życiu spotkałem się z barwniejszymi bohaterami, lektury nie żałuję. Nawet chętnie przeczytam ewentualną kontynuację, licząc, że tym razem relacje damsko-męskie zostaną ciekawiej opisane, a los nie będzie obchodził się z Ianem Kellerem tak łagodnie jak do tej pory.

Dziękujemy wydawnictwu Czwarta Strona za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
8.17 Średnia z 9 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...