Wygląda na to, że oprócz poprawek wizualnych, delikatnego usprawnienia pewnych aspektów produkcji i naprawy większych bądź mniejszych bugów, twórcy postanowili się pochylić nad bardziej krępującymi mankamentami trylogii. Jednym z nich jest wygląd, uwielbianej przez fanów, Tali.
Premiera “BioMutanta” już za pasem, więc nie może dziwić, że z dnia na dzień pojawiają się kolejne materiały promocyjne i interesujące fragmenty rozgrywki. Tym razem Experiment 101 zdecydował się na ciekawy zabieg, gdyż postanowił zaprezentować ten sam, niewiele ponad trzyminutowy, gameplay na różnych platformach sprzętowych.
Dlatego, jeżeli jesteście ciekaw, jak prezentuje się gra na PC, PS4/Xbox One, PS4 Pro/Xbox One X – to możecie się o tym przekonać w dalszej części wieści.
Nasz ukochany gatunek staje się coraz bardziej popularny, a powoli dochodzi do tego, że każda szanująca się gra musi posiadać choć elementy charakterystyczne dla RPG, aby zwrócić na siebie uwagę społeczności. Pojawia się coraz więcej interesujących eksperymentów, ekscentrycznych spojrzeń czy wariacji na jego temat. Dlatego, gdy nowe studio mówi, że “chce odmienić gatunek RPG”, to brzmi to jak dość buńczuczne deklaracje.
Niestety, wcześniejsze przewidywania naszych czytelników okazały się prawdziwe. Electronic Arts Polska ponownie pokpił sprawę w kwestii lokalizacji sagi “Mass Effect” i także w przypadku “Edycji Legendarnej” mamy do wyboru albo klasyczną angielską wersję, albo z polskim dubbingiem. Nie ma możliwości raczenia się rozgrywką z lokalizacją kinową (angielskie głosy, polskie napisy) oprócz “Mass Effect 3” (gdzie taka była w standardzie), a dodatkowo – nie przetłumaczono w ogóle dodatków “Lair of the Shadow Broker” i “Arrival”, więc w pewnych fragmentach “Mass Effect 2” słyszymy mieszaninę obu wersji.
Biorąc pod uwagę, że każda część ma zupełnie inną lokalizację i głosy, a brak przetłumaczonych rozszerzeń pokazuje, że dystrybutor nie zrobił kompletnie nic w tej sprawie, inaczej nie da się tego określić jako gigantyczną fuszerkę. Gracze są rozczarowani i dają temu wyraz, a polski oddział Electronic Arts potwierdza, że czyta wiadomości od fanów i prosi o cierpliwość.
“Mass Effect: Edycja Legendarna” w końcu trafiła do rąk wszystkich zainteresowanych graczy – zarówno tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z trylogią shepardowską, jak również graczy pragnących przeżyć kolejny nostalgiczny powrót do epickiej przygody w odświeżonej oprawie. Tytuł zbiera niesamowicie ciepłe opinie wśród krytyków, a kilku z nich nawet stwierdziło, że to jeden z najlepszych remasterów w historii.
BioWare jest jednak świadom, że każda marka jest na tyle silna, na ile skonsolidowana wokół niej jest oddana społeczność. Dlatego najświeższy materiał promocyjny nie skupia się na zawiłościach rozgrywki i prezentacji nowości, a na pasjonatach, dla których “Mass Effect” był inspiracją do pracy, miłości czy akceptacji. Studio stara się przekazać, że epicka trylogia ukształtowała stare pokolenie, a teraz jej odświeżona wersja będzie miała ogromny wpływ na kolejne.
W mrocznym i zdradzieckim uniwersum “Warhammera 40k”, nierzadko przetrwanie zależy od tego, komu możesz w danym momencie zaufać. No, a że w czasach opanowanych przez Wieczną Wojnę ta lista jest zdecydowanie bardzo krótka i palcem po wodzie pisana, to wierny towarzysz jest skarbem potężniejszym od najlepszej super broni.
Kimś takim dla głównego bohatera w “Necromunda: Hired Guns” jest cyber-mastiff, który na dany znak rzuci się z furią na nieprzyjaciela, a po zakończonej jatce i rozszarpaniu wrogów, da się pomiziać po pysku. Towarzysz idealny? Sprawdźcie najnowszy materiał z gry.
Polskiemu czytelnikowi twórczości Dmitrija Glukhovskiego specjalnie nie trzeba przedstawiać. Ojciec niesamowicie poczytnego i intrygującego, bo tak odmiennego klimatycznie od zachodniej wizji postapokalipsy i przy okazji całkiem swojskiego, uniwersum "Metro". Pisarz obdarzony niezwykle lotnym i ciętym piórem, czego dowiódł chociażby w nieszablonowym "Futu.re" czy zgrabnie opisującym rosyjskie społeczeństwo zbiorze fantastycznych opowiadań "Witajcie w Rosji". No i facet, który ma otwarty umysł, uwielbia eksperymenty, lubuje się w przekraczaniu nowych granic, nie boi się mówić prosto z mostu, czego dowiódł nazywając Andrzeja Sapkowskiego, za przeproszeniem waćpaństwa, "aroganckim skurwysynem". Nieźle.
Dlatego też z ogromną ciekawością podchodziłem do jego nowego projektu – "Outpost". Nie dość, że autor wracał na stare śmieci, czyli do postapokalipsy, to jeszcze chciał ugryźć z zupełnie innej perspektywy klimaty, które były dla niego przepustką na salony. Porównywanie do tradycji kultowego "Metro 2033" wydawało się nieuniknione, lecz po przewróceniu ostatniej strony książki doszedłem do wniosku, że "Outpost" leżałby na deskach już w drugiej rundzie tego pojedynku. Jak dla mnie Glukhovsky trochę przekombinował i przeszarżował.
Wytwórnia A24 films podzieliła się z nami świeżutkim i pełnokrwistym zwiastunem filmu "The Green Knight". Jest to adaptacja średniowiecznego poematu "Pan Gawen i Zielony Rycerz" – baśniowej historii o Gawenie, jednym z arturiańskich rycerzy, i Zielonym Rycerzu, który zaproponował dworowi króla Artura nietypową grę w ścinanie głów. To w gruncie rzeczy dość optymistyczna historia o honorze rycerskim, lecz film zdaje się stawiać na znacznie gęstszą, cięższą atmosferę z elementami horroru. Scenarzystą i reżyserem jest David Lowery, którego poprzednimi filmami były ciepło przyjęte "A Ghost Story" oraz "Gentleman z rewolwerem". Film ma solidną obsadę w postaci Deva Patela, Alici Vikander, Joela Edgertona i Seana Harrisa. Premiera w USA jest zapowiedziana na 30 lipca, o Polsce na razie nic nie wiadomo. Na koniec w ramach ciekawostki dodam, że poemat z języka średnioangielskiego na współczesny angielski przetłumaczył nie kto inny jak pan J. R. R. Tolkien.
Skoro już rozpocząłem w sierpniu zeszłego roku wątek "Succubusa", postanowiłem go kontynuować. 26 kwietnia Madmind Studio upubliczniło bowiem następne demo swojej produkcji.
Wpierw zajrzałem zatem do poprzedniego swojego tekstu, aby odświeżyć swoje wrażenia i porównać je ze stanem obecnym. Tym, którzy go nie pamiętają, polecam odświeżyć szczegóły. Niestety, nie mam dobrych wieści.
Na oficjalnej stronie "The Elder Scrolls Online" pojawił się interesujący artykuł, w którym to odpowiedziano na kilka ciekawych pytań społeczności odnośnie Mehrunesa Dagona, daedrycznego księcia i boga zniszczenia, zmiany, rewolucji, energii oraz ambicji. Kojarzony jest on z klęskami żywiołowymi, takimi jak trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanów. Odpowiedzi udziela Lyranth the Foolkiller, Dremora służąca Molag Balowi. Jeżeli jesteście zainteresowani "wywiadem", zapraszam pod ten adres. Artykuł w języku angielskim.