Sezon kinowy pomału się rozkręca, więc i ja postanowiłem iść do kina. Wizyty w tej świątyni sztuki są dla mnie rodzajem sportu ekstremalnego – mam tendencje do wybierania seansów na ślepo. Tym razem trafiłem na rosyjski film o kosmitach, a jedynymi widzami ze mną na sali byli jacyś dziadkowie z 8 letnim wnuczkiem. Nie zapowiadało się dobrze, wręcz tragicznie można by było rzecz. Nie mniej jednak nie uciekłem, pozostałem na posterunku. Jak na tym wyszedłem? Tego dowiecie się z mojej recenzji...
Recenzja "Najczarniejszej godziny"
Filip "Holden" Bożejowski1 minuta czytania
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz