Nie wszystkim przypadł do gustu film "Man of Steel" – na Esensji, na Filmwebie, a nawet w Esce Rock oberwał tak, jakby był "Spidermanem 3". Szczerze mówiąc robi się to już powoli meczące. Czy gusta filmowe mogą być AŻ tak różne? Jak widać mogą. Niemniej nie daliśmy za wygraną, nasz naczelny, gość który razem ze mną dał filmowi o nowym Supsie 9/10, też najwyraźniej miał dość.
Stąd jego polemika z prowadzącymi audycję Social we wspomnianym wyżej radiu. Zainteresowanych tym, co ma do powiedzenia Wiktul, odsyłam do 47 minuty, 24 odcinka "Eskowego" programu.
Szczerze mówiąc, cały program, poza doborem muzyki (tu nie mam zastrzeżeń), był raczej nieciekawy. Argumentów mało, a jeśli nawet, to w postaci mało nadającej się do polemiki kpiny. No i cała redakcja nadawała na jednym tonie, nie byłoby żadnej konfrontacji opinii, gdyby nie Wiktul.
Od jakiegoś czasu bije się z myślą, aby co bardziej kontrowersyjne zarzuty krytyków zebrać w jednym tekście i popolemizować z nimi. Co o tym myślicie? Czy chcielibyście przeczytać taki artykuł?
Ps. Nasza recenzja "Man of Steel".
Komentarze
A i ten film nie jest odstępstwem, to się chyba tyczy wielu innych. Takie luźne przemyślenie.
[Dodano po 2 minutach]
Btw. Masz seksowny głosik :*
Niemniej, zgadzam się bardziej z Wściekłym Joe
W ten sposób można do skutku się bawić z każdym filmem, bo nie spotkałem jeszcze obrazu, który od strony technicznej prezentowałby się bez zarzutu - nawet filmu Kubricka zawierają błędy i śmiem twierdzić, że jakieś pomyłki mają filmy Tarkowskiego - bo zupełnie nie o to chodzi.
W zasadzie cechą Snyderowskiego kina jest to, że jest ono momentami rozwlekłe, nudne i nieciekawe - 300 miało już przeciągane do absurdu sceny, które miały miejsce zaraz po momentach intensywnej akcji, Sucker Punch cechował się tym samym (szczególnie jak śpiewali - dlaczego? Ponieważ powody), a Watchmen czynił z przydługich scen wręcz swój atut - nawet scena miłosna w sowostatku to najbardziej rozwlekła scena seksu, jaką miałem okazję widzieć w takich filmach - chociaż zaraz potem sowostatek wali z miotacza ognia, więc jest o tyle fajnie.
My point is - jeśli idę do kina na film Shyamalana, to oprócz tego, że liczę na to, że będę się dobrze bawił, jestem też więcej niż pewien że jednak nie będę, a gdzieś pod koniec trzeciego aktu w filmie będzie twist, który sprawi, że raczej się uśmieję, niż zdziwię, jak idę na film Nolana, nastawiam się na charakterystyczny dla niego sposób konstruowania scen, jak idę na film Tarantino spodziewam się poprowadzonych w charakterystyczny dla reżysera sposób dialogi.
Tak samo, jak będę szedł na najnowszy film Snydera, spodziewam się, że opowiedzenie po swojemu historii Supermena zajmie mu więcej niż przeciętnemu półtorejgodzinnemu powiedzmy Richardowi Donnerowi i prawdopodobnie część scen będzie mi się dłużyć, bo taki jest jego styl i tak Zack Snyder robi filmy. Nie jestem pewien, czy jest to jednak coś, na podstawie czegoś przekreśliłbym jakikolwiek film, a na pewno nie coś, z czego uczyniłbym główną oś swojej krytyki.
No i Tokar dobrze wstawił - ekipa nie klęknęła i wyszło jak wyszło. Nie widziałem jeszcze recenzji AJ, bo już po miniaturze i przed filmem wiem, co Joe powie - zostawię to sobie na po-seansie.
Użytkownik Ati dnia poniedziałek, 1 lipca 2013, 23:24 napisał
Pełne poparcie. Wiem, że goni ich czas, ale wygląda to zupełnie nieprofesjonalnie. Dlatego jak włączam radio, to tylko dla muzyki. A co do "Człowieka ze stali" - nie oglądałem go, więc na razie się nie wypowiem, aczkolwiek ta burza różnych opinii coraz bardziej mnie zachęca do seansu A ostatnio przekonałem się nawet do postaci Supermana, dzięki serialowi "Tajemnice Smallville".
Ale cóż, słuchając tych wszystkich "jakże elokwentnych ho-ho-ho pośmiewajek" z filmu, któremu cisnąć tak łatwo ze względu na temat, że nie ma chyba sobie w tym względzie równych, stwierdziłem, że "nie wytrzymię". Dyskusja na fejspalmie była ponoć ostrzejsza, ale tej, na szczęście, nie miałem jak doświadczyć
Dodaj komentarz